14.05.2008 Prawo w mediach
Ministerialna sieć dezinformacji
Tomasz Bonek, Bartosz Chochołowski, Money.pl, raport opublikowany 19 lipca 2006 w portalu Money.pl
materiał publikuję za zgodą kierownictwa redakcji
Strony internetowe ministerstw to zło konieczne dla urzędników. Zdarza się, że zawierają nieaktualne dane. Trudno się po nich poruszać, a w dodatku z reguły informacje napisane są hermetycznym, urzędniczym żargonem. Mało który resort odpowiada też na maile wysłane przez internautów. Redakcje portalu Money.pl i Rzeczpospolitej przeanalizowały, jak administracja rządowa radzi sobie w sieci.
Na dodatek, na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie ma danych teleadresowych Ministerstwa Gospodarki Morskiej.
Żeby zamieszanie było jeszcze większe, na stronie KPRM zamieszczony jest link do Ministerstwa Gospodarki Morskiej, prowadzący na stronę Ministerstwa Transportu i Budownictwa, które oficjalnie już nie istnieje. Można odnieść wrażenie, że minister gospodarki morskiej to ta sama osoba, co minister transportu. Nikt też nie uznał za stosowne, aby na nieaktualnej stronie zamieścić choć jedno zdanie wyjaśnienia, że zaszły zmiany i są trzy ministerstwa, zamiast jednego.
Jak więc zorientować się, za co odpowiedzialne są nowe jednostki administracji? Wydawać się może, że wystarczy napisać e-mail z prośbą o udzielenie informacji. Niestety, to tylko złudna nadzieja. Na odpowiedź można się nie doczekać.
Ludzie listy piszą, urzędnicy nie odpowiadają
Założyliśmy prywatny adres e-mail na jednym z ogólnodostępnych portali. Jako mieszkanka Wrocławia o imieniu Krystyna, wysłaliśmy proste pytania na oficjalne adresy mailowe umieszczone na stronach ministerstw. Skutki są żałosne.
Z urzędów, które nam odpowiedziały, dwa zasługują na pochwałę: MON odpowiedziało nam po 8 minutach. MPiPS potrzebowało tygodnia, ale za to otrzymaliśmy wyczerpujący elaborat, który znacznie przekraczał nasze oczekiwania. Pracownicy tego resortu naprawdę poważnie traktują internetowych petentów.
Niestety, pozostałe ministerstwa milczą do dziś.
Ministerstwo wprowadza w błąd
Strony www administracji rządowej zawierają błędy, najczęściej wynikające z braku aktualizacji danych. Przyjrzeliśmy się np. Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Słowa krytyki należą się przede wszystkim za bazę gmin i powiatów. Kiedy przygotowywaliśmy ten raport kilka gmin, mimo że uzyskały prawa miejskie, nadal widniało w zestawieniach i wyszukiwarce jako wiejskie, a nie miejskie, czy miejsko-wiejskie. W związku z tym - według MSWiA - ich organami naczelnymi nadal byli wójtowie, a nie burmistrzowie. Tak było w przypadku Olszyny, Prószkowa, Zakliczyna, Rzgowa, Tarczyna i Czchowa.
Błędy są także w danych teleadresowych, bo po zmianie przynależności niektórych gmin do stref numeracyjnych nie zaktualizowano bazy danych. Dotyczy to m.in. takich gmin jak: Gromadka, Goniądz, Zawady, Perlejewo, Karniewo, Rozogi, Trzemeszno.
Nic więc dziwnego, że resort nie wysyła też newslettera, na który można się zapisać na jego stronach. Po co więc go reklamuje? Podobne problemy z biuletynem informacyjnym ma byłe Ministerstwo Transportu i Budownictwa - ostatni mailing został wysłany do subskrybentów pół roku temu.
Drugim przykładem dość luźnego podejścia do aktualności danych jest Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Otóż w informacjach o regionach widnieją dane dotyczące bezrobocia oraz PKB w poszczególnych województwach z... 2003 roku. Mamy tylko nadzieję, że na ich bazie resort nie tworzy planów rozwoju regionów.
Również z tej strony można się dowiedzieć, że w Polsce nie ma interesujących inwestycji współfinansowanych z unijnych pieniędzy. Taki można wysnuć wniosek, skoro na przykład pod hasłem "Najciekawsze projekty w województwie podlaskim" czytamy o modernizacji wagonów: wyremontowano dwa składy, zainstalowano gniazdka elektryczne i ogrzewanie nawiewowe, a także odnowiono toalety.
Dla kogo są strony rządowe?
Niektóre witryny ewidentnie kierowane są do urzędników i wąskiego grona specjalistów. Cechują je: nieatrakcyjny wygląd strony, hermetyczny język zamiast zwięzłych informacji, opasłe raporty do ściągnięcia, albo tabelki. Koronnym przykładem jest tu Ministerstwo Skarbu Państwa. A przecież ten resort mógłby wykorzystać swoją witrynę do celów edukacyjnych. Gdyby były tam przyjaźnie podane informacje, za co resort odpowiada, na czym polega prywatyzacja, jakie są z niej korzyści, co zyskują pracownicy prywatyzowanych przedsiębiorstw - z pewnością wokół "wyprzedaży majątku narodowego" byłoby znacznie mniej niedomówień.
Przeciwieństwem jest m.in. strona Ministerstwa Edukacji. Wiele praktycznych informacji, nawet numer infolinii, na którą można dzwonić z różnymi problemami. Minusem jest to, że infolinia czynna jest tylko w godzinach 12-16.
Cenne i przystępnie podane informacje ma Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Ciekawe rzeczy znajdą tu na przykład osoby szykujące się do wyjazdu do pracy za granicę.
Wydawałoby się, że wiele porad powinno być na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tym bardziej, że coraz większa grupa Polaków lubi podróżować po świecie. I są takie informacje, ale nie zawsze podane w przystępny sposób.
Strona urzędowa może także służyć promowaniu szefa resortu, jak ma to miejsce w przypadku Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Większość głównej strony poświęcona jest ministrowi Andrzejowi Lepperowi.
Prawie przy każdej informacji widnieją zdjęcia szefa resortu. Tak więc w pierwszym rzucie internauta poznaje opis spotkań Andrzeja Leppera. Co ciekawe, z informacji tam zawartych wynika, że w całym resorcie tylko minister bywa na spotkaniach - o tym co porabiają wiceministrowie niewiele wiemy.
Ciekawym przykładem jest strona MON-u. Resort ten zrobił ogromny skok od epoki, kiedy wszystko było tam ściśle tajne i poufne. Nie dość, że na stronach jest bardzo wiele informacji, to na maile z pytaniami odpowiadają błyskawicznie.
Jednak MON-owską stronę warto byłoby uporządkować, posegregować informacje. Jest ich tam tak dużo, że łatwo się zagubić i nic nie znaleźć. Nie działają też wszystkie linki - chcieliśmy zobaczyć jednostki pływające - flotę naszej armii - ale niestety nie udało nam się. Pooglądać za to można karabiny i pistolety.
Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznajemy dużego plusa za funkcjonalną wyszukiwarkę ludzi nauki.
Godna krytyki jest natomiast strona Ministerstwa Finansów - na brak informacji nie można tam narzekać, ale niektóre ciężko znaleźć. Poza tym strona jest brzydka i przeładowana. Najgorsze jednak jest to, że pod (dość popularnym) programem Mozilla, źle działa Biuletyn Informacji Publicznej. Skoro korzystać z niego mogą tylko użytkownicy programu Explorer, to nie jest już to Biuletyn Informacji Publicznej, tylko informacja dla wyselekcjonowanych internautów.
Plusem strony MF jest spory zbiór linków do resortów finansów innych krajów oraz różnych innych instytucji.
Tylko dla sokolich oczu
Kilka resortów uznało, że osoby słabowidzące i niedowidzące nie chcą korzystać z ich zasobów i nie stworzyły wersji dźwiękowej, albo tekstowej - bez obrazków za to z czcionką o regulowanej wielkości. Oto spis instytucji, które nie dbają o informowanie osób ze słabszym wzrokiem:
* Ministerstwo Edukacji Narodowej
* Ministerstwo Finansów
* Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
* Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
* Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi
* Ministerstwo Sprawiedliwości
* Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Są też inne paradoksy. Resort ma wersję strony dla niedowidzących, ale ikonka, która do niej prowadzi jest tak mała, że nawet osoba bez żadnej wady może jej nie znaleźć. Tak jest np. na stronie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.
Rządowe strony www nie wytrzymują konfrontacji również z rządowymi programami e-administracji. Niebawem mamy rozliczać się z fiskusem online, a na początku przyszłej dekady także większość spraw urzędowych mamy załatwiać przez internet. Chcemy gonić Estonię, gdzie już dziś 60 proc. spraw urzędowych da się zrealizować przez sieć, a póki co od większości resortów nawet nie można otrzymać odpowiedzi na zadane mailem pytanie...
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Pandora Gate. Największa afera na polskim YouTube
PSMM
Sylwester Wardęga wstrząsnął polskim YouTubem. Wszystko za sprawą publikacji filmu będącego wynikiem śledztwa w sprawie niewłaściwych zachowań internetowych twórców wobec niepełnoletnich. Film bije rekordy popularności.
Prawo prasowe - omówienie
Agnieszka Osińska
Przez prawo prasowe sensu stricto należy rozumieć Ustawę z 26.01.1984r. Ustawa pochodzi z okresu, w którym prawa i wolności obywatelskie były ograniczone.
Dane osobowe w sieci i model T-Form. Badanie Akademii Koźmińskiego
prof. Grzegorz Mazurek, dr Karolina Małagocka
Naukowcy z Katedry Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego przeanalizowali, jak powinien wyglądać idealny transfer danych osobowych między użytkownikami internetu a markami. Opracowali model T-Form. Trzy litery „t” to Transparency, Type of data i Trust. Transparentność, typ danych i zaufanie.
Po co władzom dane osobowe abonentów? Analiza kancelarii Skarbiec
Robert Nogacki
Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji oraz Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji są zaniepokojone faktem zobowiązywania przedsiębiorców telekomunikacyjnych do przekazywania do GUS szczegółowych danych osobowych abonentów usług telefonicznych.
Zdjęcia w mediach społecznościowych i prawo. Porady Legalnej Kultury
Sara Dobrzańska
Czy zdjęcia publicznie udostępnione na Facebooku i Instagramie wciąż są nasze? Czy możemy publikować zdjęcia, na których są inne osoby? Na co się zgadzamy korzystając z portali społecznościowych?
Nielegalne treści w internecie. Polacy wydają na nie 900 mln zł rocznie
Newseria
Co drugi internauta w Polsce korzysta z nielegalnych źródeł treści. Największym zainteresowaniem cieszą się źródła plików wideo oraz audiobooków. Płacąc pirackim serwisom kilka lub kilkanaście złotych miesięcznie, Polacy zasilają je sumą około 900 mln zł rocznie.
Prywatne blogi podlegają prawu krajowemu
Michał Kot
W prawie unijnym głównym aktem prawnym regulującym kwestie odpowiedzialności za treści zamieszczane w internecie jest dyrektywa o handlu elektronicznym z 2000 roku.