30.01.2008 Historia mediów
Cenzura w PRL
Romuald Rzeszutko
Jednak prawdziwe złote czasy dla cenzury nadeszły wraz z końcem wojny. Już w grudniu 1944 roku do Lublina przybyło dwóch przedstawicieli radzieckiej cenzury (Gławlitu), by nadzorować rozwój sieci kontroli prasy w Polsce i szkolić kolegów po fachu. W tym samym roku zostało powołane Ministerstwo Informacji i Propagandy, a w 1946 roku utworzono Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, który aż do 1989 roku był głównym organem cenzury.
W krótkim czasie sieć fałszerstw oplotła cały kraj. Setki cenzorów sprawdzały regularnie całą ukazującą się niezależnie od państwowych koncernów prasę (np. Tygodnik Powszechny), powstające teksty literackie, książki, programy telewizyjne, a także np. etykiety czy instrukcje obsługi, słowem: wszystko, co miało być dostępne dla szerszych mas, pod kątem treści niezgodnych z oficjalną linią propagandy (jakkolwiek widok cenzora sprawdzającego czy na etykiecie dżemu nie znalazły się treści wywrotowe, wywołuje uśmiech na twarzy, tak było naprawdę). Oprócz tego miała przedstawiać obywatelom PRL obraz konkretnych warstw społeczeństwa tak, jak kształtowała go propaganda: rolnik - uśmiechnięty, na traktorze, w czystym ubraniu; robotnik - w stroju galowym, najlepiej w garniturze, odbierający odznaczenie za przodowanie w pracy; wyżsi funkcjonariusze partyjni - zatroskani o dobro narodu patrioci, ale tylko w garniturze i z poważną miną - były przypadki zatrzymania przez cenzurę oficjalnych zdjęć, na których politycy śmiali się do siebie lub rozmawiali na nieoficjalnych zebraniach ubrani w swetry i bez okularów.
Poza tym cenzura dbała o to, aby obywatele przypadkiem nie zgorszyli się nadmiarem nagości w telewizji lub prasie oraz o dobry humor tychże, wyolbrzymiając wszelkie sukcesy i przemilczając porażki ekipy rządzącej oraz ludu pracującego miast i wsi oraz przedstawiając obraz Polski jako kraju szczęśliwego i dostatniego, gdzie lud kocha władzę z wzajemnością, zaś protesty to zasługa agentów imperializmu i zdemoralizowanych warchołów.
Obostrzeń było zresztą więcej i nie dziwne, że często cenzorzy sami nie wiedzieli czy daną publikację mogą puścić do druku bez narażania swojej osoby czy też nie. Sama partia też nie do końca ufała cenzorom, gdyż tworzono niezwykle szczegółowe wykazy jak, o czym i gdzie można pisać, zwany "Książką Zapisów i Zaleceń". Ogólnie przyjętym zaleceniem było dopuszczanie do publikacji jedynie wypowiedzi krytycznych wobec dysydentów czy spraw dyskusyjnych, zatrzymując wypowiedzi pochlebne czy choćby aprobujące; np. o Starobielsku czy Ostaszkowie - obozach sowieckich, gdzie w 1941 roku dokonano mordu na oficerach polskich można było pisać tylko jako o miejscach internowania, zaś o hippisach w oficjalnych mediach wspominano jedynie przy okazji krytykowania ich stylu życia.
Były jednak przypadki całkowitego zakazu publikacji na dany temat, gdzie poszczególne przypadki trzeba było konsultować z kierownictwem GUKPPiW - tak było w przypadku skutków ubocznych modernizacji rolnictwa (zatrucia pestycydami) czy znakomitej większości spraw wyznaniowych. Innym sposobem eliminacji niechcianych informacji było ograniczanie grupy docelowej przez zgodę na publikację tylko w niskonakładowym piśmie specjalistycznym lub w dzienniku lokalnym. Warto pamiętać, że aż do lat 80-tych cenzura nie pozostawiała po swojej działalności śladów tak, że nieuświadomiony obywatel mógł nie wiedzieć, że wszystkie środki masowego przekazu, które do niego docierają przeszły uprzednio przez sito cenzorów.
Sposobów omijania cenzury było wiele. Wielu autorów liczyło na zmęczenie cenzora lub niedostrzeżenie przez niego ukrytego przesłania wiersza lub artykułu. Próbowano także uciekać się, zwłaszcza w twórczości kabaretowej do symboli, metafor, aluzji, niedomówień itp., które musiały być na tyle nieoczywiste, by przejść przez sito, a jednocześnie na tyle jasne dla odbiorcy, aby zrozumiał przekaz. Oczywiście naśmiewano się także z samej cenzury, ze sposobów jej działania, by wspomnieć tylko piosenkę Wojciecha Młynarskiego "Po co babcię denerwować".
Warto zastanowić się nad skutkami prawie półwiecznej obecności cenzorskich nożyczek w powszechnie dostępnych publikacjach, filmach, fotografiach. Oczywiście, cenzura sama w sobie była zjawiskiem bardzo szkodliwym jako instrument propagandy służący do umacniania w Polsce obcej władzy. Zafałszowana historia ostatniego półwiecza nauczana z punktu widzenia Rosjan, wielu utalentowanych artystów skazanych na medialny niebyt czy rzędy "półkowników" - filmów, których w całości nie dopuszczono do emisji i dystrybucji nie pozwalają nam myśleć o cenzurze w innych niż negatywne barwach. Jednakże nawet w największym źle można się doszukać ziarenka dobra.
"Dzięki" cenzurze kultura polska nie przesiąkła wzorami zachodnimi, co zmusiło artystów do większego wysiłku twórczego i szukania własnych pomysłów. Ponadto jeszcze raz mogliśmy się wykazać pomysłowością i sprytem przy powielaniu i rozprowadzaniu publikacji tzw. drugiego obiegu. I na własnej skórze przekonać się o tym, jak bardzo system totalitarny dąży do kontroli nad umysłami wszystkich obywateli.
***
źródło: www.cenzura.zyxist.com
licencja Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 2.5 Poland
PRZERWA NA REKLAMĘ
Najnowsze w dziale Historia mediów:
FORTUNE. Historia najbardziej ekskluzywnego magazynu biznesowego
Małgorzata Dwornik
Połowa stron pilotażowego numeru była... pusta, a tylko jedna drukarnia w kraju była w stanie sprostać wymogom jakościowym magazynu. To oni ukuli pojęcie "socjologia biznesu" i "fundusz hedgingowy". Są autorami najbardziej prestiżowego rankingu firm na świecie. Oto historia Fortune.
Historia Le Soir. Dziennik z Belgii, który na parterze czytało się za darmo
Małgorzata Dwornik
Zaczynał od nietypowej polityki sprzedaży i artykułów pisanych osobiście przez króla. To tutaj karierę zrobił komiksowy Tintin, a do historii przeszło "fałszywe wydanie" z czasu II wojny światowej. "Le Soir" nie raz trafiał na celownik władz, cenzury, a nawet... terrorystów i hakerów.
#mediaHISTORY podcast. Słuchaj na Youtube, Spotify i Apple Podcast [LINK]
Reporterzy.info
Historia mediów i dziennikarstwa. Największe tytuły, znani dziennikarze, przełomowe wydarzenia w branży prasowej, radiowej, telewizyjnej i internetowej na świecie. Historie opracowane i opowiedziane przez Małgorzatę i Bartłomieja Dworników z tygodnika Reporterzy.info.
Podobne artykuły:
Yahoo! Historia przegranych gigantów internetu
Małgorzata Dwornik
Z pomysłu na katalog stron internetowych, który miał uporządkować bałagan w sieci, narodził się jeden z pierwszych gigantów rynku online. Jego historia to opowieść o błyskawicznym wzlocie i bolesnym upadku pod własnym ciężarem. Choć we wrześniu 2021 roku pojawiło się światełko w tunelu. Kolejne.
Barbara Walters. Królowa wywiadów niemożliwych z telewizji ABC
Małgorzata Dwornik
Karierę w mediach zaczynała w 1951 roku od reklam i produkowania programu dla dzieci. W latach 60. rozbiła szklany sufit. Jej wywiady na antenie telewizji NBC wyniosły ją na szczyt popularności. Tytuł królowej telewizji przyniosły jej programy emitowane na antenie ABC. Oto historia Barbary Walters.
POLITIKA. Historia najstarszego dziennika Serbii
Małgorzata Dwornik
W 1904 roku dziennikarz Wladislaw F. Ribnikar założył pierwszą, niezależną serbską gazetę. Oponenci wieszczyli Politice szybki upadek, rząd patrzył podejrzliwie, a czytelnicy... zachwycili się nową jakością. Ribnikar położył podwaliny pod nowoczesne, serbskie dziennikarstwo. Jego następcy mieli jednak zmienne szczęście.
Peter Arnett. Reporter wojenny, groźniejszy niż batalion Wietkongu
Małgorzata Dwornik
Arnett to ikona dziennikarstwa wojennego. Pierwszą relację z Laosu przemycił z narażeniem życia, przepływając wpław Mekong. Za materiały z Wietnamu zdobył nagrodę Pulitzera. Ma na koncie wywiady z Saddamem Husseinem i Osamą bin Ladenem. Pentagon nazywał go "zdrajcą z Bagdadu". Arnett nie owijał w bawełnę i nie dał zamknąć sobie ust.