17.10.2022 Historia mediów
Larry King. Jeden człowiek, 50 tysięcy wywiadów
BDw

[AKTUALIZACJA: 17 czerwca 2025]
1 maja 1957 roku zasiadł pierwszy raz przed mikrofonem rozgłośni WAHR na Florydzie. Czerwona lampka zapaliła się. I nic. Przez kilka sekund nie był w stanie powiedzieć ani słowa. Szef krzyknął zza szyby: "To radio. Masz mówić!". W końcu Larry wyjąkał: "To mój pierwszy dzień. Mam na imię Larry King. Jestem zdenerwowany". Tak zaczął się jego 64-letni związek z mikrofonem.
Na początek dostał poranne pasmo z muzyką. Żadnych rozmów, żadnej publicystyki. Tylko utwory, reklamy, czasem wiadomości. Ale słuchacze go polubili. Nie brzmiał jak inni - mówił zwyczajnie, czasem zająknął się albo zgubił myśl. Brzmiał jak człowiek, nie jak spiker.
Chłopak z Brooklynu, który zamilkł
Larry urodził się 19 listopada 1933 roku w Brooklynie, w rodzinie żydowskich imigrantów z Europy Wschodniej. Rodzice - Jennie i Aaron - mówili w jidysz i angielskim. Ojciec prowadził bar z jedzeniem, potem pracował w zakładach zbrojeniowych. Kiedy zmarł nagle na zawał w 1942 roku, Larry miał 9 lat. Był w szkole. Zabrano go do domu. Już wtedy wiedział, że nic nie będzie takie jak przedtem.
Po śmierci ojca matka została sama z dwójką dzieci. Rodzina musiała przeprowadzić się i korzystać z pomocy społecznej. Larry zamknął się w sobie. Stracił zainteresowanie szkołą i religią. "Przestałem rozmawiać z Bogiem" - powie po latach. Ale zaczął coraz więcej słuchać. Radio stało się jego światem.
Zamiast marzyć o karierze aktora czy sportowca, Larry chciał być tym głosem, który mówi do ludzi z głośnika. Fascynowały go spokój i rytm znanych prezenterów. Ćwiczył sam, przed lustrem, z długopisem jako mikrofonem. Nikt go tego nie uczył. Uczył się, słuchając.
Nie miał wykształcenia, ale miał cel
Po liceum nie poszedł na studia. Musiał pomagać matce. Pracował jako listonosz i dostawca. Ale szukał okazji, żeby dostać się do radia. Kiedy zatrudnił się na poczcie, specjalnie wybierał rejony blisko stacji WOR. Chodził tam codziennie, zagadywał techników, pytał, jak się czyta wiadomości. Nikt go nie traktował poważnie, ale on się nie zniechęcał.
W 1955 roku postanowił wyjechać na południe. W Nowym Jorku nic nie ruszało się do przodu. Pojechał do Miami. Miał 21 lat i żadnego doświadczenia. Pukał od drzwi do drzwi. W końcu stacja WAHR z Miami Beach dała mu pracę - nie jako prezenter, tylko pomocnik. Miał sprzątać i podawać kawę.
Ale 1 maja 1957 roku los się uśmiechnął. Prezenter nie przyszedł do pracy. Szef spojrzał na Larry’ego i powiedział: "Ty siadasz". To miała być tylko próba. Ale King już nie odszedł od mikrofonu.
Od kelnera do gwiazdy eteru
W 1958 roku Larry prowadził już swój pierwszy autorski program na żywo - z restauracji Pumpernik’s w Miami Beach. Siedział przy stoliku i zapraszał przypadkowych gości. Pierwszym rozmówcą był kelner. Po dwóch dniach przyszedł piosenkarz Bobby Darin - usłyszał program i sam poprosił o rozmowę.
Formuła była prosta: mikrofon, gość, pytanie. King nie miał scenariusza. Nie czytał z kartki. Pytał to, co przyszło mu do głowy. Słuchał. I nie przerywał. Nie bał się ciszy. Dzięki temu rozmówcy mówili więcej.
Jedna z gaf, którą wspominał z rozbawieniem, zdarzyła się podczas rozmowy z księdzem. Z rozpędu zapytał: "Ile ksiądz ma dzieci?". Gość się oburzył. Larry przeprosił, ale nie próbował się tłumaczyć. Uczył się w biegu. I słuchacze to doceniali.
Zamiast planu, obecność
Larry King nigdy nie robił notatek. Nie przygotowywał pytań z wyprzedzeniem. Uważał, że dobra rozmowa dzieje się tu i teraz - nie w głowie prowadzącego. Kiedy w 1978 roku rozpoczął emisję własnego programu w ogólnokrajowym radiu Mutual Broadcasting System, formuła pozostała niezmienna. Audycje nadawano na żywo, noc w noc, przez pięć godzin. Gość w studiu, słuchacze dzwoniący z całego kraju, otwarta linia. Zero montażu.
Jego siłą był spokój. Nie grał na czas, nie dopychał ciszy słowami. Pytał, słuchał, pozwalał odpowiadać. Czasem wtrącał krótkie "rozumiem" lub "dlaczego?". Ale nigdy nie mówił za rozmówcę. I nie próbował być mądrzejszy. To działało. Bo w świecie głośnych prowadzących, on był cichy - i właśnie dlatego skuteczny.
Zdarzały się błędy. W jednej z audycji zapytał katolickiego duchownego, ile ma dzieci. Chwilowa nieuwaga, brak przygotowania - ale też dowód na to, że King nie tworzył dystansu. Mówił do ludzi, nie do pozycji. Po wpadce przeprosił, żartował, nie dramatyzował. Dla słuchaczy nie była to wpadka - była to prawda. A z prawdy nie trzeba się tłumaczyć.
King mówił, że nie trzeba być ekspertem, żeby zadawać dobre pytania. Trzeba być obecnym. Jego rozmowy nie miały tezy. Nie miał agendy. Dla jednych był zbyt miękki, dla innych - zbyt prosty. Ale goście wracali. I mówili rzeczy, których nie mówili nigdzie indziej.
Nie tylko mikrofon
Mimo coraz większej rozpoznawalności, King nie porzucił codziennego rytmu pracy. W latach 60. i 70. prowadził różne audycje - nie tylko rozmowy, ale też sport, wiadomości, felietony. Nie bał się formatu. Próbował wszystkiego. Zdarzało się, że w ciągu jednego dnia nadawał trzy różne pasma: rano - wiadomości, po południu - sport, wieczorem - talk-show. Zmęczenie nie było wymówką. Radio było jego naturalnym środowiskiem.
W 1960 roku zadebiutował w telewizji. Program był lokalny, późnonocny, nadawany z Miami. Temat pierwszego odcinka: czy Chiny powinny zostać przyjęte do ONZ. King siedział na krześle, które się kręciło, palił papierosa i próbował utrzymać kontakt z gośćmi. Nie był zachwycony efektem. Wspominał ten występ z ironią. Ale widzowie go zapamiętali - nie za styl, tylko za szczerość.
Nie był typowym prezenterem. Nie miał głosu z reklamy ani wyglądu z plakatu. Nie ukrywał tego. Czasem mówił niewyraźnie, czasem gubił tok wypowiedzi. Ale to działało. Bo z jego mikrofonu nie biło ego, tylko ciekawość. A to w mediach było rzadkością - i dlatego się wyróżniał.
W kolejnych latach brał udział w różnych projektach - także pisarskich. Pisał felietony, współpracował z gazetami, prowadził programy terenowe. Był w ciągłym ruchu. Nie potrzebował etykiety. Wystarczył mu mikrofon i ktoś, kto chciał mówić. Format był tylko dodatkiem.
Sąd i zawieszenie
W 1971 roku King trafił na czołówki gazet - nie jako dziennikarz, ale jako oskarżony. Zarzucono mu udział w defraudacji. Sprawa dotyczyła relacji z byłym wspólnikiem finansowym. Chociaż nie postawiono formalnych zarzutów, jego reputacja w Miami mocno ucierpiała. Stracił pracę w telewizji i radiu. Nikt nie chciał go zatrudnić. Na kilka lat zniknął z eteru.
To był dla niego bolesny czas. Żył z drobnych zleceń, pisał do lokalnych gazet, próbował utrzymać się w mediach. Ale nie zrezygnował. Powtarzał, że zrobił błąd, że dał się wciągnąć w niejasne interesy - ale że nigdy nikogo nie chciał oszukać. Dla niektórych był spalony. Ale radio nie zapomniało.
W 1978 roku stacja Mutual Broadcasting System zaproponowała mu nocny program na żywo. King miał wtedy 45 lat. Wrócił do studia bez fanfar, bez zapowiedzi. Znowu usiadł przy mikrofonie. I znowu zaczął mówić - tym samym tonem, co zawsze.
To był jego powrót. Program okazał się hitem. Słuchacze dzwonili z całych Stanów. King rozmawiał z lekarzami, pisarzami, prezydentami, ale też z ludźmi, którzy chcieli po prostu coś powiedzieć. Nie zmienił stylu. Nadal pytał krótko. Nadal nie przerywał. I nadal nie udawał, że wszystko wie.
Przed CNN
Na początku lat 80. Larry King był już znaną postacią radiową w całym kraju. Ale jeszcze nie był "tym" Larrym Kingiem - symbolem rozmowy, jakiego znała później cała Ameryka. Pracował codziennie, czasem po 12 godzin. Oprócz programu na żywo pisał felietony, prowadził wydarzenia na żywo, występował jako gość w innych audycjach. Nie szukał łatwej drogi.
Jego rozpoznawalność rosła. Coraz częściej proszono go o rozmowy z politykami, ekspertami, ludźmi kultury. Ale on nie zmieniał podejścia. Nadal nie robił notatek. Nadal siadał z pustą kartką. Wierzył, że najciekawsze pytania powstają w trakcie rozmowy, nie przed nią.
Ufasz newsom stworzonym przez AI? [PL NAPISY] 👇

Nie wszystkim się to podobało. Krytycy zarzucali mu brak przygotowania. Ale słuchacze byli po jego stronie. Bo rozmowy Larry’ego Kinga nie były akademickie. Były prawdziwe. A to - jak pokazał czas - wystarczało, żeby zbudować zaufanie.
W 1985 roku jego styl trafił do telewizji CNN. Ale zanim to się stało, Larry przez prawie trzydzieści lat budował swoją markę powoli, konsekwentnie, bez hałasu. Zaczynając od pustego studia i mikrofonu - dokładnie tak, jak lubił najbardziej.
Godzina z każdym, kto miał coś do powiedzenia
Rok 1985 był dla Larry’ego Kinga momentem przełomu. CNN - ogólnokrajowa stacja informacyjna nadająca 24 godziny na dobę - zaprosiła go do poprowadzenia autorskiego programu. "Larry King Live" miał być talk-show bez scenografii, bez skomplikowanego montażu, bez rozpraszaczy. Jeden prowadzący, jeden gość, jedna godzina. Emisja - codziennie o 21:00 czasu wschodniego.
Zasiadł przed kamerą w białej koszuli, z charakterystycznymi szelkami, mikrofonem z lat 50. i kubkiem z logo. Przed nim - politycy, pisarze, aktorzy, sportowcy, działacze, celebryci, naukowcy. Bez względu na to, kto siedział naprzeciwko, styl Kinga się nie zmieniał. Pytał krótko, nie wchodził w słowo, nie moralizował.
Pierwszym gościem programu był gubernator Nowego Jorku Mario Cuomo. Potem pojawili się kolejno: Ronald Reagan, Frank Sinatra, Elizabeth Taylor, Al Gore. Ale także osoby mniej znane - autorzy książek, rodziny ofiar, zwykli obywatele w ważnych sprawach. King przyjmował każdego, kto miał coś do powiedzenia. Jego studio było dostępne dla wszystkich.
Program szybko zdobył ogromną popularność. W szczytowych momentach oglądało go ponad milion widzów dziennie. King nie podnosił głosu. Nie grał prowadzącego. Po prostu siedział i pytał: "Jak się pan z tym czuje?", "Dlaczego pan tak uważa?", "Co pan by powiedział dzisiaj?". W epoce coraz głośniejszych mediów - to była nowość.
Rozmowa jako akt zaufania
Nie robił show. Nie próbował błyszczeć. Goście mówili więcej niż planowali, bo czuli się bezpiecznie. U Kinga nie musieli się bronić. Mieli przestrzeń, by opowiedzieć swoją wersję. Nie każdy to rozumiał. Krytycy zarzucali mu brak dociekliwości. Ale dla widzów właśnie to było wartością - cisza, która pozwala mówić.
Wielu gości wspominało, że rozmowa z Kingiem była pierwszą, w której czuli się naprawdę wysłuchani. Nie bali się błędu, bo wiedzieli, że nikt im nie przerwie ani nie wykorzysta potknięcia. King nie był sądem. Był gospodarzem. Dawał miejsce i czas. A w świecie telewizji - to była rzadkość.
Nie unikał tematów trudnych. Rozmawiał o chorobach, śmierci, przemocy, wojnie. Ale nigdy nie zaczynał od sensacji. Zawsze od człowieka. Dzięki temu ludzie, którzy zwykle milczeli, zgadzali się mówić właśnie do niego. Bo wiedzieli, że nie zostaną skrzywdzeni.
Z czasem rozmowy Kinga stały się źródłem cytatów, analiz i emocji. Bywało, że jedno jego pytanie zmieniało bieg publicznej dyskusji. Ale on nigdy nie przypisywał sobie tej roli. Mówił: "Ja tylko pytam". I to wystarczało, żeby Ameryka słuchała.
Mikrofon na linii frontu
Program "Larry King Live" był również przestrzenią na reakcję w czasie rzeczywistym. Po ataku na World Trade Center, po zamachu w Oklahomie, po katastrofie promu kosmicznego - to do Kinga zapraszano pierwszych świadków, urzędników, rodzinnych rzeczników. Jego studio stawało się wtedy miejscem wspólnoty. Pytania były proste. Ale głosy, które się tam pojawiały, miały ogromne znaczenie.
W czasie międzynarodowych kryzysów King potrafił połączyć się z liderami i ekspertami z całego świata. W jednym z wydań rozmawiał z Yasserem Arafatem, w innym - z Lechem Wałęsą. Nie robił z tego widowiska. Po prostu łączył się i pytał: "Jak pan to widzi?".
Dzięki tej formule, jego program bywał pierwszym miejscem, gdzie padały kluczowe oświadczenia. Gdy ktoś chciał dotrzeć do masowej widowni z przekazem - wybierał Kinga. Wiedział, że zostanie wysłuchany. I że nie zostanie skompromitowany.
Program był także sceną dla tematów społecznych: kryzys HIV, kara śmierci, opieka zdrowotna, edukacja, bezdomność. Gośćmi byli zarówno specjaliści, jak i osoby, których te problemy dotykały bezpośrednio. King nie rozdzielał ich. Każdy miał to samo miejsce przy mikrofonie.
Styl, który nie starzeje się na antenie
W ciągu 25 lat trwania programu (1985-2010) Larry King przeprowadził ponad 30 tysięcy wywiadów. I nigdy nie zmienił stylu. Nie zaczął mówić szybciej. Nie podniósł głosu. Nie używał modnych zwrotów. Kiedy pytano go, dlaczego nie przygotowuje notatek, odpowiadał: "Bo chcę słuchać, a nie planować".
Często nie znał zawczasu tematu rozmowy. Wchodził do studia z pustą kartką. I to nie była poza. Po prostu wiedział, że dobra rozmowa wynika z obecności, nie z harmonogramu. Dzięki temu jego pytania były autentyczne, nie mechaniczne.
W 2010 roku King zakończył emisję programu w CNN. Ostatnim gościem był Bill Clinton. Podziękował widzom, zespołowi, żonie i dzieciom. Ale nie mówił o końcu. Wiedział, że rozmowa nie potrzebuje stacji. Potrzebuje pytania. A to wciąż miał do zaoferowania.
Po odejściu z CNN nie przeszedł na emeryturę. Przeniósł się do internetu. Prowadził podcasty, rozmowy w serwisach streamingowych, pisał felietony. Niezależnie od formy - nadal słuchał. I nadal potrafił zapytać tak, że rozmówca zapominał, że siedzi przed kamerą.
Mikrofon nigdy nie był wyłączony
Po zakończeniu programu "Larry King Live" w grudniu 2010 roku, Larry nie zniknął z przestrzeni medialnej. Miał wtedy 77 lat, ale nie planował emerytury. Natychmiast zaczął pracę nad nowym formatem - rozmowami w sieci. Przeniósł swój styl do internetu. Nie zmienił tonu, nie przyspieszył tempa. Nadal siadał naprzeciwko rozmówcy i zadawał pytanie: "Co pan o tym sądzi?".
Występował w podcastach, prowadził audycje w kanałach internetowych, pojawiał się w mediach społecznościowych. Swoją obecność w nowej przestrzeni traktował jak kolejny etap - nie jako próbę powrotu. Wiedział, że sposób, w jaki rozmawia, działa niezależnie od medium. I miał rację.
Prowadził rozmowy z ludźmi z różnych środowisk - młodymi twórcami, ekspertami, politykami nowego pokolenia. Nie próbował być "na czasie". Pytał tak samo jak w latach 70. lub 90. To rozmówcy się zmieniali. On pozostawał sobą.
Nie szukał potwierdzenia. Wiedział, co potrafi. Wiedział też, że rozmowa nadal ma sens - o ile ktoś naprawdę słucha. I właśnie dlatego wciąż miał odbiorców. Nawet jeśli nie mieli pojęcia, kim był kiedyś, chcieli go słuchać dzisiaj.
Ciało słabło, głos nie
W 2019 roku przeszedł zawał serca. Nie pierwszy w jego życiu - problemy kardiologiczne towarzyszyły mu od lat 80. Przeszedł wtedy poważną operację na otwartym sercu i od tego czasu był pod stałą kontrolą lekarzy. Ale tym razem organizm reagował wolniej. Po wyjściu ze szpitala przyznał, że musi zwolnić. Ale nie zrezygnował z pracy.
W 2020 roku jego stan zdrowia znów się pogorszył. W styczniu 2021, w wieku 87 lat, trafił do szpitala z powodu zakażenia wirusem COVID-19. Jego stan był poważny. Lekarze mówili, że walczy z pełnym zaangażowaniem. Przez kilkanaście dni był hospitalizowany w Los Angeles. Rodzina była przy nim.
23 stycznia 2021 roku Larry King zmarł. O śmierci poinformowano oficjalnie za pośrednictwem jego fundacji. Świat stracił głos, który przez dekady rozmawiał z Ameryką. I z nią nie dyskutował - tylko słuchał. Media podały krótką notatkę: "Nie żyje Larry King, miał 87 lat". Ale za tym zdaniem kryły się tysiące godzin rozmów.
Po jego odejściu wspominali go dziennikarze, politycy, aktorzy, zwykli słuchacze. Nie mówiono o nim jak o celebrycie. Mówiono: "To był człowiek, który umiał słuchać". I to była najtrafniejsza definicja jego pracy.
Dziedzictwo w słowach
Larry King nigdy nie prowadził jednego wywiadu w ten sam sposób. Miał metodę - ale nie miał szablonu. Z każdym rozmówcą rozmawiał inaczej. Z prezydentem nie był bardziej uprzejmy niż z poetą. Z gwiazdą kina nie był mniej skupiony niż z rodzicem po tragedii. Dla każdego miał czas. I tę samą uwagę.
Nie budował siebie na kontrowersjach. Nie przerywał, nie oceniał, nie uciekał się do dramaturgii. Nie był interesujący, bo był efektowny. Był interesujący, bo był obecny. Dzięki temu jego rozmowy nie starzeją się - nadal brzmią aktualnie, nadal są źródłem emocji i informacji.
Wiele z nich przeszło do historii: rozmowy z Mandelą, Gorbaczowem, Michaelem Jordanem, Lizą Minnelli, Stephenem Hawkingiem. Ale równie ważne były te z osobami, których nikt poza Kingiem nie zaprosiłby do studia. Bo to nie nazwisko decydowało, tylko to, czy człowiek miał coś do powiedzenia.
Nie zostawił po sobie jednej tezy. Nie miał potrzeby zamykania świata w zdaniu. Ale zostawił styl. Sposób bycia w rozmowie. Sposób słuchania. I to jest coś, czego nie da się podrobić ani zautomatyzować.
Pięćdziesiąt tysięcy razy "dlaczego?"
Podczas całej swojej kariery Larry King przeprowadził około 50 tysięcy wywiadów. Nie ma drugiego dziennikarza, który zrobiłby ich więcej w takim formacie - bez scenariusza, na żywo, z każdym możliwym typem gościa. Od zwykłych ludzi po prezydentów, od naukowców po dzieci. Każdy był ważny.

Nigdy nie próbował być ekspertem. Ale stał się mistrzem rozmowy. Nie jako mówca - jako słuchacz. To była jego największa siła. I dlatego właśnie jego głos zostanie zapamiętany nie jako krzyk, ale jako spokojne, rzeczowe pytanie: "Dlaczego?" Po jego śmierci CNN po raz ostatni pokazała planszę z napisem "Larry King Live". A potem - ciszę. I w tej ciszy najlepiej było słychać, jak bardzo brakowało jego pytania.
Często w wywiadach żartował, że liczy na wybaczenie ojca za to, iż mimo jego zakazów i przestróg rozmawiał z tyloma nieznajomymi. W autobiografii "My Remarkable Journey" King napisał słynne zdanie, które do dziś jest najlepszym przepisem na drobty wywiad:
"Nic, co dziś powiem, nie nauczy mnie niczego. Jeśli więc mam się czegoś nauczyć, muszę to zrobić, słuchając. Nigdy nie nauczyłem się niczego, kiedy to ja mówiłem".
Kalendarium Larrego Kinga:
- 1933, 19 listopada - na świat przychodzi Leibel Zeiger czyli Larry King
- 1957 - pierwsza praca w radio WAHR (mycie podłóg)
- 1957, 1 maja - King po raz pierwszy siada przed mikrofonem
- 1958-1961 - wywiady w restauracji Pumpernik’s na antenie stacji WIOD
- 1960, maj - pierwszy program telewizyjny, "Miami Undercover"
- 1961 - debiut jako aktor (serial telewizyjny "Miami Undercover")
- 1965 - King zostaje felietonistą w Miami Herald
- 1971, 20 grudnia - Larry King trafia do aresztu. Traci pracę, rodzinę i przyjaciół
- 1972-1975 - dziennikarz wyjeżdża do Luizjany gdzie ima się różnych prac
- 1975 - powrót na Florydę, do WIOD. Poprowadził program "Sports-s-la- King"
- 1978, 30 stycznia - pierwszy program z serii "King-aholics" przemianowany na "Larry King Show"
- 1982 - "Larry King Show" trafiło do telewizji kablowej
- 1982 - nagroda Peabody Award dla Kinga ( po raz drugi w 1992)
- 1982-2001 - King był felietonistą USA Today
- 1985, 3 czerwca - premiera "Larry King Live" w CNN
- 1987, 24 lutego - King doznał rozległego ataku serca
- 1988 - powstaje fundacja non-profit Larry King Cardiac Foundation
- 1994 - nagroda Scopus
- 1994, 1 kwiecień i 2002 - show poprowadziła lalka-muppet żaba Kermit
- 1994, 27 maja - ostatni radiowy program "Larry King Show"
- 1995-1997 - 10 nagród Cable ACE
- 2001, 24 września - ostatni felieton w "USA Today"
- 2003, kwiecień - premiera powieści "Kinga Księżyc nad Manhattanem: Mystery & Mayhem"
- 2005, 3 września - specjalny program, How You Can Help, w ramach pomocy poszkodowanym po przejściu huraganu Katrina
- 2007, 11 kwietnia - King został pierwszym laureatem nagrody im. Hugh Downsna
- 2007, maj - jubileusz 50-lecia pracy zawodowej
- 2008 - nagroda Gold Mike za całokształt pracy
- 2009, maj ukazuje się biografia Kinga "My Remarkable Journey"
- 2010, 29 czerwca - King ogłasza swoje odejście z CNN
- 2010, 16 grudnia - ostatni program "Larry King Live"
- 2011, 14 kwietnia - premiera programu "Larry King: Stand Up"
- 2012, marzec - King współzałożycielem stacji telewizyjnej Ora TV
- 2012, 17 lipca - premiera talk show "Larry King Now"
- 2013, 13 czerwca - emisja pierwszego odcinka "Politicking with Larry King"
- 2021, 23 stycznia - śmierć Larry Kinga
źródła:
- https://web.archive.org/web/20120326161423/http://articles.cnn.com/2009-05-05/entertainment/larry.king.book.radio_1_larry-king-show-theme-song-larry-zeiger?_s=PM%3ASHOWBIZ
- https://web.archive.org/web/19990507143544/http://www.achievement.org/autodoc/page/kin0int-5
- https://www.jewishvirtuallibrary.org/larry-king
- https://www.bbc.com/news/world-us-canada-55523881
- https://web.archive.org/web/20160303222855/http://articles.sun-sentinel.com/1991-06-30/features/9101230817_1_larry-king-radio-show-previous-show/2
- https://consent.yahoo.com/v2/collectConsent?sessionId=3_cc-session_ac497eda-dbf4-41af-a7c9-ec382e957026
- https://www.youtube.com/watch?v=FQQdj13JfL8
- https://web.archive.org/web/19990507135808/http://www.achievement.org/autodoc/page/kin0int-3
- https://web.archive.org/web/20100410051118/http://www.whyfame.com/celebrities/television/larry_king_60696.php
- https://web.archive.org/web/20141129041457/http://articles.sun-sentinel.com/1988-01-31/features/8801070156_1_larry-king-larry-zeiger-oral-roberts
- https://soaphub.com/entertainment/larry-king-a-beloved-talk-show-icon-has-passed-away-at-age-87/
- https://news.google.com/newspapers?nid=1350&dat=19810104&id=7DBPAAAAIBAJ&pg=3792,4986335
- https://web.archive.org/web/20141217064712/http://articles.sun-sentinel.com/1992-12-14/features/9203060629_1_larry-king-stations-ratings
- https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/larry-king-dziennikarz-zmarl-koronawirus
- https://vault.si.com/vault/1985/07/29/hes-the-king-of-the-airwaves
- https://en.wikipedia.org/wiki/Larry_King#Personal _life
- https://eu.usatoday.com/picture-gallery/life/tv/2019/04/29/larry-king-gallery-through-years/3619532002/
- https://www.gq.com/story/larry-king-bernie-madoff-little-league-son
- https://www.latimes.com/obituaries/story/2021-01-23/larry-king-dead-at-87
- https://bestclassicbands.com/larry-king-obituary-cnn-1-23-2111/
- https://www.paleycenter.org/collection/item/?q=see&p=117&item=B:64358
- https://iucat.iu.edu/iub/1089016
- https://edition.cnn.com/2007/US/03/21/larry.king.tucker/
- https://transcripts.cnn.com/show/lkl/date/2003-03-21/segment/00
- https://www.kbzk.com/cnn-national/2018/12/06/larry-king-fast-facts/
- https://www.britannica.com/biography/Larry-King
- https://www.thedailybeast.com/larry-kings-russian-tv-dilemma-it-would-be-bad-if-they-tried-to-edit-out-things-i-wouldnt-put-up-with-it
- https://newrepublic.com/article/114301/larry-king-now-and-politicking-his-post-cnn-career-surprising
PRZERWA NA REKLAMĘ
Najnowsze w dziale Historia mediów:
Népszava. Historia najstarszej gazety na Węgrzech
Małgorzata Dwornik
Pierwszy redaktor ukrywał się pod pseudonimem, a dziennik drukowano po węgiersku i niemiecku. Redakcję niszczyło wojsko, dziennikarze ginęli w falach Dunaju. Najstarsza gazeta Węgier przetrwała monarchię, dyktatury i rewolucję. I trwa do dziś.
Kuensel. Historia dziennika z Bhutanu, który czytali nawet niepiśmienni
Małgorzata Dwornik
Rockman na czele redakcji, gazeta bez reklam, wiadomości w komiksach i kolportaż przez kierowców autobusów. Historia Kuensel, pierwszej gazety Bhutanu, sięga 1965 roku, ale dopiero dekadę później wszystko zaczęło się na serio. Z pomocą Japończyków i młodego dziennikarza, po kursach w Australii.
Thai Rath. Historia najstarszego dziennika Tajlandii
Małgorzata Dwornik
Gazeta, którą ostrzelano z granatników, osiągnęła nakład ponad miliona egzemplarzy. Jej założyciel budował szkoły i czarterował samoloty, by drukować zdjęcia walk bokserskich szybciej niż konkurencja. Thai Rath to nie tylko gazeta. To medialne imperium, które powstało... na wszelki wypadek.
Podobne artykuły:
Granma, czyli Babcia. Historia najbardziej komunistycznej gazety Kuby
Małgorzata Dwornik
Jak można przeczytać w hiszpańskiej Wikipedii słowo GRANMA pochodzi od nieformalnego, graficznego i fonetycznego wyrazu angielskiego - babcia (grandmother), co w argocie (slangu) amerykańskim oznacza „babkę”. Dla Kubańczyków z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych to jednak symbol wolności i rewolucji kubańskiej.
Pravda od stu lat. Historia najstarszej gazety ze Słowacji
Małgorzata Dwornik
Ponad ćwierć miliona czytelników wydania drukowanego i 2,5 miliona internautów, odwiedzających strony internetowe plasuje dziennik Pravda w ścisłej czołówce mediów w Słowacji. Na tę pozycję tytuł pracował równo sto lat. Jednak przez ten czas wiele razy musiał zmieniać twarz, poglądy, a czasem nawet nazwę.
Historia O Globo. Więcej niż gazety z Brazylii
Małgorzata Dwornik
Przez 95 lat zasłużyła na miano “Narodowego Dziennika”. Jest drugą najbardziej poczytną gazetą w Brazylii z nakładem 323172 sztuk. Dostępna w mediach społecznościowych i w wersji mobilnej. Bierze czynny udział w życiu całego kraju. Zdobywa nagrody ale też je funduje. Oto historia dziennika "O Globo".
Delo. Historia słoweńskiej gazety z tradycją, którą kupił... browar
Małgorzata Dwornik
1 maja 1959 roku, w piątek, pod wspólnym tytułem "Delo", czyli "Praca" ukazał się pierwszy numer gazety, która powstała z połączenia tytułów Ljudska pravica i Slovenski poročevalec. Była jednym z najsilniejszych słoweńskich tytułów w czasach Jugosławii i w pierwszych latach niepodległości Słowenii. Wiek XXI okazał się jednak czasem katastrofy.