24.03.2025 Warsztat reportera
Dlaczego feminatywy drażnią? Psychologiczne i społeczne źródła oporu
Agnieszka Kliks-Pudlik
Feminatywy, czyli żeńskie formy nazw zawodów, drażnią zwłaszcza z dwóch powodów: braku osłuchania się z nimi i światopoglądowej niezgody - wskazała filolożka Martyna Zachorska. W ocenie socjolożki dr Agaty Zygmunt-Ziemianek, wynika to z przyzwyczajeń i przekonania, że „kiedyś tego nie było”.

Żeńskie formy zawodów nie są novum w języku polskim. Już w XIX wieku, gdy kobiety zaczęły domagać się równych praw, w języku zaczęły się pojawiać częściej formy żeńskie, które z czasem się upowszechniały. Z kolei początek XX wieku to rozkwit feminatywów – kobiety wywalczyły dostęp do zawodów wcześniej zarezerwowanych dla mężczyzn.
W czasie międzywojnia wielu nie dziwiły takie formy, jak np. adwokatka czy doktorka. Później, w czasach powojennych, feminatywy przestały być używane. Dopiero w XXI wieku żeńskie formy zawodów zaczęły wracać do języka, a w drugiej dekadzie zrobiły to wręcz z impetem.
Brzmienie i światopogląd
– Nie da się jednak nie zauważyć, że feminatywy wciąż drażnią. Obecnie można wyróżnić dwie największe grupy osób, które są im przeciwne. Pierwszą stanowią osoby, które drażni samo brzmienie żeńskich form i którym te wyrazy tak generalnie się nie podobają – do czego mają prawo, przecież każdy ma swój gust – powiedziała PAP doktorantka na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Drugą silną grupą są ci, którzy nie lubią feminatywów z powodów światopoglądowych.
– Na przestrzeni ostatnich lat, feminatywy stały się takim swoistym markerem przynależności politycznej i są utożsamiane z lewicą. Dlatego zwolennicy drugiego bieguna politycznego nie tylko nie lubią, ale wręcz nie akceptują żeńskich form zawodów. Co więcej, nierzadko przedstawiciele tej grupy atakują użytkowniczki języka korzystające z feminatywów. Sama tego doświadczam. Gdy wypowiadam się w mediach społecznościowych czy tradycyjnych, dostaję bardzo dużo komentarzy wcale nie na temat merytoryki i spraw językowych, ale np. mojego wyglądu czy domniemanego życia seksualnego – mówiła autorka książki "Żeńska końcówka języka".
Jak przypomniała filolożka, zarówno feminatywy, jak i maskulatywy (formy męskie) – z punktu widzenia zasad języka polskiego – są formami poprawnymi. Pytana, czy przydałaby się regulacja tej kwestii, odpowiedziała, że język jest materią trudną do skodyfikowania.
Piękno języka tkwi w różnorodności
– O ile nie mówimy o zasadach ortografii, gramatyki czy interpunkcji, których trzymanie się jest wymagane. Ale nie można zmuszać nikogo do używania jakiejś konkretnej formy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jakiejś "policji językowej", która stałaby na straży tego, czy ktoś mówi adwokatka czy pani adwokat. Piękno języka tkwi w jego różnorodności. Lubię porównywać język do rzeki, która płynie sobie tak jak chce, ponieważ jest to żywy organizm, który tworzymy my, użytkownicy i użytkowniczki – podkreśliła Martyna Zachorska.
Wskazała też, że nie wszystkie formy żeńskie drażnią. – Przecież takie formy jak fryzjerka czy kelnerka są powszechne w naszym języku. Chodzi raczej o te formy, które odnoszą się do zawodów prestiżowych, dobrze płatnych lub tradycyjnie zdominowanych przez mężczyzn, stąd np. adwokatka drażni, ale kucharka już nie.
Z kolei pytana o nieporozumienia, jakie czasem wynikają ze zwracania się do kobiety inną formą niż ona preferuje, Martyna Zachorska zaapelowała, aby nie obrażać się o to.
– Chciałabym, aby nadszedł już ten moment, w którym nie będziemy się obrażać, jeśli ktoś przedstawi nas inną forma niż ta, która nam się podoba. Ja nie obrażam się, gdy ktoś mnie przedstawi jako filolog, choć sama nazywam siebie filolożką. Ale też w druga stronę chciałabym, aby panie nie obrażały się, gdy się je przedstawi jako adwokatkę, a nie panią adwokat. Przecież obie formy są językowo poprawne. Oczywiście w miarę możliwości pytajmy, którą formę rozmówczyni preferuje. Nic na siłę – podsumowała.
Opór społeczny przed feminatywami wynika z przyzwyczajenia
– Dotykamy kwestii socjalizacji pierwotnej. Wzrastanie w pewnym konkretnym otoczeniu, z konkretnymi wartościami i poglądami sprawia, że bardzo głęboko mamy w sobie zakorzenione pewne schematy myślenia, mówienia, postrzegania świata. Skoro przez tyle dekad przywykliśmy jako społeczeństwo do tego, że nie używamy feminatywów, to dla wielu osób jest to coś "nienaturalnego – powiedziała PAP dr Agata Zygmunt-Ziemianek z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. – Przyzwyczajenie jest naszą drugą naturą, dlatego odejście od pewnych utartych schematów, również językowych odruchów, bywa trudne.
Tym bardziej, że nasz porządek społeczny ma korzenie patriarchalne, dlatego wiele słów w języku polskim ma podstawową formę męską.
– Pokłosiem tego jest też stereotyp, że feminatywy brzmią zdrobniale, niepoważnie, a ich stosowanie umniejsza danej pozycji. Faktycznie, kiedyś dyrektor był kojarzony z szanowaną funkcją, a dyrektorka mogłaby być co najwyżej szkoły. Dzisiaj wiele kobiet używa wymiennie form męskich i żeńskich do określania swojej funkcji i powinno to być traktowane równorzędnie – uznała dr Zygmunt-Ziemianek.
Niezależność i tożsamość
Jednocześnie naukowczyni zauważa jednak wyraźny trend na rzecz zwiększania obecności feminatywów w języku polskim.
– Jeszcze z 10 lat temu, gdy na konferencji przedstawiałam siebie jako socjolożkę, większość osób była tym zaskoczona, a nawet bywało to traktowane jako pewien rodzaj fanaberii. Zauważmy, jak przez tę jedną dekadę zmieniła się nasza rzeczywistość językowa. Przecież dzisiaj słowa jak socjolożka, psycholożka, chirurżka, architektka, adwokatka już nie dziwią. O gościni czy ministrze nie wspominając – powiedziała Agata Zygmunt-Ziemianek.
Jak wskazała, stosowanie feminatywów sprawia, że zaczynają być traktowane jak naturalny element języka codziennego, a nie jak słowa obce. Dlatego widzi zmianę w socjalizacji młodszych pokoleń.
– Dla wielu dzieci stosowanie feminatywów jest naturalne, dlatego nie mają problemu określić np. osobę kierującą autobusem kierowczynią – podała Agata Zygmunt-Ziemianek. – Używanie femiatywów daje kobietom pewien rodzaj niezależności. To też próba podkreślenia swojej obecności w społeczeństwie i budowanie własnej tożsamości, opartej na tym, jak o sobie myślimy: jestem kobietą, badaczką, socjolożką.
Odwołując się do swojego doświadczenia i swoich obserwacji, socjolożka podała, że wiele Polek jest entuzjastkami feminatywów.
– Choć jako społeczeństwo wciąż jesteśmy mocno zróżnicowani i mamy różny poziom otwartości na zmiany. Oczywiście, każdy może używać formy, jaką preferuje, ale z drugiej strony, dopóki kobiety nie będą stosowały feminatywów, nie będą wiedziały, jak same się z tym czują" – zwróciła uwagę.
źródło: Serwis Nauka w Polsce PAP
PRZERWA NA REKLAMĘ
Najnowsze w dziale Warsztat reportera:
Chronemika, czyli język czasu. Oto, co mówi o tobie twój zegarek
Bartłomiej Dwornik
Wchodzisz punktualnie, patrzysz na zegarek, czekasz pięć minut, po czym wychodzisz. Ktoś inny spóźnia się pół godziny i zachowuje, jakby to on musiał na ciebie czekać. Czas w komunikacji to narzędzie, broń i wyznacznik statusu. Witaj w świecie chronemiki. Nauki o tym, jak czas wpływa na relacje między ludźmi.
Skróć link w miGG. Nowość w komunikatorze GG
Jarosław Rybus
Skracanie długich nazw stron internetowych to konieczność na przykład w kampaniach reklamowych, wpisach w sieciach społecznościowych. Zazwyczaj skracanie linków odbywa się poprzez dedykowane do tego serwisy. Od dzisiaj ta przydatna funkcja skracacza linków dostępna jest pod ręką - wystarczy GG.
Przedszkolaki demaskują hipokrytów. Eksperyment Uniwersytetu SWPS
ekr/ bar/
Nawet dzieci w wieku przedszkolnym są w stanie rozpoznać hipokrytów, których oceniają gorzej od innych ludzi łamiących zasady – dowodzą badacze z Uniwersytetu SWPS. Opiekunowie powinni więc zwracać uwagę na to, czy ich działania są spójne z deklaracjami, bo dzieci są uważnymi obserwatorami moralnej integralności.
Podobne artykuły:
Warto przeczytać. Instrukcja obsługi tekstów. Metody retoryki
Bartłomiej Dwornik
Chcesz poznać chwyty retoryczne, przydatne w komunikacji? Zestawienie praktycznych porad, wytłumaczonych na obrazowych przykładach przygotowało Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania [PORADNIK]
patronat Reporterzy.info
Mirosław Oczkoś – aktor, trener biznesu, specjalista od wystąpień publicznych i emisji głosu – uczy, jak mówić tak, by nas rozumiano. Do księgarń trafi wkrótce trzecie wydanie poradnika dla każdego, kto chce by jego publiczne wystąpienia zapadły publiczności głęboko w pamięć. Premiera już 23 października.
Paragraf 23
Katarzyna Kolenda-Zaleska
My, dziennikarze, nie sprawdziliśmy się w wolnej Polsce, bo nie umieliśmy pomóc ludziom w zrozumieniu istoty demokracji. [Źródło: Tygodnik Powszechny]
Społeczne i kulturowe oddziaływanie języka mediów
Magdalena Jakubowska
Pojedyncze informacje zyskują znaczenie, kiedy zostaną umieszczone w odpowiednich ramach interpretacyjnych nadających im wartość symboliczną, mityczną.