20.06.2005 Warsztat reportera
Ludzie z telewizora
Michał Chmielewski, eric_wu@wp.pl
www.sianow.kw.pl
Teraz prawie każda stacja telewizyjna ma swoje gwiazdy, które widziane na ulicy przez nastolatków zmuszane są do dawania autografów na tyłach zeszytów od matematyki bądź tylniej części koszulki. Jedni ich lubią, drudzy nie. Ale prawie każdy ich zna. Kim oni są, dzięki czemu osiągnęli to, co teraz mają? Sprawdźmy!
Kawał chłopa, którego pamiętam jeszcze za czasów, kiedy pracował w TVN-ie. W czasie obecnym ma zarezerwowaną jedną godzinę dla programu, w którym on sam jest gospodarzem, a oglądać go można w słoneczkowym Polsacie. Co z tą Polską? - pyta cotygodniowego gościa. Generalnie zajmuje się rzeczami mocno związanymi z polityką, obecnymi sytuacjami, które wpływają na nasz kraj, i właśnie o tym rozmawia w swoim programie.
Osobiście wiem o polityce tyle, że dałoby radę zapisać to na główce od szpilki i zostałoby jeszcze miejsca na hymn narodowy, więc jest on dla mnie mało interesującą postacią. Niemniej z tego, co o nim niekiedy czytam lub słyszę, wykonuje on kawał solidnej i dobrej dziennikarskiej roboty.
Jeśli miałbym palcem wskazać jego złą cechę, będzie to sztuczność. Bo niekiedy Lis jest sztuczny jak plastelina, którą można umodelować tak, jak się tylko chce, zależnie od wymagań, jakie stawia sytuacja.
Krzysztow Ibisz
Ładnie ubrany manekin, którego głowy Polsatu wrzucają do każdego nowego teleturnieju, jaki zdołają wymyślić. Zajmował się tyloma programami, że ciężko mi je sobie wszystkie poprzypominać. Bar, Bitwa o kasę, Kto ma rację - całkiem znane, co nie oznacza dobre, programy. Wszystkie prowadził on jeden i wszystkie były/są równie rozrywkowe, jak obserwacja chmur w ciepły letni dzień. Nie kojarzę go z żadnym programem, który wart był spędzenia przy nim więcej niż jeden odcinek. Dlatego właśnie uważam go za ładnie umalowanego manekina bezosobowości, który po krótkiej charakteryzacji mógłby prowadzić nawet program typu "Domowe przedszkole".
Szymon Majewski
Szoł typu ukryta kamera było w historii telewizji tak dużo, że liczba mieszkańców Chin staje się przy tym bagatelną cyferką. Ale "Mamy cię!" jest inny. Jego odmienność polega na skali każdego żartu - w każdy dowcip zaangażowana jest nie jedna czy dwie, ale dziesiątki osób. Żartami uderzane są znane osobistości, co wpływa na jakość oglądania. Nie każdy bowiem widział m.in. Grzegorza Markowskiego, kiedy jego złość osiąga niemalże apogeum, w którym pozdrawiał publiczność zza kamery środkowym palcem lub prawie że zaprezentował swoje...męskie wyposażenie. Sam Majewski w swoim studio błyska dowcipem, inteligencją i błyskotliwością, która zapewne wcześniej została ładnie i skrupulatnie wyreżyserowana. Albo i nie - tego nie wiem.
Ale nieważne jak program jest robiony - ważne natomiast jest to, co podczas jego oglądania się odczuwa. I mimo iż Mamy cię! oglądam raczej odświętnie (jak większość wszystkiego innego w telewizorze), spędzenie godziny przy tej spontanicznie reżyserowanej komedii nie uznam za czas stracony.
Wojciech Jagielski
Ciekaw jestem, kto jeszcze pamięta osławionego Wampira, prekursora takich talk-szołów jakie dziś pokazuje Wojewódzki. Wampir ten zapraszał do swojego programu aktorów, piosenkarzy, nastawiał swoje struny głosowe na opcję "słowotok" i rozpoczynał rozmowę, podczas której sypały się żarty, docinki, sprytnie przemycone pytania, wprawiające w zakłopotanie każdego gościa.
Talk-szoł Jagielskiego pamiętam jakby za mgłą, aczkolwiek są to miłe wspomnienia. Kojarzy mi się z czasami, kiedy mama tłumaczyła mi znaczenie ironicznego tekstu, którym sypnął ów Wampir. Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, co się z nim dzieje w chwili obecnej, ale czekam na jego wielki "kombak" z utęsknieniem.
Kazimiera Szczuka
Oślepiająca błyskiem aparaciku nazębnego pani Kazimiera ma w swoim programie dwa zadania - czytanie pytań i odpowiedzi, oraz uniżanie. Co do wykonywania pierwszego powierzonego jej zadania nie mam nic do zarzucenia. Ale to, co wykonuje po każdej rundzie, co w pierwotnym założeniu miało być Błyskotliwym Sarkazmem, wychodzi pani prowadzącej tak okropnie, że wydaje mi się, iż lepiej w tym zadaniu sprawiłby się Kaczor Donald po wizycie u dentysty. Jej władza polega na tym, iż odpowiedzi na pytania, które czyta, wyświetlają się na ekraniku, który tylko ona widzi - i to wszystko. Dzięki temu ona zawsze będzie mogła zadawać pytanie "Jak można było tego nie wiedzieć?".
Parę razy zwróciłem uwagę na jej ubiór, doszedłem do wniosku, że jej postać jest równie barwna, jak owe ubranie.
Kuba Wojewódzki
Ten to dopiero... Można by o nim pisać książki, mówić o jego zaistnieniu w dzisiejszej popkulturze, jego wybiciu się dzięki "Idolowi", o jego talk-szoł o jakże wyszukanej nazwie "Kuba Wojewódzki", ale i tak nie zostanie on opisany do końca. Ja tam przepadam za jego postacią, jego dowcipem (który ciekawi mnie, w jakim procencie jest spontaniczny, improwizowany) i charyzmą. Ale jest w nim coś, co mnie razi i to tak, że blakną mi tęczówki. Jego powtarzanie o swoim programie, jako szoł dla ludzi szczerych, jest przez niego samego profanowane. Przykładem był gość Marcin Prokop, którego Kuba w programie nazwał "wielką osobistością telewizyjną", a w felietonie "dwumetrowym futerałem na mikroosobowość". Ponadto irytuje mnie z lekka kompatybilność jego dowcipów i żartów z grającym w rytm jego powiedzonek didżejem.
Jedna z najbardziej rozpoznawanych postaci w Polsce, prowadzi własny program, własną audycję radiową, pisze felietony do "Polityki" i recenzje do "Wprost" (albo odwrotnie) - Jakub Wojewódzki, nie ukrywam, że jest moim medialnym faworytem (zaraz obok Jerzego Urbana), ale nie na tyle, by nie zauważać jego niewielkiej - ale jednak - obłudy.
Piotr Najsztub
Moje stanowisko w polityce jest już czytelnikom znane, ale właśnie ten oto osobnik potrafi prowadzić program takimi pytaniami, takimi dociekliwymi uwagami, że gdy zobaczę jego program, zasiadam na fotelu i obserwuję jego reakcję na odpowiedzi głównie polityków. Dodam że polityków, którzy swoimi elokwentnymi wypowiedziami na dane pytanie unikają kluczowego zdania, jakie powinna zawierać każda odpowiedź. A Najsztub wtedy drąży temat dalej, chce usłyszeć to, o co pyta. Publiczność także. I ten jego pomysł z niebardzo statycznym krzesłem - bardzo prosty pomysł, ale efekt całkiem miły. Może nie dla gościa, ale dla publiki - tak.
Wyczytałem kiedyś, że właśnie to kręcące się krzesło dało Najsztubowi ciekawy program, co mogę skomentować jako wielką jak Jowisz bzdurę. Motorem napędowym "Najsztub pyta" jest autor, a nie byle krzesło.
Wiem, wiem, że pominąłem wiele innych osobistości, które warte byłyby małego komentarza. Jednakże opisałem tutaj ludzi, których obserwuję od jakiegoś czasu, czytam o nich w przeróżnej prasie kobiecej (tak, tak) i słyszę o nich opinię w moim świecie - mieście Sianów.
Czasami, gdy oglądam któryś z programów na TVN-ie lub Polsacie, dochodzę do wniosku, że praca prezentera czy dziennikarza telewizyjnego wymaga załatwienia sobie dobrej ekipy, która odwalałaby czarną robotę, ładnie uczesanych włosów i białych zębów. Wszystko inne schodzi na drugi plan, bo tym już zajmuje się grono anonimowych mózgów, którzy reżyserują i szukają nowych pomysłów. Mylę się? Może tak, może nie.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Jak pisać do internetu. Zasada 4x4 w pozycjonowaniu tekstu
Bartłomiej Dwornik
Jak skonstruować tytuł pod wyszukiwarkę Google, jaka powinna być minimalna długość artykułu i jak często używać słów kluczowych? Poradnik dla piszących treści na strony www.
Jak wykorzystać Instagram w promocji marki?
brandbay.pl
W dobie XXI wieku, kiedy tak popularny jest internet, na wartości zyskują internetowe formy marketingu, a wśród nich te związane bezpośrednio z portalami społecznościowymi. Poza popularnym Facebookiem do promocji marki skutecznie posłużyć może Instagram Stories. Jak wykorzystać to narzędzie w biznesie? [artykuł sponsorowany]
Home office w czasie pandemii. Badanie Ricoh
Katarzyna Dawidowska
Brak dostępu do odpowiednich narzędzi usprawniających współpracę i zapewniających dostępność do kluczowych danych obniża efektywność, rodzi frustrację i źle wpływa na nastawienie do pracy. Praca w trybie home office oznacza nadgodziny dla 42% badanych - wynika z badania zrealizowanego na zlecenie firmy Ricoh.
Jak zdać na dziennikarstwo. Sprawozdanie
© by Dawid Federowicz & Oficyna Studencka CEZAR
Co się zdaje na wstępnym, gdzie można studiować i na czym dziennikarstwo w ogóle polega.
Bo media były za słodkie
Anna Gostkowska
Dlaczego społeczeństwo karmione jest agresją niemalże 24 godziny na dobę? Dlatego, że samo tego chciało! [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].
Hieny czy czwarta władza? [LINK]
Krzysztof Piekarski
Dziennikarzy kilku pokoleń dzieli twarda walka o byt. Dziennikarstwo to trudny zawód, nie wystarczy mieć zdolności manipulatorsko-społeczne. Trzeba jeszcze mieć coś, co można by nazwać wyczuciem chwili, odbiorcy. [Artykuł pochodzi z serwisu www.dziennikarz.prv.pl]
Słowo jest najważniejsze [LINK]
Krzysztof Piekarski
Samo skończenie studiów dziennikarskich wcale nie uprawnia do określania siebie mianem dziennikarza. Wielu doskonałych fachowców w tym zawodzie kończyło zupełnie inne studia. [Wywiad z Piotrem Kraśko pochodzi z serwisu www.dziennikarz.prv.pl]