15.09.2006 Warsztat reportera
Manipulacja w mediach, czyli Pinokio project
Wojciech Warecki, Marek Warecki
Wykrywanie manipulacji w czasie rzeczywistym jest zupełnie możliwe a eksperci rzeczowi mogliby swój glos dawać chwile po programie. Mogliby formułować swoje głosy niezależnie od siebie.
Ignacy Krasicki
Istnieje - jak mniemamy - bardzo prosty sposób aby zniszczyć tak bujnie krzewiące się polskie życie polityczne (mające jedyny w swoim rodzaju wymiar ludyczny i dramaturgię porównywalną do "Snu nocy letniej" lub "Chorego z urojenia") a przy okazji większość programów publicystyki politycznej z "Prosto między oczy" i "Co jest z tą Polską?" na czele.
Metoda jest bardzo prosta ale za nim ją wyjawimy kilka słów wstępu.
Dawnymi czasy każdy obywatel starożytnej Grecji lub Rzymu w kanonie swojego wykształcenia posiadał znajomość retoryki oraz erystyki i sofistyki. Czyli musiał wiedzieć jak pięknie przekonywać słuchaczy do swoich racji i jak się bronić prze manipulacjami i nieuczciwymi metodami dowodzenie demagogów.
Jaka jest relacja pomiędzy demokracją, mediami i perswazją? Obywatel grecki, który nie znałby się na sztuce retoryki i sztuczkach sofistów, występujących przed sądem mógł w zasadzie stracić cały majątek (musiał tam występować osobiście). W innych sytuacjach spornych lub w celach samokształceniowych wolno mu było wynająć sofistę (kogoś na kształt filozofa rewolwerowca), który za niego wygrywał debaty. Sofistyka stała się synonimem nieuczciwości w dyskutowaniu i argumentowaniu. Celem sofisty stało się nie dociekanie prawdy, a wygranie sporu - poniekąd bez względu naprawdę (Aronson, Pratkanis, 2003).
Najwybitniejszym z nich był Protagoras, który swoje credo wyraził "w dwóch, na pozór niewinnych maksymach""Człowiek jest miarą wszechrzeczy" oraz "Istnieją dwie strony każdego problemu" (tamże, str. 17).
Sofiści uważają, ze coś takiego jak prawda absolutna nie istnieje, a wszystkie kryteria ustala człowiek i od niego tylko zależy ocena, co jest fałszem a co prawdą. O tym, jakie zdanie w kwestii korzyści i szkód płynących z perswazyjnej biegłości sofistów może mieć społeczeństwo, najtrafniej powiedział Cyceron: "Mądrość pozbawiona elokwencji nie zdała się państwom na wiele, ale elokwencja pozbawiona mądrości była często wielką przeszkodą, korzyścią zaś - nigdy".
Zdaniem psychologów, najistotniejsza różnica pomiędzy czasami starożytnych Greków i Rzymian a współczesnymi, polega na sposobie, w jaki uczymy ludzi radzić sobie z manipulacjami i perswazją.
Kiedyś obywatel otrzymywał w tej materii poważne wykształcenie, a obecnie jest praktycznie pozostawiony sam sobie, dlatego wielu z nas nie umie sobie radzić zarówno z manipulacjami "sprzedawanymi" przez mass media, jak i z tymi, które spotykają nas w rzeczywistym życiu zawodowym i prywatnym. Starożytne kultury uważały, że umiejętności retoryczne (w tym obrona przed sofistycznymi manipulacjami) były podstawą wykształcenia każdego światłego obywatela, aby mógł poradzić sobie w sądowym w sporze, od którego często zależało jego życie czy majątek. Jesteśmy ubożsi o te umiejętności i może dlatego nie możemy w pełni dojrzale i świadomie uczestniczyć w życiu społecznym i politycznym, albowiem padamy, co chwila, łupem demagogów, erystów i sofistów zarówno w bezpośrednich relacjach interpersonalnych, jak i za pośrednictwem mediów. [1]
Współczesnym areopagiem są mass media i to właśnie w nich dniami i nocami dyskutują politycy i dziennikarze. Jeżeli ich zapytać, "czemu to służy?" ("Kto za tym stoi?" lepiej się nie pytać) to zawsze niezmiennie gdzieś na czele listy celi i wartości jest prawda i dobro powszechne. Niemniej... "Cóż to jest prawda?" Mimo, że Piłat raczej nie parał się dziennikarstwem telewizyjnym nieoczekiwanie musiał odpowiedzieć na to pytanie z efektem, który chyba nie do końca go zadowolił.
Nie pamiętamy, aby kto ktokolwiek publicznie powiedziałby, że idzie mu o to, aby wielce szanownym uczestnikom dyskursu publicznego i odbiorcom mediów (również szanownym ale trochę mniej - trzeba znać swoje miejsce w szeregu) świadomie namieszać w głowie lub - co nie daj Boże - zmanipulować ich do imentu (cokolwiek to nie znaczy).
Nie. Zawsze prawda i tylko prawda, czyli jak mawiał Św. Tomasz "zgodność rozumu z rzeczywistością" (ale co zrobić jak rozum "pomieszany" panie i panowie?).
Zresztą tam gdzie mass media i ludzie (jakże zawodni, nawet, jeśli postawili sobie Wiktora na kredensie w stołowym) zawsze znajdziemy niemiłe ślady manipulanci i zapędy (godne mistrza Protagorasa i jego kolegów). Oni to, którzy zawsze czy chcemy nie, każda sprawę - niczym wędzoną flądrę - ujmą w dwa palce i w telewizorze pokażą nam , że niechybnie ma dwie strony i jest wędzona w "określonym" celu.
Sęk w tym, że jeżeli owe manipulacje zdarzają się często przed oczami i uszami milionowych widowni (nawet, jeśli jest nie do końca przytomna i czujna) można domniemywać, że wyrządzą szkodę "na ciele i umyśle" odbiorców, co można dowieść nawet powierzchowną znajomością historii a także faktem, że są jeszcze i tacy, co dziś chwalą Stalina czy nawet Wojciecha Jaruzelskiego.
Czy nie ma na to jakieś rady w dobie dynamicznego rozwoju mediów, zwiększania ich interaktywności i ilości informacji, jakie niesie obraz telewizora: różnych pasków i listewek na dole, z boku a może a nawet i u góry ekranu? Czy nie dało by się zrobić coś takiego, aby w elektronicznych mediach zrealizować prawo greków i rzymian do zachowania integralności i przytomności zmysłów i trzeźwości osądów (być może nawet można by przy tej okazji konstruktywnie sięgnąć po zdobycze psychologii społecznej)?
Wyobraźmy sobie oczami ducha kolejny program polegający na mozolnym poszukiwaniu prawdy przez dziennikarzy i polityków. Tytuł programu i skład personalny akuszerów ma drugorzędne znaczenie. Politycy jak to politycy wymieniają zdania pod postacią mniej lub bardziej sofistycznych argumentów a prowadzący jak to prowadzący mniej lub bardziej pomaga jednej stronie czasem świadomie a czasem nie. Publiczność w ekstazie nabija oglądalność jak może.
A gdyby tak... gdzieś tam poza ekranem za pośrednictwem internetu lub innym technicznym sposobem jeden lub więcej specjalistów( w sensie osób o zupełnie zwyczajnych możliwościach i równie po prostu przeszkolonych) ocenia wypowiedzi uczestników czy zawierają manipulacje (a może nie), co w sposób graficzny uwidacznia się na ekranie za pomocą...czegokolwiek byleby to było czytelne. Zupełnie tak jakby ktoś specjalnie dla nas sędziował walkę bokserską abyśmy wiedzieli czy aby któryś, z zawodnikow nie fauluje. Kto wygrywa musimy orzec sami (chyba, że prowadzący pomoże nam sondą esememsowa aby nas zwolnić z trudu myślenia).
Być może optymalnie byłoby, aby temu z dyskutantów, który kugluje i manipuluje najbardziej rósł nos niczym u Pinokia. Zapewne politycy i dziennikarze, którzy mają zazwyczaj ogromne przywiązanie do swojego wizerunku medialnego nie pozwoliliby nam na to ale zupełnie wystarczyłoby też aby na ekranie pojawiały się punkciki kto używa więcej (być może jakich) manipulacji. Wtedy na koniec programu wiedzielibyśmy kto kręcił a kto nie (może nawet w związku z jakimi sprawami i pytaniami szczególnie).
Konsekwencją takiego zabiegu byłoby to - przede wszystkim, że dyskusje telewizyjne stały by się w krótkim czasie niebywale nudne, pozbawione nerwu, co pozbawiłoby je oglądalności, dziennikarzy pracy a polityków możliwości wpływu na wyborców. Zapewne też szybko doprowadziłoby do "buntu na pokładzie" wszystkich zainteresowanych, ponieważ mało, który miłośnik prawdy chciałby być tak oceniany. Prawda prawdą ale lepiej mieć "dwa granaty w świątecznym ubraniu" i karabin mimo, że - jak każdy pamięta - "zamek mu wylata".
Czy to jest możliwe? Naszym zdaniem bez większego trudu każdy mógłby na ekranie swojego telewizora odbywać, co wieczór kurs erystyki ilustrowany brawurowymi występami naszych nieocenionych osobowości medialnych (bynajmniej nie tylko polityków). Tu warto zaznaczyć, że na tle sofistów tym jaśniejszym blaskiem zaświeciliby retorzy dowodzący swoich racji w sposób uczciwy a nie szalbierczy, sofistyczny.
Naszym zdaniem w zupełności wystarczyłaby diagnoza przeprowadzona odnośnie poniżej przedstawionych manipulacji:
- Manipulacja: Używa argumentów personalnych (np. obraźliwe epitety)
Diagnoza. Stopień trudności: Rozpoznanie tego typu zachowań nie powinno nastręczać specjalnych trudności. - Manipulacja: Wnioskowanie, które prezentuje nie ma sensu albo jest nieuprawnione
Diagnoza. Stopień trudności: Tu gorzej, nie dość, że merytorycznie jest to trudne to może być bardzo "ocenne". No, bo co zrobić ze zdaniem: "Podniesienie podatków leży w interesie ubogich", kiedy to zdanie mające wszelkie pozory prawdy jest nieprawdziwe, czego dowodzi cała historia wszelkich socjalizmów. Trudna sprawa. - Manipulacja: Przeinacza i przeinterpretowuje cudze wypowiedzi
Diagnoza. Stopień trudności: Czyli zwyczajnie przekręca, zawęża lub rozszerza, co mówi adwersarz. Przy odrobinie wprawy do złapania. - Manipulacja: Stara się wzbudzać emocje do spraw i ludzi zgodnie ze swoim celem
Diagnoza. Stopień trudności: Tu jest problem odróżnienia żaru emocji "słusznego-szczerego" od "niesłusznego czyli cynicznego" i to może być problem ale zostawmy ten punkt ponieważ manipulowanie emocjami posiada duże znaczenie praktyczne i często zakłóca racjonalna i merytoryczną ocene argumentacji. - Manipulacja: Fabrykuje konsekwencje
Diagnoza. Stopień trudności: To łatwo widoczny zabieg i stosowany bardzo często zresztą zwykle w połaszczeniu z sofistycznym rozumowaniem (ale niekoniecznie). - Manipulacja: Wnioskuje na podstawie nieprawdziwych przesłanek
Diagnoza. Stopień trudności: Manipulacja trudniejsza do dostrzeżenia, ponieważ różne przesłanki można przemycić do wywodu niepostrzeżenie niczym ukryte podatki. - Manipulacja: Manipuluje znaczeniem słów
Diagnoza. Stopień trudności: Z jednej strony bardzo prosto zorientować się, że "postęp" w jednych ustach nie znaczy to samo, co w drugich niemniej w praktyce nie jest to proste. - Manipulacja: Odwołuje się do oceny audytorium
Diagnoza. Stopień trudności: To widać słychać i czuć. Bez problemu - Manipulacja: Korzysta z niewiedzy odbiorcy
Na przykład często musimy przyjąć "na wiarę", że coś wzrasta a coś "opada". W praktyce można danymi swobodnie manipulować ( w sytuacji debaty). Trudno od ręki zweryfikować dane. - Manipulacja: Ukierunkowuje myślenie odbiorcy za pomocą stereotypów
Diagnoza. Stopień trudności: Bardzo częsta praktyka. Polityk konfliktowy, postępowy ale jeszcze jakiś taki inny...prawicowy. A fe..
Generalnie nie jest to rzecz nie do opanowania niemniej wymaga pewnej wprawy i praktyki. Mając takie narzędzie (albo lepsze w tym rodzaju) i kilku sędziów kompetentnych, którzy siedzą sobie każdy u siebie w domu i za pośrednictwem internetu oceniają dyskusję można bez większego trudu zabić polskie życie polityczne. Na ekranie telewizora wyświetlają się ich oceny (na przykład, jeśli w określonym odcinku czasu zgodzą się 2-3 takie same opinie) punkt jest "zaliczony". Zresztą technicznie jest to banał a reszta to kwestia umowy.
W efekcie w powinniśmy uzyskać kilka rzeczy. Jasno byśmy zobaczyli, kto i przy okazji, jakich tematów i sytuacji ucieka się do erystyki a nie do argumentów i po drugie, kto jest - jeśli można takiego słowa użyć - nałogowym sofistą i demagogiem i nie warto z nim rozmawiać.
Naturalnie pozostaje jeszcze problem zwykłych łgarstw ale wtedy to już chyba nikt nie chciałby przychodzić do telewizji bo byłaby gorsza od pentonalu sodu (serum prawdy), wykrywacza kłamstw i elektrycznego krzesła razem wziętych. A może przeciwnie nic by się zmieniło? Któż to wie.
Wykrywanie manipulacji w czasie rzeczywistym jest zupełnie możliwe a eksperci rzeczowi mogliby swój glos dawać chwile po programie. Mogliby formułować swoje głosy niezależnie od siebie nawet na stronach internetowych. Zwiększające się możliwości internetu i telewizji (które - być może - niedługo przekształcą się w jedno medium) i postępująca tendencja do interaktywności utwierdzają nas w opinii, że korzystanie z komentarza (na przykład informacji na ekranie czy stron internetowych) w czasie oglądania rozmaitych programów a nie tylko politycznych debat to tylko kwestia czasu.
Taka forma interaktywnych audycji doprowadziłaby - zapewne - do kilku rzeczy:
- debaty byłyby mniej ludyczne a bardzie merytoryczne i przez to stałyby się mniej ciekawe dla telewizyjnej gawiedzi czekających na publiczne połajanki i medialne zapasy w błocie, w których króluje często zwykłe prostactwo
- wielu polityków musiałoby bardzo zmienić swoje przyzwyczajenia dyskusyjne i inaczej przygotowywać się do debat
- być może powstałyby nowe rodzaje audycji: debaty merytoryczne i stricte rozrywkowe (teoretycznie tak jest ale chyba nie do końca podział zamierzony przez twórców programów pokrywa się z rzeczywistym)
- nieuczciwi dyskutanci czyli demagodzy i sofiści zostaliby "wyrzuceni" z "poważnych" , merytorycznych debat jeśliby uprawiali swoje kuglarstwo w warunkach recydywy ale to już chyba marzenia
- generalnie telewizja stałaby się jeszcze nudniejsza niż jest a debaty polityczne nie do strawienia zaś praca polityków naprawdę trudna
- dziennikarze musieliby się bardzo starać aby dyskusje - jeśliby się miały zaliczać - do tych poważnych przebiegały prawidłowo
Jednym słowem nikt w tym nie ma interesu: ani politycy ani dziennikarze ani właściciele mediów. Widzowie też nie. Morał, jaki z tego płynie jest taki, że dyskurs publiczny, jaki się dokonuje w mediach służy walce politycznej i rozrywce dla gawiedzi a wymiana i ścieranie się idei odbywa się gdzieś na peryferiach poza głównym nurtem medialnego hałasu demokracji.
Ale to nic nowego, bo jak mówił Jerzy Lec: "Kłamstwo nie różni się niczym od prawdy, prócz tego, że nią nie jest."
[1] Na podstawie naszej książki: "Co wpływa na dziennikarzy i na co dziennikarze mają wpływ?", Poltext 2006
www.warecki.pl
Artykuł udostępniony przez Autorów
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Dziennikarstwo obywatelskie czy oddolne?
Maciej Lewandowski, Robert Dorabiała
Poniższy artykuł jest subiektywną analizą zjawiska zwanego "dziennikarstwem oddolnym", próbą odgadnięcia drogi jego rozwoju i wskazania niebezpieczeństw nań czyhających.
"Co ty gadasz, jaka misja?"
Joanna Bichniewicz
Pewien dziennikarz TVP klarował mi z zapałem, że niezależność jest mitem, każdy musi liczyć się z tym czy innym układem. [Źródło: Tygodnik Powszechny]
Zawsze można odmówić
Igor Janke
Pracuję w mediach od 11 lat i spotkałem wielu uczciwych dziennikarzy, którzy w sytuacjach trudnych nie dawali się manipulować, umieli odmówić albo odejść, kiedy trzeba. [Źródło: Tygodnik Powszechny].
Najpierw pandemia, a teraz wojna. Czy staniemy się silniejsi?
SWPS
Wydawało nam się, że pandemia i wojna w środku Europy w XXI wieku to sceny z filmu katastroficznego. Jednak ostatnie dwa lata pokazały, że mogą stać się rzeczywistością. Jak te wydarzenia na nas wpływają? Jak różni się nasze zachowanie wobec koronawirusa i wojny? Dlaczego w obliczu zagrożenia stajemy się pomocni i solidarni?
Kryzys wizerunkowy. Siedem zasad skutecznego reagowania
Adam Białas
Chowanie głowy w piasek i nadzieja, że problem sam zniknie to zwykle duży błąd, czego przykładem mogą być wielkie skandale z Volkswagenem czy FIFA, w których nieodpowiednia reakcja doprowadziła do jednych z największych i najkosztowniejszych katastrof wizerunkowych tej dekady.
Metodyka nauczania edukacji medialnej
dr Lidia Pokrzycka
Wprowadzenie w programach szkół średnich ścieżki międzyprzedmiotowej "Edukacja medialna" stawia duże wyzwania. Potrzebni są - jak najszybciej - kompetentnie wyszkoleni nauczyciele
Rozmowy szarych garniturów
Krzysztof Skowroński
Telewizja jest zepsuta, bo popsuła ją polityka, tak jak popsuła parę innych dziedzin życia w Polsce. Zamiast swobody i piękna - zależność i korupcja.[Źródło: Tygodnik Powszechny]