menu szukaj
tygodnik internetowy ISSN 2544-5839
nowe artykuły w każdy poniedziałek
tytuł monitorowany przez IMM i PSMM
zamknij
Czytaj gazety  PDF. Na kmputerze, czytniku, tablecie i smartfonie.

7.12.2007 Historia mediów

Dziennikarz pod naszym niebem

Katarzyna Enerlich

Kiedy przed dziesięcioma laty wpisałam w internetową przeglądarkę hasło: „prasa lokalna", wyświetliło się śmiesznie mało informacji, a żadna z nich nie była na tyle precyzyjna i szczegółowa, by mogła stać się przedmiotem dalszych badań.

Moją wiedzę w tej dziedzinie wyniosłam raczej z bezpośrednich spotkań z prasoznawcami, jak choćby z dr Włodzimierzem Chorązkim z Ośrodka Badań Prasoznawczych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, wybitnym znawcą lokalnych problemów lokalnej prasy, oraz z dr Feliksem Walichnowskim z Olsztyna, niezwykle dokładnym badaczu relacji na płaszczyźnie media – polityka - społeczeństwo, potrafiącym z z relacji tych trojga wyciągać daleko idące wnioski. Teraz nie mam żadnych wątpliwości – dziś to dziedzina spenetrowana przez badaczy dość dokładnie.

Media na zmiany

Polska prasa była niczym Nike z Samotraki Marii Jasnorzewskiej: Choć zabita, lecz biegniesz z zapałem jednakim, Wyciągając odcięte ramiona, a ów powszechny „nikeanizm” zakończył się wraz z powstaniem współczesnych gazet – tabloidów, których zalew to tylko odpowiedź na nasze czytelnicze predyspozycje – maksimum obrazu, minimum treści. Medialny tabloid to znak naszych czasów, przy tym nie najlepsze chyba o nas świadectwo – jako czytelnikach. Świadectwo owo pokrywa się ze wskazówkami, dawanymi w redakcjach wspólczesnych gazet: piszemy do czytelnika prostym językiem, zrozumiałym nawet dla kury domowej. Wyjaśniamy wszystkie słowa.

Niewątpliwie najważniejszą datą w całej historii polskich mediów jest moment, kiedy media stają się wolne. To rok 1991 – dla dziennikarzy magiczna data - zniesienie cenzury. Zwłaszcza dziennikarzy lokalnych, bo dla nich to właściwie był moment powstania. Któż wcześniej słyszał o tym, że w małym miasteczku może istnieć gazeta w pełnym tego słowa znaczeniu? Chyba że z książek, filmów, ale na pewno nie z autopsji… Tymczasem po tej magicznej dacie jak grzyby po deszczu powstają lokalne gazety, które chcą wiedzieć coraz więcej i więcej, zwłaszcza… o samorządowcach, czyli o lokalnej władzy.

Być stąd

Media lokalne doceniły wówczas zwykłego szarego obywatela i urzędnika, ważne sprawy pozostawiając mediom ogólnopolskim. Cieszy to bohaterów lokalnych reportaży artykułów, relacji, ich rodziny i znajomych. Kupują gazetę, bo na zdjęciu jest ich syn, jako zwycięzca szkolnego konkursu szachowego. Bo oto z inicjatywy mieszkańców bloku nr 37 na osiedlu władze zbudowały drogę dojazdową.

Czy media ogólnopolskie zainteresowałby się wcześniej tymi zwycięstwami? Na pewno nie – a tymczasem lokalna gazeta bierze wszystko „na pniu”. Temu urokowi poddają się od tego momentu wszyscy – mieszkańcy miast i wiosek oraz – uwaga! - pracownicy samorządowi, widząc w tym polityczną przyszłość dla siebie i sposób na promocję. Choćby dla wygranych wyborów, lecz nie tylko… Oto początki marketingu politycznego kreowanego przez media lokalne.

Tak dla wspólnej korzyści...

Dziś wzajemne korelacje między instytucjami a mediami to przede wszystkim wypracowana w czasie strategia. Podobne poglądy głosił już ponad 130 lat temu Charles Alexis de Tocqueville, wybitny francuski politolog. I dodawał: Najniebezpieczniejszy dla złego rządu jest zazwyczaj ten moment, kiedy zaczyna się on reformować. Uważał on, że w społeczeństwie, w którym brakuje silnych instytucji lokalnych, despotyczne (monopolistyczne!) tendencje prędzej czy później wezmą górę, nawet jeśli rząd pochodzi z wolnych wyborów.

Wprawdzie Tocqueville miał na myśli Francję drugiej połowy dziewiętnastego wieku, słowa te jednak dobrze obrazują obecną sytuację w Polsce. Bo czyż nie obserwujemy rekonkwisty centralizmu władzy w Polsce? Prosty przykład – powstanie Narodowego Funduszu Zdrowia na bazie dotychczasowych Kas Chorych niech będzie przykładem takich tendencji. Czy podobne obserwujemy w mediach? Tak. To tendencje centralizacji w aspekcie wykupu polskiej prasy przez zachodnie koncerny prasowe.

"Prasa musi mieć swobodę mówienia wszystkiego, by niektórzy ludzie nie mieli swobody robienia wszystkiego" – twierdzi Louis Terrenoire, francuski dziennikarz i polityk. Ta wielka prawda przyświeca działaniom dziennikarzy. Ci lokalni są bardziej niebezpieczni. Jak bowiem powiedział mój zaprzyjaźniony samorządowiec: „Dziennikarze lokalni wyciągną z człowieka wszystko – ile zarabiam, ile mam mieszkań i jaki samochód, a potem sąsiedzi patrzą się na mnie podejrzliwie”.
Tak, bo zarówno on, jak i dziennikarz go opisujący nie są w lokalnym społeczeństwie anonimowi. To ludzie rozpoznawani w sklepie z warzywami, na ulicy, ludzie wiedzą, że do nich trzeba zwrócić się o pomoc. I ci ludzie muszą pomóc – społeczeństwo nie znosi sprzeciwu i bezradności! A jeśli dodać do tego uzyskaną wolność słowa, która na dodatek zapewnia prawo, powstaje zaiste mieszanka wybuchowa!

Informacja przede wszystkim

Dziś przed lokalnymi mediami pojawia się oto postulat przekazania rzetelnej, sprawdzonej informacji, jak choćby o zasobach finansowych wspomnianego samorządowca czy też zamysłach inwestycyjnych danej gminy. Dziennikarze muszą „trzymać rękę na pulsie” w dziedzinie publicznych wydatków, jawności finansowej w samorządach czy też kolejnych inwestycji. Nie tylko. Oto pojawia się rzesza obywateli, skupionych wokół obywatelskich inicjatyw – tych też należy wesprzeć i, jeśli istnieje taka potrzeba, skonsultować z samorządem. Oto trzeba opisać jakąś kulturalną działalność gminnego domu kultury, a najlepiej – pozyskać sponsorów na działalność upadającej pracowni tkackiej!

Przed uzyskaniem przez prasę wolności takie działania nie były zwyczajowe. Wolność przyniosła prasie przede wszystkim wiele kompetencji i… powinności. I od tego nie sposób się lokalnym mediom „wykręcić”. Jeśli oczywiście mają ambicje bycia obywatelskimi.

Amerykanie, którzy są niewątpliwie twórcami społeczeństwa obywatelskiego, zgodnie twierdzą: dziennikarstwo obywatelskie jest wszędzie tam, gdzie społeczeństwo jest apatyczne i niezdolne do działań. Tam więc, gdzie panuje marazm, pojawia się inicjatywa. Wraz z inicjatywą pojawia się pojęcie misji. Dziennikarz stopniowo przestaje być jedynie dziennikarzem, opisującym zdarzenia. Ma do wypełnienia szczególne zadanie, będąc niemalże społecznym pomazańcem, zwłaszcza w relacjach obywatel – samorząd. Jak uważa Jacek Saryusz-Wolski, rodzimy specjalista od dziennikarstwa obywatelskiego, redakcje obywatelskie opisują rzeczywistość, lecz nie poprzestają na krytycznej rejestracji faktów.

Pracując w lokalnych redakcjach nie raz miałam okazję i możliwość uczestniczenia w różnego typu lokalnych inicjatywach, które wcale nie zaczęły się z inicjatywy redakcji. To lokalne społeczeństwo, w którym funkcjonowałam, samo powodowało owe przemiany i nowe dążenia, argumentując je obawami o swoją przyszłość. Nieważne, czy była to obrona przez prywatyzacją samorządowego przedszkola, likwidacją gminnej szkoły w Grabowie czy zwołanie komitetu budowy wodociągu w Marcinkowie. To ludzie sami, świadomi swej siły i możliwości współdecydowania, stanęli na straży swoich potrzeb. Uczestniczyłam w tych zmaganiach nie raz i to dało mi przekonanie o wielkiej sile aktywności tamtych społeczności lokalnych. Nie zawsze starania inicjatywne zakończone były sukcesem. Zapisały się jednak w kartach lokalnej historii. A to lepsze od całkowitego „nieistnienia”.

artykuł udostępniony przez autorkę

Udostępnij znajomym:

dodaj na Facebook prześlij przez Messenger dodaj na Twitter dodaj na LinkedIn

PRZERWA NA REKLAMĘ

Zobacz artykuły na podobny temat:

Tygodnik News Of The World. Historia sukcesu i upadku artystów sensacji

Małgorzata Dwornik
Na rynku pojawił się w 1843 roku i błyskawicznie zdobył popularność. W latach 30. pisywał tu Winston Churchill. Dwie dekady później, nakładem 8,6 miliona egzemplarzy ustanowił rekord świata, bazując na sensacji i skandalu. Przekraczanie granic stało się gwoździem do trumny News of The World. Zniknął w 2011 roku, w efekcie gigantycznej afery z włamaniami do telefonów.

Koha Ditore. Historia dziennika, który wywalczył niepodległe Kosowo

Małgorzata Dwornik
Największy dziennik Kosowa uchodzi za gazetę niezależną i przodującą w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Jego dziennikarze nie boją się ujawniać korupcji, łapówkarstwa i sprawy przemytu. W efekcie mają wielu wrogów i zdarzało im się już pracować na wygnaniu oraz stawiać czoła oskarżeniom o "pro-serbski wampiryzm".

Zmiany mediów elektronicznych w Polsce po 1989 roku

Krzysztof Dowgird
Zmiany w mediach elektronicznych po roku 1989 zaczęły się praktycznie w momencie wejścia w życie "Ustawy o radiofonii i telewizji", przyjętej 29 grudnia 1992 roku i obowiązującej od 1 marca 1993 roku.

Alastair Burnet. Ikona stacji Independent Television News

Małgorzata Dwornik
"Oto stary księżyc - ten, na który skoczyła krowa, o którym pisali poeci i w którym kochają się kochankowie. Odtąd będzie to raczej inna historia" - ta relacja brytyjskiego dziennikarza z lądowania Apollo 11 na Księżycu cytowana jest do dzisiaj. Podobnie jak pytanie, które Burnet zadał księżnej Dianie i księciu Karolowi podczas pierwszego wywiadu, jakiego udzielili po ślubie.

Daily Monitor. Historia niepokornego dziennika z Ugandy

Małgorzata Dwornik
Walczy z politykami, patrzy na ręce rządowi i naraża się na dziwne zarządzenia, typu: wejście tylko dla dziennikarzy z wyższym wykształceniem albo dla pracujących krócej niż 5 lat. Bo tylko tacy są obiektywni. Od ćwierć wieku Daily Monitor przynosi codzienne informacje z Ugandy. Również w internecie.

Historia The Washington Post. Teddy Bear, Watergate i Amazon

Małgorzata Dwornik
Zaczęło się od czterech stron w nakładzie 10 tysięcy egzemplarzy po 3 centy i żółtego dziennikarstwa, uprawianego przez Josepha Pulitzera. Przez 140 lat dziennik z Waszyngtonu zmieniał polityczne barwy, demaskował afery rangi Watergate i stworzył wiele istniejących do dziś pojęć. Jego dziennikarze zdobyli 47 nagród Pulitzera. Również za... zmyślone artykuły.

Granma, czyli Babcia. Historia najbardziej komunistycznej gazety Kuby

Małgorzata Dwornik
Jak można przeczytać w hiszpańskiej Wikipedii słowo GRANMA pochodzi od nieformalnego, graficznego i fonetycznego wyrazu angielskiego - babcia (grandmother), co w argocie (slangu) amerykańskim oznacza „babkę”. Dla Kubańczyków z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych to jednak symbol wolności i rewolucji kubańskiej.

więcej w dziale: Historia mediów

dołącz do nas

Facebook LinkedIn X Twitter Google RSS

praca w mediach

Wydawca, redaktor
praca stacjonarna i online Dziennikarz, reporter
oferty mediów lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich Więcej

reklama

Amazon Prime
Dwornik.pl • szkolenia • warsztaty • marketing internetowy



Sklep reportera

Sklep reportera

Niedrogie laptopy, notebooki i netbooki
Niedrogie laptopy, notebooki i netbooki
do pisania
Cyfrowe lustrzanki i aparaty kompaktowe
Cyfrowe lustrzanki i aparaty kompaktowe
dla fotoreportera
Książki i e-booki o mediach
Książki i e-booki o mediach
do czytania
Drony wideo i latające kamery
Drony wideo i latające kamery
dla operatora
więcej produktów

zarabiaj

Zarabiaj przez internet

więcej ofert
gazety w PDF i epub

Czytaj gazety w PDF i EPUB

Okładka Auto Świat
Auto Świat
Okładka Forum
Forum
Okładka Parkiet
Parkiet
Okładka Puls Biznesu
Puls Biznesu
więcej e-gazet

Reporterzy.info

Dla głodnych wiedzy

Nasze serwisy

Współpraca


© Dwornik.pl Bartłomiej Dwornik 2oo1-2o24
stats