menu szukaj
tygodnik internetowy ISSN 2544-5839
nowe artykuły w każdy poniedziałek
tytuł monitorowany przez IMM i PSMM
zamknij
banner OOO Przekaż Datek

14.05.2008 Prawo w mediach

Ministerialna sieć dezinformacji

Tomasz Bonek, Bartosz Chochołowski, Money.pl, raport opublikowany 19 lipca 2006 w portalu Money.pl
materiał publikuję za zgodą kierownictwa redakcji

Strony internetowe ministerstw to zło konieczne dla urzędników. Zdarza się, że zawierają nieaktualne dane. Trudno się po nich poruszać, a w dodatku z reguły informacje napisane są hermetycznym, urzędniczym żargonem. Mało który resort odpowiada też na maile wysłane przez internautów. Redakcje portalu Money.pl i Rzeczpospolitej przeanalizowały, jak administracja rządowa radzi sobie w sieci.

Choć już ponad dwa miesiące temu zlikwidowano Ministerstwo Transportu i Budownictwa (5 maja 2006 r. - przypomina red.) i utworzono trzy resorty: Ministerstwa Transportu, Ministerstwa Budownictwa oraz Ministerstwa Gospodarki Morskiej, nowe nie mają swoich stron www. Nadal działa i jest aktualizowana witryna poprzednika, w dodatku także pod adresem www.mi.gov.pl, czyli jeszcze starszego tworu - Ministerstwa Infrastruktury.

Na dodatek, na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie ma danych teleadresowych Ministerstwa Gospodarki Morskiej.

Żeby zamieszanie było jeszcze większe, na stronie KPRM zamieszczony jest link do Ministerstwa Gospodarki Morskiej, prowadzący na stronę Ministerstwa Transportu i Budownictwa, które oficjalnie już nie istnieje. Można odnieść wrażenie, że minister gospodarki morskiej to ta sama osoba, co minister transportu. Nikt też nie uznał za stosowne, aby na nieaktualnej stronie zamieścić choć jedno zdanie wyjaśnienia, że zaszły zmiany i są trzy ministerstwa, zamiast jednego.

Jak więc zorientować się, za co odpowiedzialne są nowe jednostki administracji? Wydawać się może, że wystarczy napisać e-mail z prośbą o udzielenie informacji. Niestety, to tylko złudna nadzieja. Na odpowiedź można się nie doczekać.

Ludzie listy piszą, urzędnicy nie odpowiadają

Założyliśmy prywatny adres e-mail na jednym z ogólnodostępnych portali. Jako mieszkanka Wrocławia o imieniu Krystyna, wysłaliśmy proste pytania na oficjalne adresy mailowe umieszczone na stronach ministerstw. Skutki są żałosne.

Z urzędów, które nam odpowiedziały, dwa zasługują na pochwałę: MON odpowiedziało nam po 8 minutach. MPiPS potrzebowało tygodnia, ale za to otrzymaliśmy wyczerpujący elaborat, który znacznie przekraczał nasze oczekiwania. Pracownicy tego resortu naprawdę poważnie traktują internetowych petentów.

Niestety, pozostałe ministerstwa milczą do dziś.

Ministerstwo wprowadza w błąd

Strony www administracji rządowej zawierają błędy, najczęściej wynikające z braku aktualizacji danych. Przyjrzeliśmy się np. Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Słowa krytyki należą się przede wszystkim za bazę gmin i powiatów. Kiedy przygotowywaliśmy ten raport kilka gmin, mimo że uzyskały prawa miejskie, nadal widniało w zestawieniach i wyszukiwarce jako wiejskie, a nie miejskie, czy miejsko-wiejskie. W związku z tym - według MSWiA - ich organami naczelnymi nadal byli wójtowie, a nie burmistrzowie. Tak było w przypadku Olszyny, Prószkowa, Zakliczyna, Rzgowa, Tarczyna i Czchowa.

Błędy są także w danych teleadresowych, bo po zmianie przynależności niektórych gmin do stref numeracyjnych nie zaktualizowano bazy danych. Dotyczy to m.in. takich gmin jak: Gromadka, Goniądz, Zawady, Perlejewo, Karniewo, Rozogi, Trzemeszno.

Nic więc dziwnego, że resort nie wysyła też newslettera, na który można się zapisać na jego stronach. Po co więc go reklamuje? Podobne problemy z biuletynem informacyjnym ma byłe Ministerstwo Transportu i Budownictwa - ostatni mailing został wysłany do subskrybentów pół roku temu.

Drugim przykładem dość luźnego podejścia do aktualności danych jest Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Otóż w informacjach o regionach widnieją dane dotyczące bezrobocia oraz PKB w poszczególnych województwach z... 2003 roku. Mamy tylko nadzieję, że na ich bazie resort nie tworzy planów rozwoju regionów.

Również z tej strony można się dowiedzieć, że w Polsce nie ma interesujących inwestycji współfinansowanych z unijnych pieniędzy. Taki można wysnuć wniosek, skoro na przykład pod hasłem "Najciekawsze projekty w województwie podlaskim" czytamy o modernizacji wagonów: wyremontowano dwa składy, zainstalowano gniazdka elektryczne i ogrzewanie nawiewowe, a także odnowiono toalety.

Dla kogo są strony rządowe?

Niektóre witryny ewidentnie kierowane są do urzędników i wąskiego grona specjalistów. Cechują je: nieatrakcyjny wygląd strony, hermetyczny język zamiast zwięzłych informacji, opasłe raporty do ściągnięcia, albo tabelki. Koronnym przykładem jest tu Ministerstwo Skarbu Państwa. A przecież ten resort mógłby wykorzystać swoją witrynę do celów edukacyjnych. Gdyby były tam przyjaźnie podane informacje, za co resort odpowiada, na czym polega prywatyzacja, jakie są z niej korzyści, co zyskują pracownicy prywatyzowanych przedsiębiorstw - z pewnością wokół "wyprzedaży majątku narodowego" byłoby znacznie mniej niedomówień.

Przeciwieństwem jest m.in. strona Ministerstwa Edukacji. Wiele praktycznych informacji, nawet numer infolinii, na którą można dzwonić z różnymi problemami. Minusem jest to, że infolinia czynna jest tylko w godzinach 12-16.

Cenne i przystępnie podane informacje ma Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Ciekawe rzeczy znajdą tu na przykład osoby szykujące się do wyjazdu do pracy za granicę.

Wydawałoby się, że wiele porad powinno być na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tym bardziej, że coraz większa grupa Polaków lubi podróżować po świecie. I są takie informacje, ale nie zawsze podane w przystępny sposób.

Strona urzędowa może także służyć promowaniu szefa resortu, jak ma to miejsce w przypadku Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Większość głównej strony poświęcona jest ministrowi Andrzejowi Lepperowi.

Prawie przy każdej informacji widnieją zdjęcia szefa resortu. Tak więc w pierwszym rzucie internauta poznaje opis spotkań Andrzeja Leppera. Co ciekawe, z informacji tam zawartych wynika, że w całym resorcie tylko minister bywa na spotkaniach - o tym co porabiają wiceministrowie niewiele wiemy.
Ciekawym przykładem jest strona MON-u. Resort ten zrobił ogromny skok od epoki, kiedy wszystko było tam ściśle tajne i poufne. Nie dość, że na stronach jest bardzo wiele informacji, to na maile z pytaniami odpowiadają błyskawicznie.

Jednak MON-owską stronę warto byłoby uporządkować, posegregować informacje. Jest ich tam tak dużo, że łatwo się zagubić i nic nie znaleźć. Nie działają też wszystkie linki - chcieliśmy zobaczyć jednostki pływające - flotę naszej armii - ale niestety nie udało nam się. Pooglądać za to można karabiny i pistolety.

Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznajemy dużego plusa za funkcjonalną wyszukiwarkę ludzi nauki.

Godna krytyki jest natomiast strona Ministerstwa Finansów - na brak informacji nie można tam narzekać, ale niektóre ciężko znaleźć. Poza tym strona jest brzydka i przeładowana. Najgorsze jednak jest to, że pod (dość popularnym) programem Mozilla, źle działa Biuletyn Informacji Publicznej. Skoro korzystać z niego mogą tylko użytkownicy programu Explorer, to nie jest już to Biuletyn Informacji Publicznej, tylko informacja dla wyselekcjonowanych internautów.

Plusem strony MF jest spory zbiór linków do resortów finansów innych krajów oraz różnych innych instytucji.

Tylko dla sokolich oczu

Kilka resortów uznało, że osoby słabowidzące i niedowidzące nie chcą korzystać z ich zasobów i nie stworzyły wersji dźwiękowej, albo tekstowej - bez obrazków za to z czcionką o regulowanej wielkości. Oto spis instytucji, które nie dbają o informowanie osób ze słabszym wzrokiem:

* Ministerstwo Edukacji Narodowej
* Ministerstwo Finansów
* Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
* Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
* Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi
* Ministerstwo Sprawiedliwości
* Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Są też inne paradoksy. Resort ma wersję strony dla niedowidzących, ale ikonka, która do niej prowadzi jest tak mała, że nawet osoba bez żadnej wady może jej nie znaleźć. Tak jest np. na stronie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

Rządowe strony www nie wytrzymują konfrontacji również z rządowymi programami e-administracji. Niebawem mamy rozliczać się z fiskusem online, a na początku przyszłej dekady także większość spraw urzędowych mamy załatwiać przez internet. Chcemy gonić Estonię, gdzie już dziś 60 proc. spraw urzędowych da się zrealizować przez sieć, a póki co od większości resortów nawet nie można otrzymać odpowiedzi na zadane mailem pytanie...

Udostępnij znajomym:

dodaj na Facebook prześlij przez Messenger dodaj na Twitter dodaj na LinkedIn

PRZERWA NA REKLAMĘ

Zobacz artykuły na podobny temat:

Wiedźmin a prawo autorskie. Porady prawne Legalnej Kultury

Paweł Kowalewicz
Historia sporu Andrzeja Sapkowskiego z wydawcą serii gier CD Projekt świetnie pokazuje wszystkie niuanse polskiego prawa autorskiego, z którego twórca zarówno czerpie przywileje, jak i korzysta z jego ochrony. 

Dlaczego nikt nie reaguje na polską Watergate?

Jan Płaskoń
W rozwiniętej amerykańskiej demokracji za stosowanie podobnych metod prezydent położył głowę. W Polsce poseł Tadeusz Cymański coś tam sobie blebla przed kamerami.

Dostęp do informacji. Uwagi do "Ustawy o jawności życia publicznego"

Katarzyna Batko-Tołuć
Opracowanie wskazujące najważniejsze problemy dotyczące projektu Ustawy o jawności życia publicznego stworzone zostało przez grupę organizacji zaniepokojonych planami służb w kwestii reglamentowania prawa do wiedzy i prawa do wypowiadania się.

Zniesławienie, czyli gdzie leżą granice wolności słowa

Karina Grygielska
Polityka, showbiznes, internet to współczesne areny sporów, kłótni, walk na słowa. Gdy już wszystko wymyka się spod kontroli, można się spodziewać, że któraś strona wytoczy najcięższe działa: akt oskarżenia o zniesławienie. Gdzie leżą granice dobrego smaku, a wolność słowa staje się zniewagą?

Czy wolność słowa zwalnia od myślenia?

Wiesław Gałązka, Money.pl
Stało się. Dłużej tak nie mogło być. Wreszcie ktoś musiał zacząć bronić "burych suk", "małp w czerwonym" i "ścierwojadów".

O odpowiedzialności osób i mediów publicznych

Money.pl
Żyjemy w znacznym stopniu w świecie wirtualnym. Dla wielu świat równa się temu, co pokazywane jest w telewizji. Siła oddziaływania obrazów jest wielka.

Legalne filmy, muzyka, książki i teatr. Rusza Kultura Na Widoku

Szymon Majewski
To multimedialny projekt, który daje dostęp do ponad 800 utworów (filmów, muzyki, spektakli, ebooków i audiobooków) i prezentuje legalne źródła w których są one dostępne.

więcej w dziale: Prawo w mediach

dołącz do nas

Facebook LinkedIn X Twitter Google RSS

praca w mediach

Wydawca, redaktor
praca stacjonarna i online Dziennikarz, reporter
oferty mediów lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich Więcej

reklama


Dwornik.pl • szkolenia • warsztaty • marketing internetowy

zarabiaj

Zarabiaj przez internet

więcej ofert



Reporterzy.info

Dla głodnych wiedzy

Nasze serwisy

Współpraca


© Dwornik.pl Bartłomiej Dwornik 2oo1-2o24