20.06.2005 Warsztat reportera
Apogeum telewizji
Michał Chmielewski
Wraz z kolejnymi edycjami WB kilka innych stacji wpadło na genialny - ich zdaniem - pomysł: zróbmy coś podobnego. I wtedy się zaczęło.
Po sukcesie WB widzowie zostali zbombardowani przeróżnymi BARami, Gladiatorami, Amazonkami, co stawało się nie tylko nużące, ale i żałosne. Bo inaczej nie można nazwać ciągłego kserowania programu i wprowadzeniu jedynej zmiany, która zachodzi tylko w tytule tegoż. Moja przygoda z reality-show definitywnie skończyła się po trzeciej edycji WB:Bitwa. Zdecydowanie za późno. Wiecie, bardzo przyjemnie jest zjeść tabliczkę czekolady, ale po takich trzech może się zrobić mdło. Podobne czułem się po oglądnięciu ostatniego odcinka WB - przesyt, ogólna niechęć do jakichkolwiek programów, przynajmniej na jakiś czas.
Postanowiłem "zerknąć" na inne reality-show, które serwowały mi konkurencyjne stacje. Były odmienne od WB. O tak, bardzo, a największa zmiana zachodziła w wystroju mieszkania i - co najważniejsze - tytule. Fascynujące. Pilot okazał się dostatecznie blisko, żeby za jego pomocą móc szybko wyłączyć telewizor.
Z czasem i zwykli ludzie zaczęli być nudni, dlatego pomysłodawcy programów zaczęli mieszać zwykłych ludzi gwiazdami polskiego - i nie tylko - przemysłu muzycznego i filmowego. Nie wiem, jak inni, ale na mnie większe wrażenie wywiera widok schnącej farby na ścianie. Innym musiało się spodobać - oglądalność wzrosła. W ramach podkręcenia jakości programu, twórcy zaczęli zapraszać Murzynów (których widok w polskiej telewizji - nie wiedzieć czemu - wywoływał fascynację), zadeklarowanych homoseksualistów. "Zwykli" uczestnicy również nie spoczywali na laurach, tylko zaczęli wszczynać sztuczne awantury między sobą, kłócić się, bić, wyzywać od najgorszych. Nie zabrakło również aktów kopulacji między uczestnikami, co zdaje się zyskało później miano wizytówek dla tego typu programów.
Dostać się do takiego programu nie było zbyt skomplikowane - wystarczyło mieć gadane, całkiem dobry wygląd, ciekawe poglądy na różne sprawy i już. Nic więcej. Reality-show zaczęło się robić schematyczne - wpierw ciepłe przywitania, całuski, cześć, jestem Ken, a ja jestem Frytka, potem trochę nudy, ciche zawody w obgadywaniu, kłótnie, potem znowu nudy, ciche obgadywanie, czasami później znowu jakieś afery - na przykład bezwstydne rozmnażanie, którego później ludzie rozpaczliwie szukali w Internecie. Kończyło się zazwyczaj bez echa.
Po programie wchodzące gwiazdy, które wcześniej były szarymi człowieczkami, jakich wiele, zapraszane były do różnych talk-show, grały niekiedy w reklamach, niektóre usadowiły się w jakimś własnym programie, który ciekawością nie przebijał polerowania monet, a kiedy i ten schodził z anteny, ów gwiazdy gasły.
Na koniec należy wspomnieć o przykrym fakcie. Mianowicie od czasu pojawienia się tych cyrków na resorach w telewizji prawie każdy nowy program w głównej mierze opiera się właśnie na podglądaniu. Dochodzi do tego oczywiście jakiś inny ważny czynnik, tak jak pozostawienie uczestników na bezludnej wyspie. Problem w tym, iż konkurencje i zdobywanie pożywienia trwało przez 15 procent czasu programu, reszta była gadaniną z życia wziętą.
Wniosek z tego wysnuwam jeden - twórcy nie mają już lepszych, ciekawszych i barwniejszych pomysłów na programy. Problem stanowią też telewidzowie, którzy niczego więcej nie wymagają. Smutne to.
Jeżeli jest tak naprawdę, to, proszę państwa, jesteśmy częścią historii, w której telewizja osiągnęła swoje apogeum. Oklaski proszę.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Najnowsze w dziale Warsztat reportera:
Pułapka heurystyki w mediach. Jak krzykliwe nagłówki wzmacniają strach
Bartłomiej Dwornik
Negatywny przekaz, bazujący na emocjach, zwiększa poczucie zagrożenia nawet o 57%. Dlaczego newsy o katastrofie lotniczej skłaniają inwestorów do ucieczki od akcji przewoźników, a relacje z miejsc powodzi wzmagają obawy przed kolejną? To irracjonalny, ale prosty i zbadany mechanizm.
Jak pozycjonować stronę pod LLM? Optymalizacja treści pod AI
Zachariasz Kijak
Gwałtowny rozwój sztucznej inteligencji sprawił, że o nurtujące nas kwestie coraz chętniej pytamy narzędzia AI. Często „dogadujemy” się z nimi łatwiej niż z wyszukiwarką. Duże modele językowe, tzw. LLM-y, odpowiadają na pytania szybko i szczegółowo. Czy to oznacza, że już niedługo usługę SEO zastąpi „LLMO”?
Chronemika, czyli język czasu. Oto, co mówi o tobie twój zegarek
Bartłomiej Dwornik
Wchodzisz punktualnie, patrzysz na zegarek, czekasz pięć minut, po czym wychodzisz. Ktoś inny spóźnia się pół godziny i zachowuje, jakby to on musiał na ciebie czekać. Czas w komunikacji to narzędzie, broń i wyznacznik statusu. Witaj w świecie chronemiki. Nauki o tym, jak czas wpływa na relacje między ludźmi.
Podobne artykuły:
Ankieterem każdy być może
Patrycja Kierzkowska
Uwielbiam ankiety w sieci, zwłaszcza te w portalach. Tak mi się przypomniały zajęcia z metodologii, gdzie mówiliśmy o układaniu pytań, które nie mogą sugerować odpowiedzi.
Jak zarządzać czasem by znaleźć czas na wszystko?
WhP
Zarządzanie czasem to obszar naszego życia, który możemy udoskonalać przez cały czas. Niektórzy już teraz świetnie sobie radzą z terminowym wywiązywaniem się z wszystkich obowiązków. Wiele osób jednak wciąż ma ogromny problem związany z tym, że masa czasu ucieka nam przez palce, a my nawet nie wiemy, w jaki sposób ten czas spędziliśmy.
Jak zaplanować temat i mierzyć skuteczność publikacji
Bartłomiej Dwornik
Jak mierzyć efektywność działań marketingowych i public relations? W jaki sposób osiągnąć planowane zasięgi i jakich narzędzi używać do optymalizacji pracy? Odpowiedzi na wszystkie te pytania przynosi raport "Narzędzia niezbędne w marketingu i PR", opublikowany przez portal Interaktywnie.com. Porady i narzędzia przydadzą się również dziennikarzom.
Odpowiedzialność - granice wolności mediów
Marcin Konopka
Media, czwarta władza, instytucja nastawiona na zysk, dostawca informacji, teoretycznie pełniący misje społeczną. Kiedy i gdzie kończy się wolność słowa a zaczyna pogoń za sensacją?