1.03.2021 Warsztat reportera
Jak pisać teksty, które pokocha Google
Texter
Precyzyjna optymalizacja czy spontaniczne strzały na oślep? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Niemal każdy, kto pisze teksty internetowe, liczy na to, że będą miały wielu czytelników. Ich pozyskanie nie jest jednak łatwe, ponieważ konkurencja jest olbrzymia.
Nadpodaż treści doprowadziła do tego, że dobry tekst sam się już nie broni – wielu sięga więc po SEO, a więc metody mające doprowadzić do wysokiej pozycji w wynikach wyszukiwania Google. Czy jednak operowanie frazami i słowami kluczowymi to naprawdę najlepszy sposób na plasowanie tekstów w TOP 10?
Specjalny edytor – i wszystko jest proste. Teoretycznie
Doszło już wręcz do tego, że na rynku dostępnych jest kilka płatnych narzędzi mających wybitnie ułatwić pisanie tekstów zoptymalizowanych pod kątem SEO. To m.in. Asystent Contentu w Semstorm i Content Editor w Surfer SEO. Po opłaceniu abonamentu użytkownik otrzymuje dostęp do edytora wspomaganego przez sztuczną inteligencję.
Najpierw podaje się frazę kluczową. Następnie system dokonuje analizy tekstów związanych z tą frazą, które już znalazły się w czołówce wyników wyszukiwania. Cała zabawa polega na tym, żeby napisać własny tekst o podobnych parametrach, takich jak:
- długość (liczba słów i znaków),
- najważniejsze słowa kluczowe w tytule, śródtytułach i opisach Alt
- słowa kluczowe do umieszczenia w tekście,
- słowa kluczowe wyróżnione boldem,
- liczba ilustracji.
Edytor może też wspomagać tworzenie czytelnych, zrozumiałych tekstów poprzez podświetlanie zbyt długich zdań i fragmentów z trudnymi słowami.
Niestety, edytory te nie dają żadnej gwarancji, że tekst, choćby napisany ściśle według ich zaleceń, trafi do „elity” linków wyświetlanych przez Google. Owszem, często się tak dzieje, ale nie zawsze. Zależy to zresztą nie tylko od samego tekstu, ale i od rozmaitych parametrów domeny, w której zostanie opublikowany. Na przykład teksty w domenach „młodych” są przez Google z definicji traktowane gorzej. Tak być musi, w przeciwnym razie TOP 10 wypełniłby spam.
ilustracja: Texter.pl/Whitepress
Optymalizacja na własną rękę
Optymalizowania tekstów pod kątem SEO można się szybko nauczyć. To naprawdę żaden problem, by zrozumieć, że coraz bardziej inteligentna wyszukiwarka jest w stanie wyłapywać frazy i słowa kluczowe, wystarczy więc umieszczać je w istotnych elementach tekstu, by zyskać jej przychylność. Nie można przy tym przesadzać, bo tekst naszpikowany słowami kluczowymi zostanie uznany za spam i znajdzie się niechybnie poza pierwszą setką.
Istotna jest też liczba ilustracji: praktyka dowodzi, że powinno być ich dużo. Można przyjąć, że na każde 1000 znaków ze spacjami powinna przypadać jedna grafika lub jedno zdjęcie. Wytłumaczenie jest proste: algorytm Google najprawdopodobniej uznaje wtedy, że tekst ma większe walory informacyjne.
Niemałą rolę odgrywa też długość tekstu, toteż przed rozpoczęciem pisania warto sprawdzić, ile słów i znaków mają te artykuły, które Google ocenia najwyżej.
Najcelniejsze trafienia to jednak strzały na oślep
Doświadczony bloger, copywriter czy content writer prędzej czy później zauważy jednak zdumiewającą prawidłowość. Oto po jednej stronie mamy zwolennika SEO, który starannie wyszukuje wartościowe frazy kluczowe, analizuje strony konkurencji pod niemal każdym względem, tworzy staranny plan i pisze, powtarzając sobie „SEO, SEO, SEO”. I… nic. Tak często bywa.
Po drugiej stronie pojawia się natomiast ktoś, kto na SEO nie zwraca najmniejszej uwagi. On po prostu ma coś do powiedzenia i pisze artykuł. Może gdyby sprawdził najpierw w Google, w ogóle by się do pisania nie zabrał, bo stwierdziłby, że o to, o czym chce napisać, nikt wyszukiwarki nie pyta.
A tu niespodzianka, bo po jakimś czasie okazuje się, że tekst napisany właśnie tak, spontanicznie, na ślepo (jeśli chodzi o SEO) pozyskuje z Google największą widownię. Ku zdumieniu autora wychodzi na jaw, że internauci jak najbardziej szukają tego, o czym napisał, tylko nie sposób było tego wcześniej ustalić.
Bo pomysłowość internautów w zadawaniu Google pytań nie zna granic. Z przykrością trzeba też dodać, że wielu z nich nie grzeszy nawet elementarną wiedzą, skoro potrafią pytać np. o to, co znaczy wielokropek na końcu zdania. A pytają, naprawdę!
Najlepszy sposób na liczne odwiedziny z Google
W gruncie rzeczy można postawić znak równości między pisaniem dla odbiorcy a tworzeniem tekstów z myślą o wyszukiwarce. Najważniejsza rzecz to mieć coś do powiedzenia i wyczerpać temat. Postawić na walory informacyjne tekstu, bo w Internecie szuka się przede wszystkim odpowiedzi na pytania, instrukcji, porad i rozwiązań najrozmaitszych problemów.
Jeśli sytuacja tego wymaga lub wręcz, jeśli jest taka możliwość, należy tekst bogato ilustrować. Na przykład opisując jakąś aplikację na telefon, warto zamieścić ileś screenshotów obrazujących poszczególne funkcje albo etapy zakładania konta: Google to wręcz uwielbia, a czytelnicy jeszcze bardziej.
Zdrowy kompromis też jest godny polecenia
Jeżeli wciąż zadajesz sobie pytanie o to, czy pisać na ślepo, ale informacyjnie i użytecznie, czy też szukać popularnych fraz kluczowych i tworzyć „pod Google”, rozważ zdrowy kompromis: jeden tekst taki, drugi siaki. Pół na pół. Po pewnym czasie, gdy witryna wypełni się już contentem, wystarczy zajrzeć do Google Search Console i przekonać się, czy któraś z metod jest zdecydowanie lepsza od tej drugiej.
Przede wszystkim jednak, bez względu na wybraną dla danego tekstu metodę, warto z góry założyć, że efekty będą wprost proporcjonalne do wkładu pracy. Tekst, który powstaje przez kilka dni (od planu przez treść aż po redakcję i korektę), będzie na ogół (choć nie zawsze, to prawda) lepszy od napisanego na szybko tylko dlatego, że akurat miałeś przypływ twórczej weny.
Odwiedziny to nie wszystko
Przy tym wszystkim warto jednak pamiętać, że samo wejście internauty na stronę i pozostanie na niej przez ileś sekund lub (oby!) minut nie ma większego znaczenia. Owszem, to poprawia statystyki witryny i może się liczyć dla reklamodawców, ale to jedyna korzyść.
Rzeczywistym celem większości tekstów jest konwersja, a więc skłonienie internauty do jakiegoś działania: zakupu, prenumeraty newslettera, zapisania się na szkolenie lub webinar, przejście do sklepu, założenie konta itp. Aby tak się stało, treść i forma muszą być do danego celu odpowiednio dostosowane. Lepiej mieć miesięcznie 100 odwiedzających i 20-procentową konwersję niż 1000 wizyt i konwersję jednoprocentową – to nietrudno wyliczyć.
Powodzenia!
Artykuł powstał we współpracy z serwisem Texter.pl.
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Gdzie opublikować artykuł. Poradnik na temat dystrybucji treści
Krzysztof Kłosiński
Sama treść nie przyniesie żadnych korzyści, jeśli nikt jej nie zobaczy. Musi jeszcze dotrzeć do odbiorców, a najlepiej do jak największej ich liczby. Oto krótki przewodnik po najważniejszych płaszczyznach dystrybucji i miejscach, w których możemy publikować stworzoną przez nas zawartość.
Afganistan. Konflikty wojenne w mediach - bohaterowie i czarne charaktery
Agnieszka Osińska
Bohaterowie i czarne charaktery, czyli o kreowaniu wizerunku Georga Busha, Rudolpha Gulianniego, Osamy Bin Ladena oraz Talibów w Gazecie Wyborczej, Rzeczpospolitej i Trybunie.
Ramówka telewizyjna. Jak stacje TV planują polowanie na widza
KrzysztoF
Z punktu widzenia teorii komunikacji społecznej, ramówka telewizyjna stanowi element systemu medialnego. Jest jednym z narzędzi, za pomocą których nadawcy telewizyjni kształtują odbiór rzeczywistości przez widzów. Może być analizowana z różnych perspektyw: marketingu, socjologii a nawet psychologii.
Jak być dobrze poinformowanym
Wayne Danielson
Jak zostać osobą z dużą, aktualną wiedzą i jak utrzymywać w ciągle zmieniającym się świecie? Oto kilka rad na dobry początek.
Sport w rodzinnej atmosferze
Piotr Legutko
Łatwo łapać za słowa kogoś, kto relacjonuje mecz na żywo, ale to nie słowotok i bełkot tak naprawdę kompromitują następców Ciszewskiego. Gorsze jest lekceważenie widza. Źródło: Nowe Państwo.
Fake newsy mogą brać się się z chęci pomocy. Debata PAP
PAP MediaRoom
Duży udział w szybkim szerzeniu się dezinformacji, szczególnie dotyczącej kwestii zdrowotnych, ma, paradoksalnie, ludzki altruizm - uważają eksperci biorący udział w piątkowej debacie podczas trzydniowego konkursu #FakeHunter Challenge/Szczepienia, organizowanego przez PAP.
Akwizytorzy informacji
Paweł Śpiewak
Wartość stacji telewizyjnej czy tytułu gazetowego jest prostą funkcją matematyczną par oczu skierowanych na ekrany czy szpalty gazet. Stosunek mediów do odbiorców lokuje się gdzieś między lekceważeniem - czy nawet pogardą - a infantylizacją.