20.05.2005 Warsztat reportera
Wywiad z reporterem Radia BBC
Krystyna Sakowicz, artykuł udostępniony przez Polski Portal Edukacyjny Edu.info.pl.
Z Przemysławem Skorym - reporterem radia BBC - rozmawia Krystyna Sakowicz.
Przemysław Skory: Po skończeniu szkoły nieszczególnie miałem pomysł na to, co ze sobą zrobić. Próbowałem kilku różnych rzeczy, jeśli chodzi o edukację. W pewnym momencie okoliczności życiowe i ekonomiczne zmusiły mnie do tego, żeby coś ze sobą zrobić. Poszedłem więc do częstochowskiego RMF`u i powiedziałem, że nazywam się tak, a tak. Szlak miałem przetarty, gdyż wcześniej pracował tam mój brat. I tak się właśnie zaczęła moja przygoda z radiem. Trwała zaledwie kilka miesięcy, ponieważ nie za bardzo mi się współpraca układała. W następnym roku również pracowałem w RMF, ale jako technik sceny na `Inwazji Mocy`. A potem - przyjechałem do Warszawy. No i trafiłem (w tym przypadku szlak również przecierał mi brat) do radia Eska. Zajmowałem się relacjonowaniem konferencji i podobnymi sprawami. Pierwsze szlify w relacjonowaniu wydarzeń bieżących zdobyłem przygotowując relacje z powodzi stulecia. Popracowałem w Esce przez kilka miesięcy, po czym pojawiła się propozycja, żebym znowu zaczął pracować w RMFie, tyle, że w Warszawie. Tam robiłem różne rzeczy - w zasadzie wszystko. Taki byłem... wielozadaniowy.
K.S.: Ale jednak znowu długo nie zagrzałeś miejsca w RMFie...
P.S.: W RMFie popracowałem niecały rok. Na początku listopada dziewięćdziesiątego ósmego roku robiłem materiał o korkach paraliżujących Warszawę - w sumie było to moje dwudzieste wejście na antenę tego dnia. Tak mnie jakoś fantazja poniosła.
K.S.: ...?
P.S.: Ok, chciałbym tylko wyjaśnić dlaczego w ogóle wpadłem na taki pomysł. Kierowcy, którzy jeździli po mieście dzwonili do radia i opowiadali o różnych trudnościach. Ktoś zadzwonił i powiedział, że pod wiaduktem na Trasie Łazienkowskiej leży rozjechany pies. Poczułem wenę, pomyślałem, ze ten temat można by rozbudować i przy okazji sprzedawania bardzo ważnej informacji, że jest utrudnienie na drodze, można by dodać kilka barwnych szczegółów. Zacząłem pisać - dobrze mi się pisało - i napisałem zbyt soczyście, jak się okazało...
K.S.: Rozumiem, że komuś się to nie spodobało?
P.S.: No cóż, w trybie nagłym musiałem zmienić pracę. Nawet tygodnik `Polityka` zamieścił notkę na ten temat. Że to jest przerażające, że tak nie wolno, że mnóstwo ludzi poczuło się urażonych. Swoją drogą nie spotkałem nikogo, kto by się czuł urażony, więc byłem lekko zaskoczony. W każdym razie musiałem się szybko pożegnać z pracą, w zasadzie w ciągu paru godzin. Po czym, w ramach tego upadku społecznego i zawodowego wylądowałem w Polskiej Sekcji Radia BBC, to było pięć lat temu, a pracuję tam do dzisiaj.
K.S.: Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie, że pracujesz w jakimś innym zawodzie? Kończysz z dziennikarstwem i zaczynasz robić coś kompletnie innego?
P.S.: Ja, mimo ukończonego trzydziestego pierwszego roku życia, co świadczy o tym, że nie jestem młodzieniaszkiem, wciąż nie wiem, kim chcę zostać, jak będę duży. I mam z tym problem od lat, w zasadzie od kiedy zacząłem o tym myśleć. Jako dziecko myślałem, że będę kapitanem statku, będę pływał wielkim okrętem po morzu, będę stał na mostku i patrzył, jak przelatujące mewy przysiadają, żeby odpocząć. Później miałem dużo różnych pomysłów, o czym może też świadczyć rozmaitość zajęć, których się chwytałem. W zasadzie to nie pracowałem tylko w knajpie, szkole i nie byłem urzędnikiem. Los sprawił, ze jestem dziennikarzem - dziś wiem, że nie jest to moje wymarzone zajęcie. Odkąd to robię, zastanawiam się, jak to zmienić na coś, co by mi przynosiło więcej satysfakcji. Brakuje takich manualnych czynności. Lubię sobie pograbić - przez kilka dni zasuwałem z grabiami i usuwałem zeszłoroczną trawę i tak maksymalnie odpocząłem - mimo, że się dorobiłem odcisków. Brakuje mi takich rzeczy. W zeszłym roku odkryłem coś, co mogłoby być moim przeznaczeniem - garncarstwo. Problem polega na tym, że mam dobrego kolegę garncarza i znam jego problemy z przetrwaniem - on się uparł, że będzie garncarzem, jest garncarzem i ledwo wiąże koniec z końcem. Nie da się z tego wyżyć, przynajmniej nie teraz i nie tutaj. Natomiast hobbystycznie można się czymś takim zająć.
K.S.: Wróćmy do twojej pracy. Na czym polega praca dziennikarza, a dokładniej - reportera?
P.S.: Ja jestem prostym reporterem, zwykłym rzemieślnikiem, który chodzi tam, gdzie go wyślą. Ewentualnie, gdzie sam sobie wymyśli, że powinien być. Obsługuję wydarzenia bieżące, więc w ciągu kilku, kilkunastu minut muszę być w stanie przygotować się do obsłużenia wydarzenia, niezależnie od tego, czy to jest klęska żywiołowa, czy rozłam w koalicji, czy zabójstwo byłego ministra. Wszystko to trzeba zrobić w bardzo krótkim czasie. Z tego powodu to zawsze będzie powierzchowne, bo nie można w ciągu kilku minut rano, na kolegium redakcyjnym, albo po prostu w samochodzie, rozgryźć zawiłości np. skomplikowanej afery gospodarczej, jak to teraz jest z Orlenem. Ja się zajmuje taką codzienna gonitwą za newsami. Nie można oczekiwać ode mnie, że zawsze będę w stanie gruntownie zgłębić temat. Czasami faktycznie trzeba przysiąść, jeżeli jest jakaś sprawa do wyśledzenia. Ale dziennikarstwo śledcze w radiu jest robione bardzo `po łebkach` i zazwyczaj nie prowadzi do poważnych konkluzji. Wydaje mi się, że tylko gazety, które potrafią wynająć człowieka na kilkanaście tygodni czy miesięcy, żeby śledził i sprawdzał, są w stanie coś takiego wychwycić.
K.S.: Czym się różni praca w radiu komercyjnym i publicznym?
P.S.: Przede wszystkim w radiu komercyjnym, to jest wolna amerykanka. Możesz, że tak powiem, jechać w zasadzie bezceremonialnie, jeżeli tylko w miarę sensownie jesteś w stanie wytłumaczyć swoje dobitne słowa. W medium publicznym jest zupełnie inaczej. Mamy sformalizowany język i nie mówimy o tym, że coś się wydarzy tylko dlatego, że się ma wydarzyć. W zasadzie okazuje się to słuszne, ale czasami to jest rozciągnięte do granic, bo nie można powiedzieć, że ktoś coś myśli, tylko zawsze mówimy, że tak powiedział. My nie wiemy, że on tak myśli, mimo że tak mówi, bo może myśleć zupełnie inaczej. Te różnice są odczuwalne tak naprawdę wyłącznie podczas produkowania ostatecznego materiału. Używa się zupełnie innego języka, wycina się co bardziej soczyste dźwięki. Jest znacznie większa autocenzura. Trzeba się pilnować, żeby nie było najmniejszego powodu do zaskarżenia nas o zniesławienie, o przekręcenie, o wkładanie w usta niewypowiedzianych słów.
K.S.: Czy dziennikarzem się jest, czy się bywa od 8 do 16?
P.S.: Dziennikarzem się po prostu jest. Na pewno patrzymy na świat inaczej, niż przeciętny człowiek. Wszystko widzimy od razu obrazkami, takimi, które można stosunkowo łatwo opisać. Nie widzimy wydarzeń w chwilowym kontekście, tylko wpisane we wszystkie okoliczności. To trochę analityczne myślenie. Kilka dni temu dowiedziałem się, że jestem analitykiem symbolicznym.
K.S.: Co przez to rozumiesz?
P.S.: Analityk symboliczny to jest taki człowiek, który widzi jakiś kawałek wiedzy zupełnie nieczytelny dla przeciętnej osoby i akurat dla tego jednego człowieka on oznacza cały ciąg wydarzeń, ewentualnych konsekwencji. Widzi się też to, co było w przeszłości. Można to prównać np. do czytania matriksa.
K.S.: Masz jakieś wskazówki dla początkujących dziennikarzy lub dla osób, które chciałyby pracować w tym zawodzie?
P.S.: Lepiej tego nie zaczynać, bo potem trudno skończyć, ale to moja prywatna opinia. Lepiej zróbcie coś konkretnego. To na pewno będzie pożyteczne i ludzie będą mieli z tego radość, a i wy będziecie mieli satysfakcję. Bo dziennikarstwo to jest zwyczajne rzemiosło. Ale nie takie jak szycie cholewek, czy produkcja guzików. W dziennikarstwie efekt jest ulotny. Materiał radiowy trwa tak długo, jak jego emisja, a prasowy tak długo jak czytanie. Dźwieki wyemitowane znikają bezpowrotnie w eterze, a gazety ląduja na wysypisku. To rzemiosło bardzo ulotne.
K.S.: Na Uniwersytecie rzemiosła nie uczą.
P.S.: Dziwi mnie to. Wydaje mi się, że jeśli chcesz być dziennikarzem, to w ostatniej kolejności zacznij studiować dziennikarstwo, a w pierwszej - po prostu nim zostań.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Etyka w reklamie
Mariusz Żurawek
Branża reklamowa, z uwagi na swoją drapieżną naturę, wydaje się być pozbawiona wszelkich zasad i obyczajowości. Tymczasem jak każda dziedzina, posiada swoją etykietę
Zback-upuj twardziela palaczem
Izabela Bielecka
Komputer, dyskietka, Internet. To stosunkowo proste wyrazy, które zna każdy. Co jednak zrobić, gdy natrafimy na słowa multiplexer, campować, shitlista albo grzybek? [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].
Między polityką i komercją
Piotr Zaremba
Polskiej prawicy nie przypadł nigdy w udziale tak wielki wpływ na media, nigdy też nie miała okazji manipulowania publiczną telewizją, nie ona więc zagraża wolności słowa. [Źródło: Tygodnik Powszechny]
Media masowe a problemy socjalizacji
Krzysztof Szczypior
Socjalizacja to nabywanie przez jednostkę systemu wartości, wiedzy, norm, biegłości językowej, umiejętności społecznych i społecznej wrażliwości.
Gorsza Literatura [LINK]
Krzysztof Piekarski
Jej felietony są kontrowersyjne, krytyczne i analityczne. Jest spostrzegawczą pisarką. Podobno czołowa feministka Trzeciej Rzeczpospolitej. Prawda to czy fałsz? [Wywiad z Agatą Passent pochodzi z serwisu www.dziennikarz.prv.pl]
Najczęstsze błędy w tworzeniu treści na strony internetowe
Bartłomiej Dwornik
Jakich błędów wystrzegać się jak ognia, żeby cała, często kosztowna, praca w pozyskaniu ruchu z Google nie poszła na marne? Zobaczcie podpowiedzi ekspertów, zapytanych o to przez portal Interaktywnie.com.
Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania [PORADNIK]
patronat Reporterzy.info
Mirosław Oczkoś – aktor, trener biznesu, specjalista od wystąpień publicznych i emisji głosu – uczy, jak mówić tak, by nas rozumiano. Do księgarń trafi wkrótce trzecie wydanie poradnika dla każdego, kto chce by jego publiczne wystąpienia zapadły publiczności głęboko w pamięć. Premiera już 23 października.