menu szukaj
tygodnik internetowy ISSN 2544-5839
nowe artykuły w każdy poniedziałek
tytuł monitorowany przez IMM i PSMM
zamknij
Czytaj gazety  PDF. Na kmputerze, czytniku, tablecie i smartfonie.

16.01.2023 Historia mediów

Historia De Standaard. Flamandzki dziennik po burzliwych przejściach

Małgorzata Dwornik

Pierwszy numer do rąk czytelników miał trafić 25 listopada 1914 roku. Plany pokrzyżował wybuch I Wojny Światowej. Dziennik zadebiutował dopiero 4 grudnia 1918 roku. Przetrwał kolejną wojnę, zakaz publikacji, bankructwo i cyfrową rewolucję. Po ponad 100 latach nadal trzyma się dobrze.

Historia De Standaard. Flamandzki dziennik po burzliwych przejściachfot. Michiel Hendryckx/CC3.0/Wikimedia i www.standaard.be

Na początku XX wieku we Flandrii, północnej części Belgii, język francuski był obowiązkowy w administracji, wymiarze sprawiedliwości, wojsku i edukacji. Jednak ludność tej części kraju mówiła po flamandzku (odmiana języka niderlandzkiego). Na rzecz tej części belgijskiego społeczeństwa działał Ruch Flamandzki, zadaniem którego była obrona mieszkańców, ich kultury, języka i ogólnej edukacji. 2 maja 1914 roku, trzech działaczy tego ruchu:

  • Alfons Van de Perre, lekarz
  • Arnold Hendrix, farmaceuta
  • Frans Van Cauwelaert, prawnik

ogłosiło powstanie nowej flamandzkiej gazety De Standaard.Do podpisania umowy doszło w Hotelu Wagner, w Antwerpii. Trzech głównych założycieli wsparło grono 151 udziałowców, którzy stworzyli wydawnictwo De Standaard NV.

Prace ruszyłypełną parą, a premierę zapowiedziano na 25 listopada 1914 roku. Niestety. 25 lipca ogłoszono mobilizację. Trzy dni później wybuchła I Wojna Światowa, a 4 sierpnia Niemcy wkroczyli do Belgii. Premierę gazety trzeba było odłożyć na spokojniejsze czasy.

REKLAMA

Przez kolejne lata wojny w szeregach Ruchu Flamandzkiego nastąpił rozłam na dwie frakcje. Pierwsza bardzo radykalna (wojsko, współpracownicy wojskowej administracji niemieckiej), a druga umiarkowana, współpracująca z belgijskim parlamentem. Do drugiej grupy należeli Alfons Van de Perre i Frans Van Cauwelaert. Po wojnie, w 1918 roku, panowie powrócili do pomysłu wydawania gazety. Niespełna miesiąc po kapitulacji Niemiec, 4 grudnia ukazał się w nakładzie 4000 sztuk, pierwszy numer De Standaard.

Drugie podejście, Tylko kilka słów tytułem wstępu


Van de Perre wziął na siebie zarządzanie finansami, Van Cauwelaert prowadzenia redakcji, a Hendrix został szefem całego wydawnictwa. Głównym hasłem dziennika było:Vlamingen spreekt uw taal (Flamandowie mówią w twoim języku) a jego podtytuł głosił: dagblad voor staatkundige, maatschappelijke en economische belangen (gazeta codzienna o interesach politycznych, społecznych i gospodarczych).

Pierwszy numer drukowany był w dużym formacie (broadsheet), miał dwie strony, 6 kolumn i kosztował 10 centów a zredagowali go, oprócz trzech założycieli, jeszcze Marcel Cordemans, sekretarz Van de Perre`a, redaktor Filip De Pillecyn, dziennikarz Jan Boon i sekretarz redakcji ksiądz Jan Gheysens.

Pierwszy artykuł redakcyjny, który zaczynał się słowami: Tylko kilka słów tytułem wstępu, bo mamy brać się do pracy napisał Frans Van Cauwelaert. Autor, w imieniu redakcji, złożył też deklarację: Nie zostawimy nic niedokończonego, aby w krótkim czasie De Standaard stał się jednym z najważniejszych organów prasy belgijskiej.

W pierwszym numerze, obok tekstu Van Cauwelaerta znalazły się też:

  • odezwa króla Alberta
  • relacja z wizyty delegacji USA
  • przemówienie Brukselskich Flamandów, skierowane do rządu belgijskiego
  • artykuł o rolnictwie
  • podsumowanie czasu wojny
  • ogłoszenia
  • apel do przyjaciół pisarzy i dziennikarzy o współpracę

Choć gazeta powołana do życia została w Antwerpii to jej pierwsza redakcja była w Brukseli, na ulicy Greepstraat 43. W niespełna rok przybyło jej współpracowników, więc od 1919 roku przeniosła się do większego pomieszczenia przy ulicy Jacqmainlaan, a kilka numerów dalej, w lipcu, otwarto własną drukarnię. Od 1920 roku zaczęto drukować gazetę na własnych prasach.

Wszystko dla Flandrii, Flandria dla Chrystusa


De Standaard szybko znalazł swoich zwolenników i jego nakład zaczął rosnąć. Van Cauwelaert prowadził redakcję nie tylko pod kątem działalności Ruchu Flamandzkiego, ale też w duchu silnego katolicyzmu, co spowodowało pojawienie się na pierwszej stronie, przy nagłówku, akronimu w kształcie krzyża. 27 września 1919 roku, po prawej stronie nagłówka,zamiast hasła Flamandowie mówią w twoim języku pojawiły się litery AVV-VVK, które były skrótem od słów: Alles voor Vlaanderen, Vlaanderen voor Kristus(Wszystko dla Flandrii, Flandria dla Chrystusa). Krzyż - akronim drukowany był przez osiem dekad, aż do września 1999, a jego pomysłodawcą był Marcel Cordemans, sekretarz redakcji.

Van Cauwelaert, mimo że zarządzał redakcją, był w niej na dobieg.Na stałe mieszkał w Antwerpii i tam prowadził, do spółki z bratem, kancelarię adwokacką. Tam też, w 1921 roku został radnym, a następnie burmistrzem. Zrezygnował z prowadzenia gazety oddając ją w ręce, jak mówiono: pierwszego “prawdziwego” redaktora naczelnego Marcela Cordemansa.

REKLAMA

Ostatnim posunięciem Van Cauwelaerta było otwarcie biura De Standaard w Antwerpii (1921). Tamtejsza wersja gazety otrzymała tytuł De Handelsbode,ale szybko przemianowana została na De Morgenpost.

Cordemans przez lata był sekretarzem i asystentem Alfonsa van de Perre, który przez pierwsze lata działalności dziennika był jego głównym akcjonariuszem. Z zawodu był lekarzem, w życiu politykiem a z zamiłowania dziennikarzem. Teksty jego pióra nieraz pojawiały się na łamach De Standaard. Napisał ich 210. Zmarł 4 sierpnia 1925 roku. Po jego śmierci dział finansowy wydawnictwa przejął biznesmen i polityk Gustaaf Saap.

Marcel Cordemans był asystentem de Perre ale był również sekretarzem redakcji. Objął tę funkcję po księdzu Janie Gheysens, który odszedł w kilka miesięcy po premierze dziennika. Był odpowiedzialny za wiadomości zagraniczne.

Małe grono z wielkimi konfliktami


Niestety, choć grono redaktorów było małe, konflikty w nim były duże. Panowie nie mogli się porozumieć w sprawach hierarchii, podziału zadań i dawanych obietnicach. Choć Van Cauwelaert zrezygnował z funkcji redaktora naczelnego, to nadal miał wpływ na to co się pisze i drukuje, a Cordemans ściśle stosował się do tych zaleceń. Konflikt narastał, a swoje apogeum osiągnął kiedy w redakcji pojawił się główny przeciwnik Van Cauwelaerta, Gustaaf Saap

Spięcia w redakcji nie miały wpływu na poczytność gazety. Czytelnicy byli spragnieni wiadomości nie tylko tych z regionu ale i ze świata. Współpracę z dziennikiem podejmowali pisarze belgijscy i holenderscy, co wpływało na formę tekstów i ich treść. Pojawiła się też sekcja rozrywki a w niej rysunki choć pierwsze grafiki to reklamy, jak ta z 5 stycznia 1923 roku (ciasto firmy Verkade). W 1922 roku nakład osiągnął 12000 egzemplarzy.

Kiedy w 1927 roku Saap przejął całe wydawnictwo atmosfera w redakcji De Standaard była tak napięta, że Marcel Cordemans postanowił odejść.W 1929 roku na głównym fotelu De Standaard zasiadł jego dziennikarz Jan Boon.

Boon, choć był protegowanym Saapa, miał więcej wspólnego z Van Cauwelaertem, pod okiem którego nabierał szlifów dziennikarskich. Próbował pogodzić poglądy i zapędy obu polityków, dbając o neutralność gazety. Wraz z Saapem opowiadał się za współpracą między radykalnymi i umiarkowanymi pro-flamandzkimi zwolennikami oraz „koncentracją” sił flamandzkich ponad liniami partyjnymi, co często doprowadzało do konfliktów z rządzącą partią katolicką. Z drugiej strony był zwolennikiem:

  • polityki neutralności króla Leopolda III
  • przeciwników Frontu Ludowego we Francji,
  • walki z komunizmem i lewicą Chrześcijańskiej Demokracji.
  • wrogów nazistowskich Niemiec

A że do niego należała sekcja polityki zagranicznej, te tematy gościły często na łamach dziennika.

De Standaard umacnia pozycję. 25 tysięcy nakładu


Przez dekadę lat 30 XX wieku zbudował Boon profesjonalną, 20 osobową redakcję, co pozwoliło dziennikowi wypłynąć na szerokie wody i stać się przodującą gazetą w kraju. Boon zmienił też wizerunek De Standaard. Pojawiły się zdjęcia, podział na sekcje, nowa czcionka i układ stron. Oprócz polityki i ekonomii swoje kolumny miała belgijska kultura i sztuka, o której w latach trzydziestych bardzo się rozpisywano. Do szczególnych dat należał kwiecień 1935 roku, kiedy to Bruksela gościła Wystawę Światową.

Redaktor naczelny wiele miejsca poświęcał emancypacji i udoskonalaniu flamandzkiego stylu życia w ramach belgijskiej konstytucji.Podarował też czytelnikom kącik literacki, którego gwiazdą był pisarz Marix Gijsen.

REKLAMA

Nakład w 1932 roku wynosił 25 tysięcy egzemplarzy. Jednak, tak jak cały świat, Belgowie żyli tym, co dzieje się w Niemczech, a Boon na ten stan rzeczy ukuł termin brązowy bolszewizm.

Jan Boon prowadził redakcję De Standaard 10 lat. W sierpniu 1939 roku został powołany na dyrektora generalnego flamandzkich rozgłośni Narodowego Instytutu Radia (NIR). Redakcję De Standaard, z nakładem 35 tysięcy sztuk, oddał w ręce Karela Peetersa, zamiłowanego folklorysty i pioniera naukowej praktyki folkloru niderlandzkojęzycznej Belgii.

Druga wojna, druga przerwa. Tym razem na siedem lat


Peeters objął stanowisko redaktora naczelnego tymczasowo i miał nadzieję na dłuższy pobyt w głównym gabinecie, ale niestety... Wszystko zmieniło się we wrześniu 1939 roku. Wybuchła II wojna światowa. 10 maja 1940 roku wojska niemieckie wtargnęły na belgijską ziemię, a 28 maja Belgia skapitulowała.

Na polecenie Niemców 16 maja wydawnictwo De Standaard NV zamknęło swoją drukarnię. Okupant nie chciał miejscowej prasy, ale po kilku miesiącach zmuszono dziennikarzy do pracy. Peetersa zastąpił Alfons Martens szwagier byłego redaktora dziennika Filipa de Pillecyna a nowa, niemiecka gazeta nazywała się Het Algemeen Nieuws zaś flamandzki De Standaard zamilkł na długich 7 lat.

Po wyzwoleniu Belgii, we wrześniu 1944 roku, wydawnictwo De Standaard NV i jego pracownicy zostali oskarżeni o kolaborację z Niemcami i nałożono na nich sekwestrację, czyli według belgijskiego kodeksu, zakaz publikacji. Natychmiast zleciało się stado sępów, chcące przejąć firmę.

Nowe się nie przyjęło. Czytelnicy wymusili powrót "swojej" gazety


Dwóch flamandzkich przedsiębiorców Leon Bekaert i Tony Herbert, o których mówiono lichwiarze, doszło do porozumienia z właścicielami, rodziną Saap. Przejęli drukarnie, biurowce i tytuły wydawnictwa. Pojawił się wtedy na rynku medialnym Brukseli dziennik De Nieuwe Standaard, a wydawnictwo przyjęło nazwę De Gids NV, którego szefem został Camille Van Deyck.

Na redaktora naczelnego powołano dziennikarkę Betsy Hollants, a stroną finansową zajął się Léon Bekaert. Redakcję zasiliło grono znakomitych dziennikarzy, a mimo to dziennik był mocno atakowany, głównie przez flamandzkich nacjonalistów. Zarzucano redakcji letni sposób relacjonowania powojennych represji. Flamandowie uważali nowy stan rzeczy za przykrywkę w atakach na ich niezależność, zwłaszcza, że wielu działaczy Ruchu Flamandzkiego trafiło do więzienia. Podejście gazety do wyroków i ich egzekwowania spotkało się z oburzeniem. Chcieli powrotu przedwojennego De Standaard. W tych poczynaniach obrońców dawnego dziennika wspierał Albert de Smaele, zięć Gustavusa Saapa i to on doprowadził do tego, że Bekaert i Herbert wycofali swoje udziały w firmie a rząd zniósł zakaz publikacji.

REKLAMA

Po 7 latach,12 kwietnia 1947 roku De Nieuwe Standaard stał się najpierw De Nieuwe Gids,a 1 maja na ulicach Brukseli pojawił się ponownie De Standaard, ze swoim znakiem rozpoznawczym AVV-VVK i redaktorem naczelnym Albertem de Smaele. Dziennik od razu przyjął kurs klasycznegoflamandzkiego katolicyzmu.

Smaele wytyczył jasny program gazety:

  • przywrócić dobre imię dziennikowi
  • bronić języka flamandzkiego
  • współpracować z katolicką partią rządzącą(CVP)
  • popierać działania Leopolda III
  • wspierać edukację katolicką
  • zwrócić szczególną uwagę na problemy Konga Belgijskiego

Aby zrealizować swoje zamierzenia i plany, będąc sam prawnikiem, zbudował silną, profesjonalną i różnorodną redakcję. Ci, którzy w niej zasiedli jako dziennikarze byli też znawcami w różnych dziedzinach:

  • Max Wildiers, filozof i teolog
  • Lode Bostoen, prawnik
  • Manu Ruys, publicysta
  • Louis De Lentdecker, reporter sądowy
  • Gaston Durnez, poeta, prozaik
  • Maria Rosseels, pisarka, feministka
  • Hugo De Ridder, eseista
  • Frans Verleyen, pisarz
  • Marc Sleen, etatowy rysownik i karykaturzysta

Sposób na odzyskanie dobrego imienia. Oraz bankructwo


Albert de Smaele nie zniszczył wszystkiego co zamierzchłe. Wiele kolumn, tematów czy układów pozostało. Do takich punktów należała seria komiksów Suske en Wiske (1945) autorstwa Willy`ego Vandersteena, która kontynuowana była przez lata i stała się najpopularniejszą i najdłużej emitowaną serią nie tylko we Flandrii czy całej Belgii, ale we wszystkich krajach Beneluxu. Jej kontynuatorami w kolejnych latach byli tacy graficy tacy jak: Paul Geerts, Marc Verhaegen czy duet Luc Morjaeu i Peter Van Gucht.

Zadanie przywrócenia dobrego imienia gazecie i wydawnictwu udało się. Smaele udowodnił czytelnikom, że oni i ich problemy są najważniejsze. Nie bał się konfrontacji i sporów. Stworzył forum dyskusyjne, gdzie każdy mógł przedstawić swoje poglądy i zdanie.

Zaczęto szeroko omawiać sprawy kobiet i życie w belgijskich klasztorach, co nie zawsze spotykało się z pozytywnym oddźwiękiem wśród kleru, a było ewenementem w prasie belgijskiej. Dla miłośników literatury powstał specjalny dodatek, tygodnik De Standaard der Letteren(12 kwietnia 1952), a dla kinomanów kącik filmowy.

Smaele był również wydawcą, który prowadził bardzo agresywną politykę przejęć różnych tytułów i drukarni. I jeśli z dziennikiem mu się powiodło, to na polu biznesowym poniósł klęskę i w 1976 roku doprowadził do bankructwa firmy.

Ale zanim do tego doszło. W 1960 roku, chcąc zająć się wyłącznie wydawnictwem, oddał stery De Standaard w ręce dwóch redaktorów: Luca Vandeweghe, który bardziej był znany pod pseudonimem E. Troch i Manu Ruysa. Pierwszy otrzymał stanowisko „dyrektora redakcji” a drugi "kierownika działu wewnętrznego".

Troch zajmował się polityką zagraniczną. Odpowiadał za ten dział i w De Nieuwe Standaard i w De Standaard. Pisał również felietony. Jego złośliwy język nieraz był źródłem problemów własnych i redakcji. Opowiadał się też otwarcie za współpracą komunistycznych i zachodnich rządów, co również nie było mile widzianym poglądem.

REKLAMA

Ruys był wcześniej redaktorem parlamentarnym. Pracę w dzienniku rozpoczął w 1947 roku. Osiem lat później awansował na szefa działu spraw wewnętrznych. Ze swoją postawą i poglądami stał się twarzą de Standaard. Zajadle bronił żądań flamandzkiej społeczności, czego przykładem była obrona katolickiego uniwersytetu w Leuven o jego przynależność narodową.

Obaj panowie działali zgodnie, co docenili czytelnicy. Nakład gazety w 1966 roku osiągnął stan 290 000 egzemplarzy. Kiedy pozycja De Standaard była stabilna, Albert de Smaele od 1970 roku rozpoczął wielkąpolitykę biznesu. Tak bardzo skupił się na komercyjnej stronie swojej działalności, że nie trafiały do niego żadne argumenty. Zaciągał kredyty i kupował nowe pozycje nie tylko medialne ale na przykład turystyczne, budował imperium. Do czasu.

Upadłość De Standaard. Dziennikarze ogłaszają zbiórkę


Rok 1973 przyniósł kryzys naftowy a w wydawnictwie załamanie rynku reklamowego. Zabrakło pieniędzy na spłatę pożyczek. De Standaard zaczął szybować w dół. W 1975 roku miejsce Trocha zajął Luc Van Gastel i mimo że był wybitnym dziennikarzem i organizatorem, nic nie mógł pomóc. Nakład drastycznie spadał. We wtorek, 22 czerwca 1976 roku sąd w Brukseli ogłosił upadłość NV De Standaard.

Nastał czas demonstracji, negocjacji i okupacji całej firmy. Nie wszyscy zgadzali się na zamknięcie wydawnictwa. Dziennikarze postanowili działać. Ogłosili zbiórkę, sami dołożyli i uzbierali ponad 11 milionów franków. Już 9 czerwca powołali organizację non-profit Editorial De Standaard, która miała za zadanie bronić chrześcijańską i flamandzką pozycję, wolną ekonomię i pluralistyczną demokrację gazety oraz nie dopuścić do sprzedaży byle komu.

Wydawnictwu z pomocą przyszła grupa kilku flamandzkich przedsiębiorców pod przywództwem armatora z Antwerpi Andre Leysena. Już kilka dni po ogłoszeniu bankructwa, 26 czerwca 1976 roku założyli firmę Vlaamse Uitgeversmaatschappij VUM (Flamandzkie Towarzystwo Wydawnicze) i przejęli trzy gazety dawnego wydawnictwa w tym De Standaard.

Leysen został szefem komitetu wykonawczego, w którym zasiedli też ekonomista i polityk Robert Vandeputte jako przewodniczący, polityk i biznesmen André Vlerick, biznesmen Dominique Van Damme, po śmierci którego latem zastąpił inżynier Guido Verdeyen.

Jednym z pierwszych ruchów komitetu były zmiany personalne w dzienniku. Gastela zastąpił Lode Bostoen. To Bostoen, jako prawnik, opracował statut VUM i wszedł do jego zarządu. Dopilnował też aby gazeta nadal się ukazywała. W De Standaard pracował od 1962 roku najpierw jako dziennikarz działu zagranicznego, potem został kierownikiem działu krajowego. Zajmował się również sprawozdawczością ekonomiczno-finansową i polityką obronną.

Jego zadaniem jako nowego szefa redakcji było: organizacja pracy, rekrutacje, polityka personalna, bieżące zarządzanie gazetą i bycie na miejscu, w przeciwieństwie do Manu Ruysa, który zachował swoje stanowisko i odpowiadał za linię polityczną gazety.

Przez kolejne cztery lata duet redaktorów pod okiem komitetu VUM:

  • zmienił wygląd dziennika
  • zwiększył liczbę stron
  • dopasował dziennik do odpowiednich grup odbiorców
  • poszerzył zakres tematów
  • zwiększył swój udział na rynku
  • wrócił do gry medialnej

REKLAMA

Do 1980 roku spłacono wszystkie długi, a już w 1979 roku biura i drukarnię przeniesiono na obrzeża Brukseli, do Groot Bijgaarden. Firma ponownie przynosiła zyski. Pozwoliło to w 1984 roku zautomatyzować redakcję. Pojawiły się komputery a nakład osiągnął 70 000 sztuk.

Okres "wielkiej twórczości dziennikarskiej"


Kiedy w 1989 roku Ruys przeszedł na emeryturę, Bostoen został jedynym redaktorem naczelnym ale zadania, które mu narzucono, przytłoczyły go. Był dziennikarzem i chciał pisać, bronić spraw redakcji po swojemu. Jego współpracownik, dziennikarz Hugo De Ridder wspomina tamte chwile tak:

Został zmuszony przez kierownictwo VUM do przyjęcia roli, która nie należała do niego. Aby nieco zapanować nad rozrastającą się redakcją, musiał stosować sztuczki z książek o zarządzaniu, czego najwyraźniej sam nie popierał.

Mark Deweerdt dodaje:

Rosnąca presja kierownictwa komercyjnego, aby opanować politykę redakcyjną, była trudna dla Lode, który chciał nadal bronić autonomii redakcji zębami i pazurami.

Nieugięte stanowiska obu stron doprowadziły do poważnego konfliktu i Lode Bostoen opuścił redakcję w 1991 roku. Wtedy powołano kolejny duet redaktorów naczelnych: Lou de Clerck i Mark Deweerdt, ale już dwa lata później zrezygnowano z podziału tego stanowiska i w głównym fotelu usiadł Dirk Achten.

Lata 90 XX wieku to rozkwit dziennika De Standaard. O tej dekadzie mówi się, że to okres wielkiej twórczości dziennikarskiej.

  • dział reportaży osiągnął najwyższe loty w tematach, ich treści i formie.
  • rozbudowana sekcja kulturalna donosiła o wydarzeniach nie tylko krajowych ale i światowych.
  • w 1993 roku dziennik był jedyną gazetą z własnym działem naukowym.
  • pojawiły się nowe kolumny jak ta o stylu życia czy turystyce
  • poszerzono wiadomości sportowe (przejęto Het Volk,który specjalizował się w wyścigach kolarskich)
  • wprowadzono tygodniowe tematyczne dodatki jak De Standaard Weekblad
  • dziennik w całości nabrał kolorów
  • od 1997 roku gazeta jest w internecie

Choć De Standaard nabrał świeżości, to dopiero w 1999 roku, kiedy Peter Vandermeersch przejął stery redakcyjne, zlikwidowano resztki pozostałości po starych czasach.

Kierunek: neutralność. Format: tabloid


30 września po raz ostatni pojawił się krzyż - akronim AVV-VVK, co wywołało konflikt pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami gazety nawet w samej redakcji. Dla Vandermeerscha i wielu czytelników był to znak zerwania związku z Ruchem Flamandzkim i z Chrześcijańską Demokracją. Ten krok spowodował odejście grupy katolickich dziennikarzy z Bertem Claerhoutem na czele, która założyła własne pismo. Stanowisko głównych redaktorów było jasne: dziennik ma być neutralny pod każdym względem.

Tego samego dnia Vandermeersch zlikwidował podtytuł o interesach społecznych, gospodarczych i politycznych i zmienił format. Dziennik stał się tabloidem, który uważa chrześcijaństwo za szlachetną filozofię życia wśród wielu innych, podobnie jak jego szef.

Wśród nowości, w 2000 roku, pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, ukazał się pierwszy Kerstessay (Świąteczny Esej), zatytułowany Het Vlaams Blok in elk van ons,autorstwa Manu Claeys. Zapoczątkował on serię corocznych przemyśleń na nurtujące tematy. Ukazuje się w ostatnich dniach grudnia, ma czasami kilka odsłon a jego autorami są osoby z belgijskich świeczników; politycy, pisarze, artyści czy aktywiści.

Przez pięć lat swojej kadencji Vandermeersch był pod obstrzałem za swoje poglądy. Dzięki temu gazeta zyskała jeszcze więcej odbiorców. Debaty, dyskusje i komentarze nabrały kolorów a listy od czytelników dopełniały tę formę wymiany zdań.17 czerwca 2004 roku ukazał się list otwarty Petera Vandermeerscha w sprawie nacjonalistycznej partii Vlaams Blok, w którym napisał między innymi:

Jako De Standaard mamy pretensje do odgrywania roli w społeczeństwie flamandzkim. Chcemy, aby społeczeństwo było otwarte i tolerancyjne, demokratyczne i dostatnie. Naszym zadaniem jest relacjonowanie, analizowanie i komentowanie tego społeczeństwa. Naszym zadaniem jest również stworzenie forum dla intelektualnej debaty.

REKLAMA

Wśród wielu pochwał i nagród za teksty czy wygląd, De Standaard ma na koncie organizację konkursu i to nie byle jakiego. W 2003 roku po raz pierwszy czytelnicy wybrali Product van het jaar czyli produkt roku. Pierwszym laureatem został aparat cyfrowy a rok później iPod. Jednak w 2008 roku wszystkie produkty zdeklasował Barack Obama. W ostatnim konkursie z 2021 roku królowała szczepionka na COVID-19

Stulatek w świetnej kondycji


W 2006 roku przypadało 30-lecie wydawnictwa Vlaamse Uitgeversmaatschappij VUM, które w międzyczasie rozrosło się. W tygodniu jubileuszowym, w czerwcu zarząd podjął decyzje o rozpoczęciu działalności z dniem 1 września 2006 roku jako firma CORELIO. Nazwa obowiązywała do 2013 roku, kiedy to Corelio połączyło siły z firmą Concentra i powstał MEDIAHUIS.

Po powstaniu Corelio Vandermeersch został powołany na szefa całego wydawnictwa a jego miejsce w redakcji De Standaard zajął dziennikarz i felietonista Bart Sturtewagen.Nowy redaktor naczelny miał już praktykę na tym stanowisku. Zastępował Vandermeerscha kiedy ten w połowie lat 90 wyjechał do Nowego Jorku.

Do ważnych osiągnięć Sturtewagena na stanowisku głównego redaktora należą:

  • zmienienie szaty graficznej gazety (23 kwietnia 2007)
  • wprowadzenie większej ilości informacji regionalnych (2007)
  • rozbudowanie archiwum cyfrowego (2008)
  • wprowadzenie dziennika do social mediów i stworzenie aplikacji mobilnych (od 2010)
  • współpraca z nowo otwartą przez Corelio siecią radiową Nostalgie(2008)

1 września 2010 roku do Barta Sturtewagena na równorzędne stanowisko dołączył Karel Verhoeven, który wcześniej był szefem dodatku weekendowego.Ten uzupełniający się tandem powinien jeszcze bardziej zdynamizować wiodącą pozycję De Standaard jako flamandzkiego medium wysokiej jakości -głosił komunikat prasowy zarządu Corelio.

Współpraca przyniosła pozytywne efekty. Rok później nakład wynosił 108 828 egzemplarzy i rósł. Gazeta robiła się coraz bardziej nowoczesna, a na jej stronie internetowej przybywało sekcji, jak ta z opiniami czytelników. Pojawiło się także wydanie wieczorne. Od kwietnia 2012 roku dS Evening, gazeta elektroniczna omawia wydarzenia minionego dnia.

W tym samym roku doceniono pracę redaktorów działu naukowego. Otrzymali oni spektakularną nagrodę Zesde Vijs przyznawaną przez Study Circle for the Critical Evaluation of Pseudoscience and Paranormal (SKEPP) czyli Stowarzyszenie Badawcze ds. Krytycznej Oceny Pseudonauki i Zjawisk Paranormalnych za obiektywny sposób radzenia sobie z zjawiskami paranormalnymi i pseudonauką. Rok później firma Apple przyznała gazecie główną nagrodę Great Subscriptions App 2013. Dziennikarze i sam dziennik nagród mają na swoim koncie sporo.

Kiedy w 2013 roku Corelio przekształciło się w Mediahuis, nastąpiło przeorganizowanie redakcji. Bart Sturtewagen został głównym redaktorem opiniotwórczym, odpowiedzialnym za debaty publiczne. O tego czasu do dziś stery redakcji samodzielnie dzierży Verhoeven.

REKLAMA

Nakład gazet drukowanych na całym świecie spada i De Standaard nie jest wyjątkiem. Mimo że społeczeństwo Flandrii ceni sobie słowo drukowane, koszty są wysokie: drogi papier, spora liczba personelu, spadek reklam i niewystarczająca rekompensata z subskrypcji stron cyfrowych. Dlatego też w 2020 roku przeprowadzono znaczące zmiany:

  • redakcja De Standaard wróciła do centrum Brukseli (Central Gate)
  • przeprowadzono redukcję 82 etatów w tym 19 w samej redakcji
  • przyspieszono ewolucję cyfrową
  • zmieniono organizację pracy

Jak na 104-latka, De Standart trzyma się całkiem nieźle. Informuje, dyskutuje, doradza.. Grono profesjonalnych i doświadczonych w różnych strefach życia dziennikarzy codziennie dba o swoich czytelników i odbiorców internetowych. 32 500 subskrybentów korzysta z aplikacji mobilnych. Od 2016 roku działa też Podcast DS a także Audiokrant czyli wersja czytana na głos działająca na tabletach i smartfonach. Sekcja rozrywki to nie tylko codzienny humor rysunkowy ale też krzyżówki, zagadki, kryptogramy czy sudoku…

Dla każdego coś ciekawego.

Kalendarium De Standaard:


  • 1914, 2 maja - powstanie firmy De Standaard
  • 1914-1918 - I wojna przerwała plany redakcji
  • 1918, 4 grudnia - pierwszy numer De Standaard
  • 1919 - nowa siedziba redakcji i rozruch własnej drukarni
  • 1919, 27 września - przy nagłówku pojawił akronim AVV-VVK w kształcie krzyża,znak rozpoznawczy dziennika
  • 1921 - otwarcie biura w Antwerpii
  • 1923, 5 stycznia - pierwsza grafika(reklama)
  • 1940, 16 maja - 1947, 1 maja - De Standaard zawiesza działalność
  • 1952, 12 kwiecień - pierwsza edycja dodatku De Standaard der Letteren
  • 1973 - załamanie rynku reklamowego
  • 1976, 22 czerwca - ogłoszenie upadłości wydawnictwa De Standaard
  • 1976, 26 czerwca - powstanie Vlaamse Uitgeversmaatschappij VUM
  • 1979 - biura i drukarnie De standaard przeniesiono na obrzeża Brukseli
  • 1984 - automatyzacja redakcji
  • 1993 - De Standaard jest jedyna gazetą w Belgii z działem naukowym
  • 1997 - start dziennika w internecie
  • 1999, 30 września - znika znak AVV-VVK a dziennik zmienia format na tabloid
  • 2000, grudzień - premiera corocznego Kerstessay(świątecznego eseju)
  • 2003 - pierwsza edycja corocznego konkursu “Product van het jaar”
  • 2006, 1 września - wydawnictwo zmieniło nazwę na Corelio
  • 2007, 23 kwietnia - znaczące zmiany w wyglądzie gazety
  • 2008 - rozbudowa archiwum cyfrowego
  • 2010 - De Standaard w social mediach
  • 2012, kwiecień - startuję elektroniczna wersja “dS Evening”
  • 2013 - Corelio przekształca się w MediaHuis
  • 2016 - premiera Podcast DS i Audiokrant
  • 2020 - redakcja De Standaard wróciła do centrum Brukseli

źródła:

  • https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/ca/De_Standaard_1918.jpg/800px-De_Standaard_1918.jpg
  • https://static.standaard.be/Assets/Images_Upload/2018/12/01/35e2b5c8-f34a-11e8-afdc-2528cc3aa5b3.jpg?width=1152&format=jpg
  • https://corelio.be/bedrijfsinfo/geschiedenis/
  • https://www.standaard.be/cnt/dma10102005_006
  • https://nl.wikipedia.org/wiki/De_Standaard
  • https://www.cadeauretro.com/titre/STVOIR.htm
  • https://www.apache.be/nvdr/2011/10/31/cordemans-marcel
  • https://www.belgiumwwii.be/image/content/de-standaard-21-11-1932.jpg
  • https://static.standaard.be/Assets/Images_Upload/2018/10/19/49dddb80-d2f6-11e8-ac5d-1aa06a410749.jpg?width=1152&format=jpg
  • https://www.odis.be/hercules/toonPers.php?taalcode=nl&id=2134
  • https://www.apache.be/nvdr/2011/10/31/bio-bostoen-lode
  • https://doorbraak.be/lode-bostoen-een-hoofdredacteur-uit-de-duizend/
  • https://web.archive.org/web/20070310220455/http://60gp.ovh.net/~novacivi/blog/archives/000064.html
  • https://www.apache.be/nvdr/2011/10/31/vandermeersch-peter
  • https://www.apache.be/nvdr/2011/10/31/verhoeven-karel
  • https://www.demorgen.be/tv-cultuur/sturtewagen-en-verhoeven-leiden-de-standaard~b98c9e7d/
  • https://www.twipemobile.com/tag/de-standaard/
  • https://www.standaard.be/
  • https://voxeurop.eu/pl/source/de-standaard-2/

Udostępnij znajomym:

dodaj na Facebook prześlij przez Messenger dodaj na Twitter dodaj na LinkedIn

PRZERWA NA REKLAMĘ

Zobacz artykuły na podobny temat:

Historia prasy polskiej - lata 1815-1830

Krzysztof Dowgird
W 1830 r. w samej tylko Warszawie nakład prasy wynosił 2 200 000 egzemplarzy. Wykłady Magisterskiego Zaocznego Studium Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.

Cenzura w ZSRR

Róża Chojnacka
Cenzura w Związku Radzieckim była wszechobecna i rygorystycznie egzekwowana. Swoją działalnością obejmowała treści drukowane, transmisje radiowe, telewizyjne oraz filmy w kinie.

Ernie Pyle. Jak dziennikarz wędrowny został bohaterem narodowym

Małgorzata Dwornik
- Męczę się w oczekiwaniu na spotkanie z ludźmi z obawy, że mnie nie polubią - mawiał Ernest Taylor "Ernie" Pyle. A ludzie go lubili. Wręcz kochali. I porównywali do Marka Twaina za jego wyjątkowe relacje z podróży po Ameryce, potem z wojny na trzech kontynentach. Laureat Pulitzera zginął w 1944 roku w miejscu pracy. Na froncie.

BRAVO. Historia sześćdziesięciolatka dla młodzieży

Małgorzata Dwornik
Pomysł stworzenia gazety dla "szalonych małolatów" lat 50. i 60. okazał się strzałem w dziesiątkę. Gwiazdy muzyki i filmu, ważne tematy i łamanie tabu, ocierające się o skandale - to była recepta na sukces. Milionowe nakłady to dziś już śpiew przeszłości, jednak BRAVO nadal potrafi dotrzeć do nastolatków. Buduje pozycję w mediach społecznościowych.

The Guardian. Historia gazety, która relacje z frontu słała balonikami

Małgorzata Dwornik
Kiedy w lutym 1820 roku gazeta Manchester Observer zaczęła mieć kłopoty a jej dziennikarze oskarżeni zostali o wywrotową działalność, biznesmen, handlarz bawełny i dziennikarz John Edward Taylor zaczął myśleć o wydaniu swojej gazety. Gazety, która na start miała 1050 funtów i wywołała sensację. Tak zaczyna się historia dziennika The Guardian.

Gejowska prasa w Europie

Tadeusz Sokołowski
Rozwój prasy gejowskiej w naszym kraju ogranicza niski poziom stopy życiowej i uwarunkowania społeczne. W krajach zachodnich sytuacja wygląda zupełnie inaczej. [Źródło: Innastrona.pl]

Il Foglio. Historia włoskiej gazety, której twórca ukrywał się za słoniem

Małgorzata Dwornik
Pierwsze numery nie miały zdjęć, ale rysunki i karykatury. Artykuły redakcyjne znajdowały się dopiero na trzeciej stronie, a wszystkie teksty z wyjątkiem felietonów były anonimowe. Tak w 1996 roku wyglądał pierwszy numer nowego dziennika, wydawanego w Mediolanie. Tytułu, który jako jedyny we Włoszech nie przynosi dziś strat.

więcej w dziale: Historia mediów

dołącz do nas

Facebook LinkedIn X Twitter Google RSS

praca w mediach

Wydawca, influencer
Whitepress Dziennikarz
oferty mediów lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich Więcej

reklama

WhitePress - zarabiaj na swojej stronie
Rozlicz PIT i przekaż 1,5% na projekty fundacji Ogólnopolski Operator Oświaty

zarabiaj

Zarabiaj przez internet

więcej ofert



Reporterzy.info

Dla głodnych wiedzy

Nasze serwisy

Współpraca


© Dwornik.pl Bartłomiej Dwornik 2oo1-2o24