3.04.2006 Warsztat reportera
Jak powstają informacje?
Agnieszka Osińska
Media konstruują świat dla nas - odbiorców. Ale większość widzów, słuchaczy, czy czytelników nie dysponuje bezpośrednim dostępem do problemów, o których jest mowa w relacjach.
Obiektywizm w dziennikarstwie
Problem obiektywizmu w przekazywanych informacjach ma bardzo długą tradycję, bo korzeniami sięga aż do czasów sprzed 2400 lat. Wtedy to już Tukidydes zaczął poważnie się zastanawiać, czy możliwe jest obiektywne relacjonowanie rzeczywistych wydarzeń. Zauważył również, że te same incydenty są opisywane i przedstawiane w różny sposób przez różnych ludzi. W 1982 roku, w książce "Handworterbuch der Massenkommunikation und Medienforschug, starano się podać definicję obiektywizmu, który uważano za przedstawianie rzeczywistości taką, jaką ona jest. Było to jednak błędne sformułowanie, ponieważ nie ustalono kryteriów, które wskazywałyby na prawdziwość danego zdarzenia, a tym samym na jego obiektywizm. Inaczej rzecz miała się w krajach socjalistycznych. Tam obiektywizm równał się przynależności partyjnej, zgodnie z którą, obiektywne było to, co utożsamiano z jej założeniami ideologicznymi. Każdy więc, kto głęboko wierzył w ówczesny system władzy cechował się obiektywizmem. Oczywiście, takie pojmowanie obiektywizmu było zupełnym zaprzeczeniem jego funkcjonalności i w rzeczywistości posiadało znamiona dużej dozy subiektywizacji.
W 1974 roku Urlich Saxer przeprowadził w kilku niemieckich redakcjach badania nad obiektywizmem. Wyniki były zaskakujące. Okazało się, iż inny rodzaj obiektywizmu prezentowali dziennikarze piszący "na miejscu", bez opuszczania swoich stanowisk pracy, a korzystający jedynie z rozmów telefonicznych od tych, którzy pracowali w terenie, spotykali się "oko w oko" z ludźmi, byli tam, gdzie coś się działo. U tych ostatnich Saxer zaobserwował większą wiarygodność relacji, ponieważ opierali się oni na wypowiedziach kilku stron konfliktu, prezentowali różne punkty widzenia sprawy, co przyczyniło się do zwiększenia obiektywizacji tekstu. Bo trzeba pamiętać, iż najważniejszą cechą obiektywizmu jest nie uleganie i nie prezentowanie stanowiska tylko jednej osoby lecz wielu.
Obok tego - na równi - stoją: bezpartyjność, wolność od manipulacji, sprawdzenie wiarygodności świadków i oddzielenie informacji od komentarza. O sformułowanie zasad obiektywizmu - dla wielu najważniejszego punktu rzetelnego dziennikarstwa - pokusił się w 1982 roku Gunter Bentel. Wśród nich wyróżnił m.in. wszechstronność prezentowanych opinii, rzeczowość, używanie neutralnych określeń, a więc takich, które są pozbawione wartościowania i wyrazów emocyjnych, ujawniających stosunek piszącego do danego tematu. W ślad za nim poszli Schneider i La Roche, którzy również starali się zdefiniować obiektywizm. Jedynie Franz Alt, niemiecki dziennikarz telewizyjny, wyłamał się z tezy dotyczącej istnienia obiektywizmu. W swoim artykule zatytułowanym "Nie istnieje żaden obiektywizm, albo o tym, że tylko Bóg jest obiektywny" pisał tak: "Obiektywne jest to, co nam się podoba i co możemy wykorzystać na własny użytek".
Z kolei Patterson i Dombach przeprowadzili ankietę wśród dziennikarzy USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch i Szwajacarii. Wszystkie te kraje zgodnie przypięły sobie etykietkę obiektywnych, co jest nieprawdą, gdyż niejednokrotnie - jak zauważyli eksperymentatorzy - widoczne są u nich wpływy partyjne.
Badania nad selekcją informacji
Przedmiotem badań nad selekcją informacji stały się sposoby kontrolowania treści przekazywanych przez media. Już w 1947 roku Kurt Lewin wprowadził pojęcie gatekeepera, czyli kogoś, kto decyduje o tym, co się znajdzie w danym numerze gazety czy relacji telewizyjnej (np. redaktor naczelny, redaktor wydania itp.). Z kolei w 1950 roku White sformułował precyzyjniej funkcję selekcjonera, dzięki której ma się władzę nad informacjami: można je akceptować lub po prostu odrzucić. Takie postępowanie jednak może prowadzić do niebezpieczeństwa w dziennikarstwie, które w wyniku kontrolowania przepływu informacji może przyczynić się do ich ograniczenia i zmniejszenia atrakcyjności.
Wyobraźmy sobie, że oto nagle na rynku prasowym pojawia się nowa gazeta, której redaktor naczelny uwielbia sensacyjne informacje, więc takich pojawia się na jej łamach najwięcej. Pierwszy numer - reagujemy jako czytelnicy z entuzjazmem, bo nareszcie ktoś otwarcie mówi o mafii, kradzieżach, rozbojach itp. Drugi numer - to samo, trzeci - w porządku, czwarty - może być, ale piąty i kolejne już nam się nudzą. Dlaczego? Bo nie lubimy monotonii ani monogamii. Tym bardziej w mediach.
Doskonałym przykładem na selekcję informacji stanowią też gazety korzystające z usług agencji prasowych. Jest oczywiste, że nie każda z nich zostanie umieszczona w najbliższym wydaniu czy w następnym. Nie każda też stanie się obszernym artykułem, bo może jedynie być krótką notką. Co zatem decyduje o tym, że jedne informacje trafiają na "czołówkę", a inne lądują w koszu? Według badaczy najpierw bierze się pod uwagę charakter wydawanego pisma, wielkość (w przypadku telewizji czy radia -długość trwania programu lub audycji), a zaraz potem upodobania odbiorców. Bo to oni mają największy wpływ na informacje, to oni decydują, o czym chcą usłyszeć, co chcą wiedzieć, a co pominąć, uznać za nieważne. I to dzięki odbiorcom tak naprawdę media mają szansę istnieć. Choć z drugiej strony, jak twierdził Gieber, wiadomością jest to, co zrobią z niej ludzie prasy, a więc nie da się ukryć, że dziennikarze kształtują obraz nie tylko świata, ale i nas samych. Przejdźmy zatem do kolejnego punktu.
Konstruowanie rzeczywistości przez środki masowego przekazu
O tym, że media konstruują świat dla nas - odbiorców nie ma najmniejszych wątpliwości. Ale trzeba pamiętać też o tym, że większość widzów, słuchaczy, czy czytelników nie dysponuje bezpośrednim dostępem do większości problemów, o których jest mowa w relacjach. Jest on dla nich, rzecz jasna, faktyczną realnością, ale realnością z drugiej ręki.
Spróbujmy przyjrzeć się pewnemu wydarzeniu, które w swoich badaniach zarejestrowali Gladys&Lang. Otóż chodzi tu o powrót gen. Mac Arthura z Korei do Chicago. Media przedstawiły całe powitanie w sposób niezwykle spektakularny, widowiskowy, uroczysty: pełno kwiatów, łez, wiwatów i okrzyków. W rzeczywistości, jak wynikło to później z relacji naocznych świadków generał wcale nie miał tak hucznej uroczystości, a nawet przeciwnie, daleko było do ekstrawagancji zaprezentowanej przez kamery, których odpowiednie ustawienie (najazdy, odjazdy, zbliżenia, detale) plus słowa reporterów uczyniły taki efekt. Bo kamera, jak sądzi wielu jej użytkowników, wybiera to, co szczególnie błyskotliwe. Tak więc wrażenia odbiorców kształtujące się na podstawie relacji w mediach, prowadzą do fałszywego wyobrażenia rzeczywistości, a te z kolei wpływa na postawy jednostek wobec fałszywie postrzeganych fragmentów rzeczywistości. Zjawisko to nazwano Landslide Efekt i uznano za typ oddziaływania.
Wartość informacji
W 1922 roku w "Public Opinion" Walter Lipmann uznał, iż o wartości informacji decyduje kilka faktów, które przyczyniają się do jej opublikowania. Po pierwsze: czynnik zaskoczenia, który można utożsamiać z tak popularnym dziś nagłówkiem : "Tylko u nas", a więc atrakcyjność tematu, jego niepowtarzalność. Po drugie: geograficzna bliskość. Im wydarzenia są bliższe czytelnikowi, dotyczą jego miasta, wsi, dzielnicy, zakładu pracy, czy szkoły, do której chodzi jego dziecko, tym większe prawdopodobieństwo, że zainteresuje się on tym tematem, że kupi gazetę, oglądnie program, wysłucha audycji.
Z kolei Schramm w 1949 roku dokonał typologii informacji. Wg niego dzielą się one na opóźnione i bezpośrednie. Do tych pierwszych zaliczył: publiczne sprawy, gospodarkę, pogodę, naukę, zdrowie, a w drugich ujął: korupcję, zbrodnię, wypadki, sport i rozrywkę. Obecnie w mediach panuje informacja o tzw. krótkiej żywotności, czyli taka, która mówi o tym, co się wydarzyło dziś, wczoraj, czy przed godziną. Istnieje ona jednak na potrzeby chwili i szybko zostaje wyparta przez kolejne, bardziej aktualne, "na teraz"
Co się zatem dzieje z tymi wydarzeniami o "długim trwaniu", co musi się stać, by i one zaistniały w medialnej rzeczywistości, a tym samym i u nas? Wg Roshco "procesy długiego trwania należą do tego, co ukryte u podstaw i zewnętrzną postacią są wtedy, gdy stają się nadzwyczajnymi wydarzeniami lub dotyczą konkretnego wydarzenia". Prościej: gdy do Polski przyjedzie Murzyn i zostanie nazwany "bambusem", "czarną małpą", i gdy będzie się tak działo za każdym razem, to mamy już do czynienia z rasizmem, czyli nadzwyczajnym wydarzeniem, które jako pojedynczy incydent nic nie znaczy, ale w całości spełnia już ważną rolę. A konkretne wydarzenie? Np. coroczny bilans gwałtów, wypadków, morderstw etc.(znów nie epizod, ale całość!).
Pozostaje jednak jeszcze jeden, fundamentalny problem. Co właściwie decyduje o tym, że jakieś wydarzenie staje się wiadomością? Galtung i Ruge w "The Structure of Foreign News" wyróżnili dwanaście punktów, które mogą dopomóc w zrozumieniu tego zjawiska:
- krótkotrwałość
- intensywność
- jednoznaczność
- ważność
- zgodność
- zaskoczenie
- ciągłość
- komplementarność
- odniesienie do narodów elitarnych
- odniesienie do ważnych osobistości
- personalizacja
- negatywizm
Im bardziej wydarzenia odpowiadają tej "dwunastce", tym częściej stają się informacjami, a im więcej sygnałów o wydarzeniu, tym większe prawdopodobieństwo o informowaniu (hipoteza o addytywności). Jeśli jakieś wydarzenie nie odpowiada wszystkim 12 punktom, to inne muszą być silniejsze, by mogło stać się wydarzeniem (hipoteza o komplementarności). Badacze ci też, w wyniku eksperymentów prowadzonych nad przekazywaniem informacji o kryzysach: kongijskim, kubańskim i cypryjskim doszli do wniosku, że im niższa pozycja osoby, tym bardziej jest negatywny charakter wydarzenia, a im odleglejsza społeczność, tym relacje dotyczą tylko elity. Z tym stwierdzeniem nie zgodził się Rosengren, który uważał, że nie wystarczy porównywać informacji lecz posługiwać się również danymi nie pochodzącymi z mediów.
Dowiedziono również, że największa różnica w informacjach między wydarzeniami rzeczywistymi a medialnymi widoczna jest podczas wyborów parlamentarnych czy zmianach rządu.
Szwedzi zaś przeprowadzili kilkuetapowe badania nad informacją w radiu. W latach 1925-1955 zaobserwowali, że radio unika kontrowersyjnych tematów, nie wyraża opinii - słowem jest neutralne, "ukryte", "bojące". W 1965 wszystko się zmieniło: dziennikarstwo radiowe zaczyna być aktywne i krytyczne, a w latach 70-tych dopuszcza na antenę informacje o morderstwach i rażących brutalizmach.
Dziennikarze i informatorzy
Informator: "instytucja lub osoba, o których wiadomo, że wytwarzają lub posiadają wiadomości godne relacjonowania". Im wyższa pozycja informatora - tym lepiej. To główne powody dla których, dziennikarze dbają o kontakty z wpływowymi osobami, które nie tylko mogą zapewnić świetny temat, ale i przyciągnąć odbiorców. Może też dlatego Tunstall rzekł kiedyś, że: " kontakt z najważniejszymi ludźmi i związana z tym wiedza o najistotniejszych zdarzeniach zaliczana jest do najbardziej atrakcyjnych aspektów dziennikarstwa". A i w samym dziennikarzach rodzi się przekonanie bycia uczestnikiem ważnych wydarzeń związane również z przekonaniem, że można na te wydarzenia oddziaływać. Zostają oni zapraszani na ważne spotkania do informatorów, przez co czują się wyróżnieni, ważni. Chociaż z drugiej strony wcale nie jest tak kolorowo, ponieważ ta forma zdobywania informacji oznacza zależność od środowiska zewnętrznego, swoisty brak autonomii. Dziennikarze boją się, by nie zostały zerwane kontakty z informatorami, a stanie się tak, gdy informacje będą użyte niezgodnie z ich intencją. A o tym, jak ważne są relacje pomiędzy nimi świadczy przykład szefa wydziału prasowego, Hammana, który powołany na to stanowisko przez ówczesnego kanclerza Rzeszy Capriviego, zachował je przez 22 lata, właśnie dzięki temu, że jako informator świetnie współpracował z dziennikarzami.
***
Literatura:
T. Goban-Klas, Media i komunikowanie masowe, Warszawa-Kraków 2000
B. Ociepka, Komunikowanie międzynarodowe, Wrocław 2002
A.Zipfel, M. Kczik, Warszawa 2000
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Jak zdać na dziennikarstwo. Etyka zawodowa
© by Dawid Federowicz & Oficyna Studencka CEZAR
Co się zdaje na wstępnym, gdzie można studiować i na czym dziennikarstwo w ogóle polega.
Psychologia reklamy w pigułce
Sylwia Dąbkowska
Reklama jest wszędzie - w mediach, na ulicach, w budynkach, nawet w toaletach. Nie jest jednak wymysłem współczesnych. Już w ruinach starożytnych Pompejów odkryto ściany domów pokryte ogłoszeniami najlepszych łaźni i mleczarni. [Źródło: Merkuriusz Uniwersytecki].
Zawód bez świadomości
Piotr Wojciechowski
Powszechne jest to, że dziennikarz nie do końca wie, co robi. Nie ma ani czasu, ani motywacji, aby objąć szerszą perspektywą i solidną refleksją rolę mediów. [Źródło: Tygodnik Powszechny]
Dziennikarstwo - zawód i służba [LINK]
ks. Roman Kempny
Wywiad z abp. Johnem Patrickiem Foleyem, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu. Wywiad pochodzi z serwisu www.opoka.org.pl. Był publikowany w "Gościu Niedzielnym".
Reklama ukryta
Biuro Reklamy TVP S.A.
W przekazywanych informacjach należy unikać sformułowań wartościujących, podkreślających zalety lub zachęcających do korzystania z towarów lub usług. Publikacja dzięki uprzejmości Komisji Etyki TVP.
Wpływ społeczny wirtualnych awatarów. Badanie Uniwersytetu SWPS
KF
Jak pewni jesteśmy swoich osądów i na ile umiemy bronić własnego zdania? Jest duża szansa, że zmienimy je pod wpływem grupy awatarów w wirtualnej rzeczywistości. Ludzką skłonność do ulegania opinii innych, w tym postaci wirtualnych, badali naukowcy z Uniwersytetu SWPS.
Ankieterem każdy być może
Patrycja Kierzkowska
Uwielbiam ankiety w sieci, zwłaszcza te w portalach. Tak mi się przypomniały zajęcia z metodologii, gdzie mówiliśmy o układaniu pytań, które nie mogą sugerować odpowiedzi.