25.07.2005 Warsztat reportera
Co z tą publicystyką?
Łukasz Przybysz, artykuł udostępniony przez Merkuriusz Uniwersytecki
Publicystyka telewizyjna w impasie. Nowe programy z rodzaju politycznych talk-show miały budować opinię audytorium telewizyjnego. Bardziej jednak irytują i nużą. Służą raczej promocji prowadzących.
Jak kurczaki na rożnie
Ponownie TVN górą! Nie chcę powiedzieć, że jest najlepszy, tylko znów jako pierwszy wystartował z programem publicystycznym, prowadzonym przez gwiazdę. Ma nią być Piotr Najsztub, aktualnie redaktor naczelny "Przekroju", niegdyś dziennikarz "Gazety Wyborczej", w przeszłości znany też z programu TVP, a później Polsatu, "Tok Szok", prowadzonego z Jackiem Żakowskim (ten po licznych peregrynacjach też powrócił do telewizji, ale do Jedynki z? talk show - "Summa zdarzeń"!).
"Najsztub pyta" to autorski program naczelnego "Przekroju". Dostał on od władz TVN-u priorytet na niedzielny prime time. Co tydzień ok. 21.15 sadza na obrotowym fotelu gościa i zasypuje go pytaniami. Wygląda to jak obracanie kurczaka na rożnie i dolewanie oliwy, by się przypiekł. Cóż, czymś trzeba przyciągnąć uwagę widzów! Nie będę cierpliwie pytającym, lecz wystąpię w imieniu rozgniewanej opinii publicznej - zapowiadał Najsztub przed pierwszą emisją programu.
W premierowym odcinku obracał byłego prezesa TVP, Roberta Kwiatkowskiego. Tendencyjne pytania o udział w aferze Rywina, wymijające odpowiedzi. Już wtedy było wiadomo, że prowadzący nie będzie oszczędzał gości, zadając im brutalne pytania, ale dopiero kolejne audycje pokazały, jak daleko się posunie. Dziwnym zbiegiem okoliczności oszczędzał prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (nagranie odbyło się w Pałacu Prezydenckim, bez obrotowego fotela), czy też Jana Kulczyka (na kilka dni przed enigmatycznym zniknięciem najbogatszego Polaka i jego nie mniej tajemniczą chorobą). Andrzeja Leppera obsypał? zbożem! Były też smaczki: jak choćby rozmowa z Jerzym Urbanem, naczelnym "Nie". To Urban tresował Najsztuba.
Z badań AGB Polska wynika, że odcinek z prezydentem Kwaśniewskim (12 września 2004) miał największą do tej pory oglądalność - ponad 2,5 miliona widzów. Najwięcej widzów przed ekranem gromadzi talk show "Najsztub pyta" - czytamy w serwisie wirtualnemedia.pl. Do tej pory każdy odcinek obejrzało średnio 2 100 633 widzów. Na drugim miejscu plasuje się program "Kuba Wojewódzki" [Polsat - przyp. aut.], a na trzecim "Prokop i panny" [TVP2]. Według tych samych obliczeń, średni udział w rynku programu "Najsztub pyta" to 15 proc.
Jeśli chodzi o charakterystykę odbiorców, to są to głównie emeryci (36,8 proc.), w wieku powyżej 60 lat (24,3 proc.), z dużych miast (32,1 proc.) i z wykształceniem podstawowym (44,2 proc.). Trudno zrozumieć, by takiemu odbiorcy podobały się gadżety w stylu obrotowego krzesła czy traktowania rozmówcy ex cathedra. Wypada ufać intuicji twórcy programu, który zapewne wie, jak dotrzeć do precyzyjnie wyselekcjonowanego audytorium. Wie też pewnie, że swą osobą przyciąga kobiety, bo to one (58 proc.) częściej od mężczyzn oglądają Najsztuba w niedzielny wieczór.
Grzeczna Olejnik
Od jesieni ub.r. nowy program publicystyczny ma też TVP 1 - "Prosto w oczy". Jego gospodynią jest Monika Olejnik, która wróciła z TVN-u do telewizji publicznej. Jest on nadawany ze studia "Wiadomości", od poniedziałku do czwartku w najlepszym czasie antenowym - czyli po głównym ich wydaniu. Nominowana w tym roku do Tele Kamery Olejnik, patrzy politykom nie tylko na ręce, ale zagląda im jeszcze prosto w oczy - pyta inteligentniej od Najsztuba, czepia się, lecz z umiarem. Jak wynika z danych TNS OBOP, najchętniej oglądanym we wrześniu nowym programem publicystycznym był program Moniki Olejnik "Prosto w oczy" - donosi portal wirtualnemedia.pl. Oglądało go średnio 2,6 miliona widzów. Maksymalna oglądalność programu dochodzi nawet do 3,8 miliona, a jego średni udział w rynku sięga 20 proc.
Olejnik nie odchodzi od swego zadziornego stylu prowadzenia rozmowy. Jednak w ramce TVP wydaje się bardziej uładzona i grzeczniejsza. Nie jest aż tak serwilistyczna jak Najsztub i nie aż tak przemądrzała jak Tomasz Lis. Monika Olejnik, czyli acid talk - pisze Tomasz Raczek w felietonie dla Wprost (nr 46, 14 listopada 2004 r.). Jej wywiady są przyprawione na kwaśno - nie tylko miną zawsze zdegustowanej prowadzącej, ale także dającym się wyczuć rozczarowaniem wobec zaproszonych gości. Ma się jednak wrażenie, że jej ciągle jeszcze zależy. Ma żar. Kwaśny, ale gorący - kwituje.
Ciekawym odejściem od stricte politycznych wydań było to z 23 grudnia. Dzień przed Wigilią zaprosiła do studia Ryszarda Kalisza (SLD), Tomasza Nałęcza (SDPL) i Bronisława Komorowskiego (PO). Luźna rozmowa o świętach, prezentach, potrawach wigilijnych i domach rodzinnych była miłą odskocznią od politycznych waśni przesycających media. Jedność ponad podziałami i to dzięki Monice Olejnik? A jednak!
Udany start nowych programów publicystycznych. Olejnik bije konkurencję. "Prosto w oczy" jest na razie bezkonkurencyjny w kategorii telewizyjnej publicystki politycznej - donosi Rzeczpospolita (nr 227, 27 września 2004 r.). To odzwierciedla zapotrzebowanie na programy publicystyczne. Widz chce mieć zdanie na aktualne tematy polityczne. Woli dyskusję od pseudoshow a la Najsztub czy quasi-salonu w stylu Lisa. Ten widz mniej zwraca uwagę na oprawę - obrotowe fotele czy kanapy ze skóry. Nie przeszkadza mu wspólne studio z "Wiadomościami" - ponad blichtr ceni treść debaty. Choć gospodyni często wdaje się ze swoimi gośćmi w dysputy i spory, to stara się uzyskać odpowiedzi na nurtujące pytania. Mimo że daleko jej do ideału, nie zamyka się w klatce z widocznym szyldem "Show dla mas"!
Lis salonowy
Swój talk-show ma również Tomasz Lis. Niegdysiejsza gwiazda "Faktów" TVN, dziś realizuje się w Polsacie. Oprócz zajmowania fotela członka zarządu ds. programowych, Lis tworzy "Wydarzenia" i autorski spektakl "Co z tą Polską?". Tomasz Lis, czyli lounge talk - wyrokuje cytowany już Tomasz Raczek. Nowy wizerunek Lisa jest salonowy. Jest pewnym siebie gospodarzem salonu, a w jego oczach pojawia się gorączka. Ta właśnie gorączka jest gwarancją wysokiej oglądalności programu - zapewnia.
Ale czy rzeczywiście tak jest? Niezupełnie potwierdzają to badania oglądalności programu. O ile pierwszy odcinek 4 października obejrzało 2,8 miliona widzów (wg AGB Polska), to drugi skusił już tylko niecałe dwa miliony. Co więcej, z późniejszych badań AGB wynika, że wśród 10 najchętniej oglądanych programów (6-12 grudnia ub.r.) w Polsacie nie było "Co z tą Polską?". Nie pomaga to w zaciętej walce z dawną stacją Lisa - TVN-em. Medioznawca Adam Halber uważa, że dotychczasowe zmiany nie wystarczą, aby widzowie zrezygnowali z TVN na rzecz Polsatu. Polsat ma szanse w tym wyścigu, pod warunkiem że zainwestuje znacznie więcej niż dotychczas - podkreśla w wywiadzie dla Trybuny. Ma przewagę pod względem personalnym, bo Tomasz Lis jest człowiekiem, który zna się na rzeczy. W tej chwili to jednak zdecydowanie za mało - dodaje.
Podobnie jak w wypadku Najsztuba, "Co z tą Polską?" najchętniej oglądają kobiety - 54,8 proc. Audytorium składa się głównie z mieszkających na wsi (34 proc.), emerytów (38,6 proc.) z wykształceniem podstawowym (47,9 proc.). Badania AGB Polska wyraźnie wskazują, że - analogicznie do "Najsztub pyta" - charakterystyka odbiorców mija się z zamierzeniami twórców. Nie jest to najatrakcyjniejsza grupa wiekowa 16-49, lecz głównie powyżej 60 lat - 26,6 proc.
W czwartkowe wieczory Tomasz Lis zaprasza do studia ludzi ze świata polityki, biznesu, kultury, mediów. W wygodnych fotelach debatują nad sytuacją Polski. Prowadzący daje możliwość zadania pytań także publiczności w studio. Istny salon polityczny. Aż miło tam być. Jednak trafiają się zgrzyty - poseł Zbigniew Ziobro nie chciał siedzieć obok Leszka Millera, a Lech Wałęsa wyszedł z telewizyjnego studia zanim Lis zaczął prowadzić z nim rozmowę. Mam dwie wiadomości - poinformował widzów zaskoczony gospodarz. Zła jest taka, że Lecha... nie będzie. Dobra - że nic nie wskazuje na to, by coś mu się stało.
Sposób prowadzenia "Co z tą Polską?" oraz stosunek do wybranych gości prowokują opinie o zbyt małym obiektywizmie Lisa. Ponadto zawiedli się ci, którzy uważali, że cykl przyczyni się do budowania opinii publicznej. Wrażenie potęgują szumne zapowiedzi, a także przesadne zaangażowanie prowadzącego. Kategoryczność sądów i przemądrzałość czynią zeń polityka zamiast gospodarza programu publicystycznego. Można zatem wyciągnąć wniosek, że Tomasz Lis nie zrezygnował jeszcze z ubiegania się o fotel prezydencki.
Nowości TVP, Polsatu i TVN-u w dziedzinie programów publicystycznych nie zaskoczyły widzów - ani pod względem formy, ani, tym bardziej, treści. W zamierzeniu miały budować opinię audytorium, jednak miernie trafiają do zaplanowanej grupy odbiorców. Co więcej, najczęściej irytują i nużą.
Ponadto, bardzo widoczne są względy komercyjne. Jeśli program nazywa się "Najsztub pyta" - pisze publicystka Rzeczpospolitej Barbara Fedyszak-Radziejowska (Rz, nr 274, 23 listopada 2004 r.) - to rzeczywiście chodzi prawie wyłącznie o promocję Najsztuba. Tym bardziej zauważyć to można, oglądając "Co z tą Polską?". Lis promuje swoją książkę pod tym samym tytułem, a co za tym idzie - siebie. Co do Moniki Olejnik - ona lansuje odmienione "Wiadomości" oraz zreformowaną linię programową TVP.
Trudno wyrokować, który program jest najlepszy. Pewne jest jedno - najważniejsze są gwiazdy i ich interesy. A intensywne oglądanie wszystkich trzech cyklów nie przyczyni się do poprawy naszej wiedzy politycznej, ani naszego nastroju. Jednym słowem - publicystykę telewizyjną dotknął impas, który trudno będzie przełamać dopóki od dobra ogółu ważniejsza będzie jednostka.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Wskazówki dla dziennikarzy sportowych
Phil Jasner
Kilka porad dla tych wszystkich, którzy parają się dziennikarstwem sportowym. Którzy rozmawiają ze sportowcami przed grą, po grze, przez telefon czy poprzez telekonferencję.
Kulturalna mistyfikacja w TV
Anna Hebda
Analizując magazyny z programem telewizyjnym, nietrudno zauważyć, iż telewizja publiczna realizuje tzw. misję w stopniu minimalnym. Owszem, są w ramówce programy kulturalne, te jednak po pierwsze trwają nie dłużej niż pół godziny, a po drugie są emitowane późno w nocy. [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].
Media online. Monitor zamiast kartki papieru
Bartłomiej Paulus
Czytelnik gazety elektronicznej jest również odbiorcą prasy w świecie rzeczywistym, dlatego zła opinia na temat wydania on-line, może zaważyć na odbiorze formy papierowej.
Manipulacja w mediach, czyli Pinokio project
Wojciech Warecki, Marek Warecki
Wykrywanie manipulacji w czasie rzeczywistym jest zupełnie możliwe a eksperci rzeczowi mogliby swój glos dawać chwile po programie. Mogliby formułować swoje głosy niezależnie od siebie.
Przefajnione media
Jakub Halcewicz-Pleskaczewski
Nie sposób inaczej, jak tylko wielkimi oczami, zareagować na komentarz Agnieszki Kublik z "Gazety Wyborczej" o zmianach na rynku telewizyjnych serwisów informacyjnych. [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].
Bo media były za słodkie
Anna Gostkowska
Dlaczego społeczeństwo karmione jest agresją niemalże 24 godziny na dobę? Dlatego, że samo tego chciało! [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].
Zasady budowania współczesnych newsroomów
Piotr Ślusarczyk
Media się zmieniają. Tradycyjne strategie dotarcia do nich przestają funkcjonować, a wyzwaniem dla komunikacji jest dotarcie z indywidualnym przekazem do pojedynczych osób. Pomagają w tym media społecznościowe i coraz bardziej popularny content marketing.