5.05.2025 Marketing i PR
Ceny link buildingu są MOCNO przeszacowane. Wielka analiza Adsy
Krzysztof Fiedorek

Zespół Adsy przeanalizował 37 542 strony internetowe, żeby sprawdzić, ile naprawdę kosztują wpisy gościnne. To nie była sucha statystyka. Autorzy raportu "How Much Should You Pay for a Guest Post?" zestawili dane z tysięcy realnych ofert, badając wpływ ruchu, autorytetu domeny, branży i kraju na ceny. Wyniki pokazują ogromne rozbieżności między tym, ile wydawcy żądają, a ile kupujący rzeczywiście płacą.
Im wyższy DR, tym drożej
Z raportu wynika, że głównym czynnikiem wpływającym na cenę wpisu gościnnego jest Domain Rating (DR), czyli autorytet domeny według Ahrefs. Strony z DR 1-10 oferują publikację średnio za 238 dolarów. Gdy DR przekracza 70, ceny rosną wykładniczo.
DR domeny | Średnia cena wpisu gościnnego ($) |
---|---|
11-20 | 351 |
41-50 | 462 |
71-80 | 1008 |
81-90 | 1371 |
91-94 | 4530 |
Widać tu dwie strefy gwałtownego wzrostu: przy przekroczeniu DR 10 i przy wejściu do przedziału 70+. Dlaczego? Strony z DR powyżej 70 postrzega się jako wyjątkowo wartościowe źródła linków. W ich rozwój inwestuje się znaczne środki, co bezpośrednio wpływa na cenę publikacji.
Ruch też się liczy, ale mniej
W teorii większy ruch organiczny powinien oznaczać wyższą wartość strony i droższy wpis gościnny. W praktyce wpływ liczby użytkowników na ceny okazuje się mniejszy, niż wielu marketerów sądziło. Adsy pokazuje, że choć różnice między stronami z ruchem 1K, 5K i 10K istnieją, to nie są one aż tak znaczące jak te wynikające z różnicy w Domain Rating.
Największy wzrost cen pojawia się przy przejściu z poziomu 1K do 5K użytkowników miesięcznie. Dla stron z DR 11-20 średnia cena wzrasta wtedy o prawie 30%. Jednak dalszy skok - z 5K do 10K - podbija cenę tylko o kolejne 11,6%. Wskazuje to, że moment, w którym strona staje się "żywa", czyli przyciąga realny i stabilny ruch, ma większe znaczenie niż dalszy wzrost tego ruchu.
Zespół Adsy podkreśla, że witryny z ruchem poniżej 1K to często puste strony, zapleczówki lub domeny bez autentycznego ruchu i treści. Dlatego wpisy na nich kosztują najmniej i mają ograniczoną wartość SEO. Gdy strona przekracza próg 5K, zyskuje status bardziej wiarygodnej. Ale po osiągnięciu 10K użytkowników, wartość linku nie rośnie już tak dynamicznie - być może dlatego, że algorytmy Google bardziej cenią autorytet niż sam ruch.
Średni wzrost cen wpisów gościnnych przy zwiększającym się ruchu:
- 1K → 5K: +17% średnio
- 5K → 10K: +7,2% średnio
- Największy skok: DR 11-20, z ruchem 1K → 10K: +43%
- Najmniejszy wzrost: DR 21-30, z ruchem 5K → 10K: tylko +3,2%
To pokazuje, że choć ruch wpływa na cenę, nie jest najważniejszym wskaźnikiem jakości. Kupujący szukają stron, które nie tylko przyciągają użytkowników, ale też mają silny profil linków i ugruntowaną pozycję w wynikach wyszukiwania. Dlatego w długim terminie to DR pozostaje głównym czynnikiem kształtującym ceny wpisów gościnnych.
Rynek mówi: sprzedający chcą za dużo
Najbardziej szokującym wnioskiem raportu jest przepaść między średnią ceną sprzedaży a średnią ceną zakupu wpisów gościnnych. Różnice sięgają nie tylko dwóch czy trzech razy - w przypadku stron z wysokim DR mogą sięgać nawet czternastokrotności. To oznacza, że średnia cena zakupu wpisu wynosi zaledwie ułamek ceny ofertowej, co wystawia na próbę całą równowagę rynku link buildingu.
DR | Śr. cena sprzedaży ($) | Śr. cena zakupu ($) |
---|---|---|
41-50 | 406 | 59 |
71-80 | 941 | 199 |
90-92 | 4595 | 318 |
To pokazuje, że rynek jest silnie przeszacowany. Oczekiwania sprzedających często bazują na potencjalnej wartości SEO, jaką może przynieść link z ich witryny, ale nie uwzględniają realiów budżetowych kupujących. W efekcie rynek funkcjonuje na zasadzie ciągłych negocjacji i przecen. Średnia wartość transakcji pokazuje jasno: większość kupujących nie akceptuje wyjściowych stawek i aktywnie szuka tańszych alternatyw lub wymusza rabaty.
Branża i kraj. Kto dyktuje ceny wpisów gościnnych?
Różnice cenowe między branżami okazują się równie znaczące co między państwami. Z danych Adsy wynika, że najtańsze nisze to te, które albo mają niską wartość komercyjną, albo są przeładowane ofertą. Na przeciwnym biegunie znajdują się sektory o dużym popycie i wysokich budżetach marketingowych. Średnia cena wpisu gościnnego w branży web development wynosi aż 1096 dolarów, co stawia ją na szczycie. Dla porównania, wpis na blogu osobistym to koszt zaledwie 323 dolarów.
Cena nie zależy tylko od popularności danej dziedziny. Publicystyka, mimo że obecna niemal wszędzie, należy do najtańszych sektorów. Wiele stron w tych kategoriach powstaje masowo i często nie oferuje wysokiej jakości ani dużego autorytetu. Przykładowo, blogi osobiste, administracja publiczna, miejsca i e-commerce to nisze, w których średnia cena publikacji oscyluje między 300 a 350 dolarów. Ich niska wartość rynkowa wynika z ogromnej konkurencji i niskiego priorytetu SEO w działaniach właścicieli.
Najtańsze branże | Średnia cena ($) | Najdroższe branże | Średnia cena ($) |
---|---|---|---|
Administracja publiczna | 306 | Web Development | 1096 |
Blogi osobiste | 323 | Literatura | 849 |
E-commerce | 354 | Beauty | 813 |
Startupy | 380 | Produkcja | 808 |
Z kolei w sektorach takich jak literatura, beauty czy produkcja widać większą chęć inwestowania w link building. Strony z tych obszarów są częściej postrzegane jako wartościowe źródła linków, a ich właściciele dobrze rozumieją wagę SEO. Stąd wyższe ceny, które sięgają nawet 850 dolarów za wpis. Branże te łączy wspólny mianownik: wysokie marże produktowe lub usługi skierowane do świadomych, wymagających klientów.
Ceny różnicuje także lokalizacja. Najdroższe wpisy znajdziemy w krajach o wysokiej sile nabywczej i rozwiniętym rynku marketingowym. Prym wiedzie Szwajcaria, gdzie średnia cena wpisu wynosi aż 1218 dolarów. Tuż za nią plasują się Chiny, Szwecja i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Z kolei najtańsze wpisy oferują kraje rozwijające się, takie jak Mali (45 dolarów), Gwatemala czy Pakistan. To efekt niskiego popytu na usługi SEO i ogólnie niższych kosztów prowadzenia działań marketingowych.
Angielskojęzyczne rynki pod lupą
Wśród krajów anglojęzycznych najwyższe ceny wpisów gościnnych występują w Irlandii - średnio 800 dolarów za publikację. To efekt ograniczonej liczby lokalnych stron i silnej obecności firm technologicznych. Mimo że rynek nie należy do największych, wysoka konkurencja o wartościowe linki wyraźnie winduje stawki.
60% twórców nie weryfikuje informacji [PL NAPISY] 👇

Australia i Wielka Brytania także należą do droższych rynków, ze średnimi cenami wynoszącymi odpowiednio 741 i 713 dolarów. Oba kraje mają dobrze rozwinięte rynki SEO, a ograniczona podaż wartościowych witryn dodatkowo wpływa na wzrost kosztów. Przedsiębiorcy są tam bardziej skłonni inwestować w widoczność online, co odbija się w cenach.
Stany Zjednoczone i Kanada wypadają taniej, z cenami na poziomie 583 i 605 dolarów. Duża liczba dostępnych stron sprawia, że konkurencja równoważy ceny. Najniższe stawki notuje Nowa Zelandia - tylko 322 dolary za wpis, co wynika z niewielkiego rynku i słabszego popytu na usługi SEO.
Dlaczego to ważne? Kraje anglojęzyczne odgrywają kluczową rolę w rynku wpisów gościnnych z kilku powodów. Przede wszystkim to one dominują w globalnej przestrzeni internetowej. Większość treści online powstaje właśnie po angielsku, co sprawia, że linki z takich stron mają szeroki zasięg i większy potencjał SEO. Google indeksuje strony anglojęzyczne szybciej i częściej, co podnosi wartość linków z tych domen.
* * *
Dane pochodzą z raportu „How Much Should You Pay for a Guest Post?” przygotowanego przez Adsy. Analiza objęła 37 542 strony z ruchem organicznym powyżej 1K miesięcznie. Zespół badał wyłącznie publikacje typu guest post, uwzględniając średnie ceny ofertowe i realne transakcje z 2024 roku.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Najnowsze w dziale Marketing i PR:
Reklama internetowa 2024/2025. Raport IAB Polska
KFi
Reklama online pochłania już 57% wszystkich budżetów. Na same formaty wideo firmy wydały 1,62 miliarda złotych. Po chudszych latach, słupki odbijają mocno w górę. Reklama cyfrowa urosła w rok o 20%, tradycyjna powoli znika z radarów.
Trendy i zagrożenia w reklamie online. Raport Media Quality Report 2025
Krzysztof Fiedorek
W 2024 roku świat reklamy cyfrowej stracił na fałszywych odsłonach około 100 miliardów dolarów. Raport opublikowany przez Integral Ad Science, pokazuje że tak zwane fraudy są coraz sprytniejsze, a kampanie coraz bardziej narażone.
SEO i AI w polskim e-commerce 2025. Raport analityków Harbingers
Krzysztof Fiedorek
Choć 44,56% ruchu w e-commerce pochodzi z organicznych wyników, ponad połowa sklepów nie notuje wzrostów. Największym zaskoczeniem pozostaje 9,5 mln wizyt miesięcznie traconych przez martwy content. Do tego 38% firm wciąż nie pojawia się w odpowiedziach AI, nowym źródle widoczności.
Podobne artykuły:
Barometr Altavia. Jak i gdzie kupują Polacy
Altavia Polska
Driverami zakupowymi, czyli czynnikami, które sprawiają, że klienci przychodzą do tego a nie innego sklepu są przede wszystkim: gazetka/katalog/ulotka oraz polecenie znajomych, a także po prostu przypadek. W pierwszej odsłonie polskiej edycji Barometru Altavia przebadano relacje konsumentów z niemal 100 markami sieci handlowych.
Kiedy każda reklama stanie się... sklepem? Prognozy Omdia
KFi
Globalne wydatki konsumenckie w sieci rosną w niespotykanym tempie. Już w 2025 roku osiągną wartość 4,4 biliona dolarów, a same USA będą odpowiadać za 1,4 biliona. Granice między reklamą, rozrywką i handlem będą się zacierać, tworząc nową erę cyfrowej konsumpcji.
Ciężarówką po mapie Europy. Internetowi gracze jadą z pomocą dla dzieci
Reporterzy.info wspierają
Granie w gry komputerowe i pomaganie dzieciom to połączenie jedyne w swoim rodzaju. A jeśli dodać do tego dwudniowy stream na żywo, mamy doskonały początek wakacji. Potrwa od 29 do 30 czerwca. Paweł Maliszewski, youtuber z kanału Kronos Gra i fundacja OOO organizują charytatywny stream GRAMY DLA LOGOPEDII W SZKOŁACH I PRZEDSZKOLACH.
Sciencewashing w marketingu. Komercja w sprzeczności z nauką
Ludwika Tomala
Tak, jak mamy greenwashing - nie mające podstaw reklamowanie produktów jako ekologicznych, tak analogicznie można mówić o sciencewashingu - marketingu, który zarzeka się, że skuteczność reklamowanego produktu poparta jest badaniami naukowymi, choć to stwierdzenie dalekie od prawdy.