2.06.2005 Warsztat reportera
Gorzkie żale
Janina Paradowska
Trudno nie zgodzić się z wieloma tezami ks. Andrzeja Lutra na temat stanu polskiego dziennikarstwa i zakresu wolności słowa. Mam jednak wrażenie, że przyjęta przez autora perspektywa - telewizja publiczna i niektóre komercyjne stacje telewizyjne i radiowe - jest zbyt wąska i prowadzi nas do powtarzania tych samych casusów (goleń prezydenta, list pana Sławińskiego, polityczne agitki w "Wiadomościach", antyrządowy Tygodnik Polityczny Jedynki), tej samej litanii gorzkich żalów i demonstrowania tej samej bezsilności (co zrobić z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji, w której politycy na okres kadencji przebierają się w kostiumy bezpartyjnych fachowców, a w którą to przebierankę nikt nie wierzy).
ukazał się w Magazynie Kulturalnym Tygodnika Powszechnego nr 5/6 (54/55), 3 czerwca 2001
Sądzę zresztą, że wszystkie proponowane zmiany, a więc na przykład oddanie Rady we władanie środowisk twórczych i naukowych będą prowadziły do tego samego, bowiem środowiska te też są politycznie podzielone i nie ma dziś żadnej zawodowej reprezentacji, która miałaby autorytet i wiarygodność, z której ocenami by się liczono. Brak takiej opiniotwórczej reprezentacji dziennikarskiej jest jednym z powodów obecnego stanu rzeczy: rozproszenia środowiska, niemożliwości przeciwstawienia się naciskom politycznym, a także zalewu dziennikarskiej tandety. Tak na marginesie - głównym dziennikarskim nagrodom SDP patronuje premier Jerzy Buzek: ciekawe, czy za rok kierownictwo stowarzyszenia poprosi o patronat Leszka Millera, jeżeli ten zostanie premierem? Sam zresztą pomysł, by szef władzy wykonawczej dawał dziennikarzom nagrody wydaje mi się nieco kuriozalny. W moim przekonaniu zasadnicza zmiana może się dokonać tylko w procesie dojrzewania - niestety długotrwałym - tak klasy politycznej (nie mogącej wyzbyć się wiary, że kto ma telewizję, ten ma władzę), jak i samych dziennikarzy. Czyż nie jest zastanawiający fakt, że największe media publiczne nie wykreowały własnych komentatorów politycznych, ekonomicznych, prawnych, własnych autorytetów?
Zmorą polskiego dziennikarstwa są dziś nie tylko naciski polityczne i, niestety, spora gotowość poddawania się tym naciskom, albo z powodu sympatii politycznych, albo dla świętego spokoju. Intrygujący jest dla mnie przykład bardzo dobrego I programu Polskiego Radia, które tak politycznie podzieliło poranne audycje z politykami, że dokładnie wiadomo, kto przychodzi danego dnia i nawet już zapraszać nie trzeba, meldują się o oznaczonej godzinie sami (szef SLD, szef UW, szef PSL, premier, ktoś od prezydenta itp.), bez względu na to, czy akurat tego dnia ta osoba ma coś do powiedzenia czy nic. Zresztą stopień owego uzależnienia od polityków ociera się już o granice horroru. Każdy ma swoje poranne rozmowy, swoje śniadanie z politykami. Politycy tworzą wydarzenia, a następnie sami je "komentują", czyli po prostu uprawiają partyjną propagandę. Bo tak jest bezpieczniej lub komuś się wydaje, że jest atrakcyjniej (może się pokłócą?), a nie dlatego, że akurat kierownictwu stacji czy wydawcom tak nakazano.
Prawdziwą zmorą dziennikarstwa jest jednak przede wszystkim ogromne upartyjnienie dziennikarzy, powiedziałabym, że często wręcz potrzeba pracowania na froncie propagandowym. Znika dziennikarski obiektywizm, rzetelne informowanie, znika chęć dotarcia do prawdy i zrozumienia nawet przeciwnika politycznego. W to miejsce pojawia się partyjne zaangażowanie. Dziś nie wystarczy poranne przeczytanie jednej gazety, by mieć w miarę bezstronny ogląd sytuacji, trzeba przeczytać ich trzy lub cztery, by znaleźć informację, skonfrontować stanowiska i wyrobić sobie własne zdanie. Co więcej, dziennikarze (często bardzo młodzi i bez doświadczenia, wystarczy spojrzeć na rzeszę kilkuset sprawozdawców sejmowych nie odróżniających często ustawy od uchwały i powtarzających w nieskończoność, że Senat jest izbą wyższą parlamentu) nie mają ambicji informowania, oni mają ambicję kreowania wydarzeń politycznych. Ponieważ często mają kłopot z rozróżnieniem tego, co ważne, od tego, co jest kompletnym marginesem (ale być może dobrze się sprzeda), więc żyjemy tygodniami pseudosensacjami, młóconymi we wszystkich kolejnych rozmowach, audycjach, tekstach.
Między polityką i dziennikarstwem (tym relacjom poświęcony jest w większości artykuł ks. Andrzeja Lutra) zawsze będzie trwał stan pewnego napięcia. Może on być twórczy lub niszczący. W Polsce bliżej jesteśmy tego drugiego, niekoniecznie zawsze z winy polityków. Nie jest bowiem prawdą, że w Polsce nie można być uczciwym dziennikarzem. Można. Uczciwość wymaga jednak także krytycznego spojrzenia na własne środowisko i banalne będzie tu stwierdzenie, że wolność słowa musi być powiązana z odpowiedzialnością za nie. Kwestię odpowiedzialności rzadko się jednak analizuje. A byłoby o czym pisać.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Najczęstsze błędy językowe w internecie
Magdalena Pawłowska
Monitorując codziennie internet i media społecznościowe, analitycy Instytutu Monitorowania Mediów natrafiają na publikacje różnego rodzaju. Część z nich zainspirowała nas do stworzenia raportu na temat najpopularniejszych błędów językowych. Wśród internetowych „byków” królują dwa językowe potworki.
Społeczne i kulturowe oddziaływanie języka mediów
Magdalena Jakubowska
Pojedyncze informacje zyskują znaczenie, kiedy zostaną umieszczone w odpowiednich ramach interpretacyjnych nadających im wartość symboliczną, mityczną.
Warto przeczytać. Instrukcja obsługi tekstów. Metody retoryki
Bartłomiej Dwornik
Chcesz poznać chwyty retoryczne, przydatne w komunikacji? Zestawienie praktycznych porad, wytłumaczonych na obrazowych przykładach przygotowało Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
M.E.M. i co dalej?
Patrycja Kierzkowska
Do redakcji X zgłasza się Pani M., twierdzi, że jest fajna i gotowa do rozmowy. Szef mówi, że mam z nią zrobić wywiad. A co mi tam, pogadać można.
Blaski i cienie zawodu dziennikarza
Jerzy Skoczylas
Dziennikarz to małpa z brzytwą. Jednym nieopatrznym zdaniem może zniszczyć człowieka. Zwłaszcza początkujący dziennikarze są groźni dla otoczenia.
Psychologia reklamy w pigułce
Sylwia Dąbkowska
Reklama jest wszędzie - w mediach, na ulicach, w budynkach, nawet w toaletach. Nie jest jednak wymysłem współczesnych. Już w ruinach starożytnych Pompejów odkryto ściany domów pokryte ogłoszeniami najlepszych łaźni i mleczarni. [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].
O Unii nie u nas
Jakub Halcewicz-Pleskaczewski
Od ubiegłorocznego referendum europejskiego minęło sporo czasu. Opadły emocje, zmniejszył się entuzjazm. Nawet na dwa tygodnie przed rozszerzeniem Unii - wydarzeniem zmieniającym oblicze Europy - ani media ani władza nie prowadzą wyraźnej dla społeczeństwa polityki informacyjnej. [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].