2.05.2006 Rynek medialny
Modele organizacji dziennikarskich
Zenon Kuczera
Przegląd, zasady działalności i charakterystyka organizacji dziennikarskich funkcjonujących w Belgii, Kanadzie, Szwajcarii i Stanach Zjednoczonych.
Belgia
W Belgii 95 proc. dziennikarzy prasy drukowanej i 65 proc. pracowników sektora audiowizualnego należy do Stowarzyszenia Ogólnego Dziennikarzy Zawodowych, które istnieje od 100 lat. Stowarzyszenie nie ma żadnej konkurencji ani spadku ilości członków, mimo że dziennikarze belgijscy coraz liczniej wstępują do związków zawodowych. Ta organizacja nie jest jednak stowarzyszeniem, jakie znamy; przypomina ona bowiem bardziej unię zawodową.
Należy przede wszystkim pamiętać, że tytuł dziennikarza w Belgii jest prawnie chroniony. Dziennikarzem nie jest każdy, kto chce!
Prawo określa, kto może używać tytułu dziennikarza. Ponadto trzeba być opłacanym z tytułu pracy w redakcji periodyku, emisji informacji radiowej lub telewizyjnej, aktualności filmowych, agencji prasowej. Innymi słowy dziennikarzem jest osoba, która zajmuje się zbieraniem, opracowaniem informacji. W myśl tych założeń prezenter telewizyjny nie jest dziennikarzem.
O przyznaniu tytułu decyduje komisja wspólna wydawców i dziennikarzy a stowarzyszenie dziennikarzy administruje dokumentami. Zbliża to dziennikarzy do organizacji niezależnie od tego, czy chcą być jej członkami, czy nie.
Niektóre przepisy prawa do tytułu są wprawdzie niekiedy nieżyciowe, na przykład, że "nie można prowadzić żadnej działalności komercyjnej i reklamowej" albo że "należy pracować co najmniej dwa lata i nie można przerwać pracy od dwóch lat", ale musimy pamiętać, że istnieją od wieku.
Ostatni przepis stwarza dziurę dla tych, którzy ukończyli studia, ale w myśl prawa nie są jeszcze dziennikarzami, a więc nie mogą pracować w publikatorach i tym samym nie mogą otrzymać oficjalnych dokumentów. Stowarzyszenie wprowadziło tutaj przepis o dwuletnim stażu, zezwalającym na pracę w redakcji, ale żeby być stażystą, należy być członkiem stowarzyszenia.
Stowarzyszenie oferuje usługi deontologii, lobby w sprawach wolności prasy, ubezpieczenie od odpowiedzialności zawodowej, pomoc prawną z opłatą honorariów adwokackich oraz negocjuje umowy zbiorowe o pracę dla dziennikarzy.
Kanada
Kanadyjskie stowarzyszenia dziennikarzy dzielą się zasadniczo na dwa zgodnie z podziałem językowym. Istnieje zatem anglojęzyczna Canadian Association of Journalists (Kanadyjskie Stowarzyszenie Dziennikarzy) i frankofońska Federation professionnelle des journalistes du Quebec (Stowarzyszenie Zawodowych Dziennikarzy Quebeku). Struktury obydwu są podobne i obie organizacje usiłują służyć członkom w dwu językach, co pozostaje ciągle w sferze marzeń. Tak więc w angielskiej części Kanady działa CAJ a we frankofońskiej prowincji Quebec - FPJQ.
CAJ - liczy 1500 członków: 60 proc. pracuje w prasie drukowanej, inni w elektronicznej lub są fotografami prasowymi, studentami i nauczycielami dziennikarstwa. Stanowi to jednakże zaledwie 15 proc. dziennikarzy kanadyjskich.
Organizację założył w 1978 roku Jean-Claude Leclerc (z dziennika quebeckiego "Devoir"), który chciał przerwać izolację dziennikarzy śledczych (zajmujących się aferami kryminalnymi), i nazwał ją pierwotnie Center for Invastigative Journalism (Centrum Śledztw Dziennikarskich). Organizacja zmieniła się z latami i w 1996 roku otrzymała obecną nazwę.
Cele i usługi oferowane przez CAJ są podobne do FPJQ: informowanie, szkolenia, ustalanie pozycji, cen itp. Ma podobne problemy: słaby procent przyjęć, brak pieniędzy, personelu... Jedynym pracownikiem etatowym organizacji jest jej sekretarz generalny John Dickson.
Niezależnie od problemów ogólnych tę organizację prześladuje brak grupowej solidarności: każdy szuka korzyści osobistych. CAJ skupia większość młodych dziennikarzy przyciągniętych przez oferowane szkolenia. Brak pieniędzy spowodowany jest małą ilością członków i niskimi opłatami: 75 dol. od zarabiającego ponad 30 tys. rocznie i 40 od pozostałych. Stowarzyszenie liczy także na dochody za reklamy, ale w gruncie rzeczy nie znalazło skutecznych rozwiązań na wyjście z zagmatwanej sytuacji.
FPJQ - choć działa tylko w środowisku frankofońskim, jest o wiele prężniejsza. Posiada prawie 1500 członków, tj. 40 proc. dziennikarzy Quebecu. Większość z nich (41 proc.) pracuje w Radio-Canada lub dzienniku "La Press" (17 proc.), pozostali głównie w publikatorach drukowanych i znikoma ilość w stacjach telewizyjnych. Roczny budżet wynosi 260 tys. dolarów. Organizacja zatrudnia dwóch pracowników etatowych.
Organizacja została wyłoniona w 1969 roku z Kanadyjskiego Zjednoczenia Dziennikarzy Języka Francuskiego i liczyła 70 dziennikarzy. Na początku lat 80. FPJQ skupiło 1000 członków a lata 90. były najlepszym okresem rozwojowym organizacji.
Składka roczna wynosi 70 dol. dla studentów lub pracowników zarabiających mniej niż 25 tys. dol. rocznie i 135 - dla pozostałych. Za tę kwotę członkowie otrzymują miesięcznik "Le 30", kartę prasową, mogą korzystać z programu opieki dla piżystów, odpłatnych szkoleń, wygrać bursę lub nagrodę za najlepszą publikację prasową, otrzymać najlepsze ubezpieczenie na samochód i mieszkanie itp.
Szwajcaria
W tym kraju zawód dziennikarza uznany jest jako "otwarty". W konsekwencji: każdy, kto pracuje w szwajcarskich mediach informacji - niezależnie od tego czy jest dentystą, mechanikiem czy rzeźnikiem - może sobie przywłaszczyć tytuł.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z kartą (legitymacją prasową), której wydawanie jest kontrolowane przez Szwajcarski Rejestr Zawodowy Dziennikarzy (Registre professionnel suisse des journalistes). Emisja tego paszportu na konferencje prasowe, darmowe wizyty do muzeów europejskich i inne awantaże finansowe jest wynikiem naukowej alchemii administracyjnej, która może czasem zastraszyć zawodowych nowicjuszy. Tak jednak wymyśliły to Szwajcarska Federacja Dziennikarzy, Szwajcarskie Stowarzyszenie Masowego Przekazu i Szwajcarski Związek Dziennikarzy, na których bazie powstał Rejestr.
Zasadniczo, żeby mieć prawo do karty, dziennikarz musi udowodnić, że pracuje w jakimś organie prasowym lub współpracuje z nim regularnie. Rejestr odrzuca jednak publikatory, które są przy administracji państwowej, organizacjach prywatnych, przedsiębiorstwach produkcyjnych. Przynajmniej teoretycznie, ponieważ w praktyce jest inaczej (pracując dla przedsiębiorstwa Migros, ma się prawo do karty; pracując dla gazety studenckiej "Campus" - nie).
Praca w uznanych publikatorach (Tribune, Matin, Temps lub telewizji) jest jednak dopiero pierwszym etapem. Dziennikarz musi udowodnić, że 80 proc. jego dochodów pochodzi z dziennikarstwa oaz otrzymuje wynagrodzenie minimum 28 tys. franków szwajcarskich rocznie, chociaż Rejestr "zgadza się na odstępstwa w przypadkach uzasadnionych."
Każdy dziennikarz, niezależnie od tego czy posiada kartę, czy nie, może natomiast należeć do Szwajcarskiego Związku Dziennikarzy. Należy zresztą do niego 6 tys. członków ze Szwajcarii i Lichtensteinu, czyli 90 proc. wszystkich dziennikarzy. Ta masowość spowodowana jest licznymi przywilejami. Wśród nich jest dostęp do zabezpieczenia prawnego, programu ubezpieczenia chorobowego, kasy emerytalnej dla dziennikarzy niezależnych, nazywanych "wolnymi" (piżystów), szkoleń i funduszu pomocy materialnej w nagłych przypadkach.
Członkowie SZD mogą korzystać ponadto z dużych zniżek na wielu liniach lotniczych (Air France, American Airlines, British Airways, Malaysia Airlines), zakupie lub wynajmie samochodów, aparatów fotograficznych, gazet, darmowego postoju na lotnisku w Genewie... Wszystko za cenę rocznej składki od 300 do 500 franków szwajcarskich.
USA
Jest tu około 35 organizacji dziennikarskich, które skupiają 120 tys. członków. Wśród tych organizacji jest wiele dość dziwnych jak np. Narodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Lesbijek i Homoseksualistów, Amerykańskie Stowarzyszenie Wydawców Rolniczych lub Filadelfijskie Stowarzyszenie Czarnych Dziennikarzy.
Najważniejszym ugrupowaniem jest Społeczność Dziennikarzy Zawodowych: skupia największą ilość członków i jest obecna prawie w całym kraju. Jest to także najstarsza organizacja dziennikarzy amerykańskich. Została założona w 1905 roku i oferowała kod etyczny dziennikarzy od roku 1926 (poprawiony w 1987 i uzupełniony w 1996). Zatrudnia 12 osób.
Społeczność Dziennikarzy Zawodowych ma 9 tys. członków pochodzących głównie z mediów pisanych. Asystentka dyrekcji Julie Grimes nie jest jednak w stanie dokładnie określić liczby członków ani ich przynależności do poszczególnych typów publicystycznych. Dwa tysiące członków to studenci dziennikarstwa (prawie 20 proc.). Większość członków to dziennikarze początkujący z kilkuletnim stażem pracy.
Finansowo ta organizacja ma solidne podstawy: główne dochody pochodzą z opłat członkowskich (70 dol. od pracujących i 40 od studentów). Oprócz tego SDZ organizuje różne kampanie finansowe i jego budżet roczny zamyka się kwotą 1 miliarda 700 milionów dolarów.
Organizacja oferuje swoim członkom podobny pakiet awantaży, jak kanadyjski, ale zapewnia ponadto fundusz pomocy sądowej. Jest on wprawdzie ograniczony do minimum, przyznawany po przestudiowaniu dokumentów i zabiera dużo czasu.
Głównym problemem jest natomiast ciągły spadek liczby członków: w 1995 roku SDZ liczyło 30 tys. Dlaczego w przeciągu sześciu lat odeszło dwie trzecie? Prawdopodobnie z powodu rosnącej liczby innych organizacji dziennikarskich, które powstały w ostatnich latach, indywidualizmie dziennikarskim i utracie monopolu na szkolenia.
SDZ był długie lata jedyną organizacją dziennikarzy w USA. Jej cele są w dalszym ciągu bardziej ogólne (wolność prasy, etyka dziennikarska), nowopowstające natomiast odpowiadają lepiej na problemy szczegółowsze, jak domen tematycznych dziennikarstwa (rolnictwo) czy działalności specjalnej (prasa lesbijek, gejów, obrońców czarnej skóry).
Organizacja skupia członków, których mniej interesują wspólne cele. Rosnący indywidualizm dziennikarzy jest bodaj główną i ukrytą przyczyną upadku organizacji.
Szkolenia również umykają priorytetowej kontroli SDZ, gdyż kursy coraz częściej organizowane są w zakładach pracy.
Spośród innych problemów (żywo dyskutowanych ostatnio także w środowisku kanadyjskim) należy zapewnienie prawa do ochrony osobistych notatek przed rekwizycją policyjną oraz zapewnienie dostępu do dokumentów rządowych, co zostało szczególnie ograniczone po wydarzeniach 11 września.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Rynek gier wideo w Polsce. Prognozy MarketHub
Katarzyna Kucia
Analizy przewidują, że do 2027 roku wartość światowego rynku gier wideo wzrośnie do kwoty 363,2 miliarda dolarów amerykańskich. Polska, z rosnącym tempem wzrostu o 8,56% rocznie, ma osiągnąć przychody na poziomie 990,1 miliona dolarów.
Stacje telewizyjne i radiowe w oczach Polaków. Badanie CBOS
BARD
Spośród trzech największych nadawców telewizyjnych najwięcej pozytywnych odczuć wzbudza Polsat. Wśród stacji radiowych liderem jest RMF FM. Na podstawie badania CBOS można też postawić wniosek, że Polakom łatwiej przychodzi opiniowanie nadawców telewizyjnych.
Influencerzy zarabiają za dużo. Raport No Fluff Jobs
KrzysztoF
Zdaniem prawie 70 proc. Polaków influencerzy zarabiają za dużo, a u 54 proc. budzą najmniejszą sympatię ze wszystkich zawodów. Równie niskim poważaniem wśród ankietowanych przez No Fluff Jobs cieszą się tylko politycy. Za mało zarabiają natomiast pielęgniarki oraz… rolnicy.
Internet zdominował informacje lokalne. Telewizja w odwrocie
Joanna Trybuchowska
Internauci informacji na temat swojego regionu najchętniej szukają w sieci. W przeciągu dwóch lat znacznie poszerzył się zakres informacji oraz odsetek osób dzielących się nimi.
Co dzieci oglądają w mediach? Porady psychologa dla rodziców
RINF/PAP
W trakcie pandemii młodzież spędzała średnio ponad 16 godzin w tygodniu, korzystając z mediów społecznościowych. Ponad 14 godzin statystyczny nastolatek oglądał filmy i seriale, prawie 8 godzin grał w gry. Badacze z Polski i Holandii ostrzegają, że na młodzież wpływa nie tylko czas przed ekranem, ale i oglądane treści.
Śmiech Wojewódzkiego w twarz Majewskiego
Michał Chmielewski
Majewski wystartował ze swoim programem z zamiarem iście ambitnym - efektownym kpieniem z aktualnych zdarzeń. Udało mu się to jak Polakom potyczka z Niemcami pod Westerplatte.
Eksperyment Milgrama 2023. AI może nakłonić do przemocy
KrzysztoF
Naukowcy z Uniwersytetu SWPS powtórzyli słynny eksperyment Milgrama, w którym badani byli nakłaniani do wyrządzania bólu innej osobie na polecenie autorytetu. Tym razem autorytetem był robot. To pierwsze badanie, które pokazuje, że ludzie są skłonni szkodzić innemu człowiekowi, gdy robot nakazuje im to zrobić.