2.09.2024 Historia mediów
Kevin Carter. Historia twórcy fotoreporterskiego Bang-Bang Club
Małgorzata Dwornik
Jego zdjęcie z Sudanu "Sęp i mała dziewczynka" stało się symbolem. Wcześniej, ryzykując karę śmierci, z grupą przyjaciół dokumentował zbrodnie apartheidu w ojczystej RPA. Kevin Carter, zdobywca Nagrody Pulitzera i autor tysięcy poruszających zdjęć, nie był w jednak stanie udźwignąć ciężaru obrazów, których był świadkiem wraz ze swoim aparatem.
W roku 1960 już ponad 10 lat w RPA obowiązywał apartheid. Istniały dwie strefy życia dla białych i kolorowych, dwa rodzaje edukacji, osobne dokumenty. Nie wolno było zawierać mieszanych małżeństw, obowiązywał zakaz kontaktów seksualnych pomiędzy partnerami różnych ras.
Z taką polityką w tle, w Parkmore, w dzielnicy Johannesburga, którą zamieszkiwali wyłącznie biali obywatele, 13 września 1960 przyszedł na świat chłopiec. Na chrzcie dano mu imię Kevin. Rodzice katoliccy, irlandzcy emigranci Jimmy i Roma Carter, nie byli fanatycznymi zwolennikami apartheidu, ale też nie byli mu przeciwni.
Kevin, mimo że dorastał w katolickiej rodzinie i do takiej też szkoły uczęszczał, już od młodzieńczych lat nie zgadzał się z poglądami rodziców. Nie rozumiał, dlaczego popierają rasizm i zgadzają się na to co dzieje się w kraju. Z tego powodu w domu wybuchały częste kłótnie, a Kevin uważał się za osobę nieszczęśliwą.
Dezerter, DJ i emocjonalne załamanie
Ten stan rzeczy pogłębił się, kiedy w 1977 roku przerwał studia (farmację) i dostał powołanie do wojska, gdzie apartheid odczuwalny był ze zdwojona siłą. Był jednym z niewielu, który występował w obronie czarnoskórych pracowników. Za swoją postawę został pobity i otrzymał miano kaffir-boetie (miłośnik czarnuchów).
Jego frustracja rosła. W 1980 roku zdezerterował. Wyjechał do Durbanu i został didżejem. Wolność nie trwała długo. Po kilku miesiącach stracił pracę. Połknął wtedy mieszankę tabletek nasennych, przeciwbólowych i trucizny na szczury…ale go odratowano. Wrócił do wojska i zakończył służbę. W maju 1983 roku, podczas pełnienia warty w kwaterze głównej został ranny w zamachu bombowym na Church Street w Pretorii. Zginęło wtedy 19 osób.
Po zakończonej służbie wojskowej, wrócił do Johannesburga i podjął pracę w sklepie z artykułami fotograficznymi. Ten krok okazał się bardzo pozytywnym posunięciem. Kevin szybko wciągnął się nie tylko w sprzedaż aparatów ale też w ich wykorzystanie. Zaczął robić zdjęcia.
Bakcyl fotografii i osobista misja
Nowe hobby okazało się pasją. W krótkim czasie nawiązał Carter współpracę z Johannesburg Sunday Express i został weekendowym fotografem sportowym. Robiąc zdjęcia na sobotnich i niedzielnych meczach nabrał wprawy a jego zdjęcia zaczęły być coraz bardziej profesjonalne i pełne życia. Miał dobre oko co zostało zauważone przez ówczesnego redaktora naczelnego dziennika The Star.
Carter dostał etat i sam z siebie wydał wojnę apartheidowi. Uwieczniał na zdjęciach wszystkie uliczne zamieszki, agresję białych żołnierzy ale też walki etniczne między Zulusami i Xhosas, a także poczynania czarnych Afrykanerów. Jako pierwszy, w 1985 roku, udokumentował publiczną egzekucję nazywaną naszyjnikiem. Ofiarą była Maki Skosana oskarżona o romans z białym policjantem. Założono jej na szyję oponę wypełnioną olejem i podpalano.
Carter miał dylemat czy publikować tak okrutne zdjęcia. Te chwile wspominał tak: Byłem przerażony tym, co robili. Ale potem ludzie zaczęli rozmawiać o tych zdjęciach... wtedy poczułem, że może moje czyny wcale nie były złe. Bycie świadkiem czegoś tak okropnego nie było koniecznie aż tak złą rzeczą.
Zdjęcia stały się jego bronią. W ciągu zaledwie kilku lat swojej pracy z aparatem był świadkiem morderstw, pobić, ataków nożem i strzałów z broni palnej. Trafiał kilka razy do więzienia ale wierzył, że jego zdjęcia, choć czasami brutalne, przynoszą więcej dobrego niż złego. Były dokumentem tamtych lat a dzięki Daily Mirror, z którym Carter nawiązał współpracę, poszły w świat.
W 1986 roku, dzięki swojej profesji, uratował z rąk białych ekstremistów z Afrykańskiego Ruchu Oporu czarnoskórego mężczyznę, którego chciano ukamienować. Takich fotoreporterów jak on nie było wielu w RPA. Za otwarty sprzeciw przeciw władzy groziła śmierć.
Kiedy w 1990 roku walki między Afrykańskim Kongresem Narodowym Mandeli a Inkatha Freedom Party osiągnęły najwyższe stadium brutalności, praca reportera w pojedynkę stała się bardzo niebezpieczna. Carter skrzyknął zatem grupę przyjaciół - fotoreporterów o takich samych poglądach co on i wykonujących taką samą pracę. Obok Kevina Cartera w jednym szeregu stanęli:
- Ken Oosterbroek z The Star
- Greg Marinovich, wolny strzelec
- João Silva, niezależny fotoreporter
Przez kolejne cztery lata kwartet działał razem a jej członkowie zdobywali prestiżowe nagrody. Byli tam gdzie działa się przemoc, niesprawiedliwość i gdzie nad głowami świstały serie z karabinów maszynowych ale też w ruch szły maczety i włócznie. Nic i nikt nie był w stanie ich powstrzymać od zapisu na kliszach zbrodni, tortur czy niedoli prostego człowieka. Stawiali czoła rasizmowi, rządowi i każdemu, kto próbował niszczyć człowieczeństwo i wolność życia i do życia. Ich zdjęcia pełne przemocy trafiały do gazet na całym świecie. Stali się sławni a magazyn Living z Johannesburga w 1992 roku nazwał ich Bang-Bang Paparazzi.
Bang-Bang Club
Bang, bang odnosiło się do strzałów i było symbolem przemocy ale czwórka fotografów nie zgodziła się na nazywanie ich paparazzi. To słowo w żadnym przypadku nie opisywało tego co oni robili. Nie gonili za sensacją a przedstawiali prawdę, dlatego też nazwę grupy zmieniono na Bang-Bang Club.
Czwórka przyjaciół nie tylko pracowała razem ale też odpoczywała a często aby odreagować brutalne obrazy uciekała w alkohol i narkotyki. Najpopularniejsza była marihuana zwana lokalnie dagga. Carter niestety łączył ją z mandraxem, środkiem uspokajającym ale zakazanym. Taki misz-masz nazywany jest białą fajką. W pierwszym stadium daje dodatkową energię, a potem wycisza. Carter często skarżył się, że nie daje rady udźwignąć okrutnych widoków a stres go zabija. Potrzebna mu adrenalina i chęć do dalszej pracy. Więc brał i pracował.
Oprócz niebezpiecznych akcji w Soweto czy w Thokoza, spotkań w pubach i palarniach, każdy z przyjaciół prowadził w miarę ustatkowane życie rodzinne. Kevin Carter był wyjątkiem w tej grupie, żył jak wolny ptak, nie wiązał się z nikim ale miał nieślubną córkę Megan.
W 1991 roku członkowie Bang-Bang Club byli świadkami kolejnego brutalnego starcia Zulusów z ANC. Choć wszyscy robili zdjęcia to jedno znalazło uznanie fachowców. Greg Marinovich uwiecznił rannego Zulusa, Lindsayę Tshabalali, dobijanego przez zwolennika Mandeli. Rok później, za to tragiczne ujęcie, fotoreporter otrzymał Nagrodę Pulitzera. Wyróżnienie kolegi podniosło poprzeczkę i zmotywowało pozostałych do dalszej, jeszcze cięższej pracy.
Sęp i mała dziewczynka. Zdjęcie, które stało się symbolem
Nazwiska czwórki fotoreporterów z RPA stały się rozpoznawalne na całym świecie dlatego też dostawali propozycję robienia zdjęć w innych krajach. W marcu 1993 roku na prośbę Operation Lifeline Sudan João Silva i Kevin Carter polecieli do Sudanu aby przedstawić bliżej problem głodu i poczynania rebeliantów w tym kraju. Carter w tym czasie związany był z Weekly Mail, więc wziął urlop, pożyczył pieniądze na bilet i poleciał z Silvą. Nie spodziewali się tego co zastali.
Głodowały całe wioski, miasta. Ludzie wyglądali jak szkielety, umierali na ulicach. Pomoc ONZ była niewystarczająca, stąd akcja fotografów. Pracowali w pocie czoła i przeżywali to, co widzieli. Kiedy nastał czas powrotu, w oczekiwaniu na samolot Carter pojechał z ekipą ONZ do Dżuby, gdzie miała dotrzeć barka z żywnością. Aby dostarczyć pomoc głodującym w mieście Ajod potrzebna była zgoda rebeliantów. Trwało to kilka dni, a Carter zrobił serię zdjęć. Kiedy dotarli (już z Silvą) do Ajod, udało im się dotrzeć do rebeliantów, gdzie za tani zegarek reportera dostali nawet obstawę.
W Ajod był punkt żywnościowy dla mieszkańców okolicznych miast i wsi. Tłumy ludzi zbierały się w tym miejscu. Carter, który był przerażony i zszokowany widokiem takiej masy umierających ludzi, oddalił się od obozu aby trochę odpocząć i uspokoić się. Zobaczył dziecko, czołgające się w stronę obozu. Przykucnął aby zrobić zdjęcie i wtedy obok dziecka wylądował sęp. Czując dramaturgię tego obrazu Carter, nie ruszając się z miejsca zaczął robić zdjęcia. Liczył też, że sęp rozłoży skrzydła ale nie udało się. Ta dramatyczna sesja trwała kilka minut i wreszcie fotograf przegonił ptaka. Dziecka nie ruszał. Nie wolno mu było i przeżywał to dogłębnie. Zaraz po wylądowaniu w Sudanie uprzedzono ich aby nie wchodzić w bezpośredni kontakt z głodującymi tubylcami.
Usiadł pod drzewem, zapalił papierosa i płakał a dziecko podjęło ponowną próbę dotarcia do punktu pomocy. Jeszcze tego samego dnia Carter i Silva opuścili rejon Ajod. Byli zszokowani, zbulwersowani i oszołomieni tym co zobaczyli a Carter dodatkowo nie mógł opanować zdenerwowania po zajściu z sępem.
Kilka dni po powrocie do domu, przypadek zrządził, że The New York Times poszukiwał zdjęć z Sudanu. Carter zaproponował swoje. Kupili to z sępem.
Etyczne kontrowersje wokół bezczynności
26 marca 1993 roku na pierwszej stronie NYT ukazało się zdjęcie podpisane The Vulture and Little Girl i od razu stało się symbolem głodu w Sudanie. Wywołało też wiele emocji. Z jednej strony zwróciło uwagę świata na Sudan i to co się tam dzieje, poruszyło serca i uruchomiło daleko idącą pomoc. Z drugiej strony zaczęły się ataki: czy to etyczne robić zdjęcia w takiej chwili, dlaczego nie pomógł dziecku, dlaczego był biernym obserwatorem.
Zdjęcie dziecka z sępem czasami podpisywane Struggling Girl (walcząca dziewczynka) obiegło cały świat wszędzie wywołując podobne emocje i wszędzie zadawano to samo pytanie: dlaczego nie pomógł, zwłaszcza, że w artykule padło stwierdzenie, że owszem dziecko ruszyło ponownie do punktu ale nie wiadomo czy dotarło.
Częściowo na pierwsze pytanie odpowiedziała Leslie Maryann Neal w artykule na stronie https://allthatsinteresting.com/kevin-carter: Przez cały czas otaczali go uzbrojeni sudańscy żołnierze, którzy byli tam, aby uniemożliwić mu ingerencję. Nawet gdyby zdecydował się pomóc chłopcu ze słynnego zdjęcia (błędnie oznaczonemu początkowo jako dziewczynka), żołnierze by na to nie pozwolili.
21 lutego 2011 roku w artykule na stronie Elmundo.es ojciec dziecka wyjaśnił pomyłkę płci i to co się stało potem. W rzeczywistości na zdjęciu był chłopiec, Kong Nyong i dotarł do punktu pomocy. Na zarzuty, że Carter nie pomógł dziecku, a świat zostawił go na śmierć, w tym samym artykule pielęgniarki pracujące wtedy w ośrodku odpowiadają:
Osoba na zdjęciu nosi na prawej dłoni plastikową bransoletkę ze stacji żywnościowej ONZ. Jeśli spojrzysz na zdjęcie w dużej rozdzielczości, zobaczysz napisany niebieskim markerem kod „T3”. Używano wtedy dwóch liter: „T” oznaczającej poważne niedożywienie i „S” oznaczającej tych, którzy potrzebowali jedynie dodatkowego pożywienia. Liczba wskazuje liczbę wizyt w ośrodku żywienia. Oznacza to, że Kong był poważnie niedożywiony, i już trzy razy był w ośrodku, wyzdrowiał, przeżył głód, sępy i najgorsze ataki zachodnich czytelników. Zmarł 14 lat później, w 2007 roku na gorączkę.
Sukcesy i wyrzuty sumienia
Po powrocie z Sudanu Carter odszedł z Weekly Mail. Najpierw działał jako wolny strzelec a potem podpisał umowę z Reuterem. Jego zdjęcie spełniło swoje zadanie. Zwróciło uwagę świata na problem głodu, ale też wywołało globalną dyskusję na temat etyki zawodu fotoreportera.
Pisano rozprawy, prace naukowe i zwykłe listy. Kevin Carter stanął pod pręgierzem obelg, krytyk a także wulgaryzmów. Dylemat mieli nawet niektórzy jego znajomi i przyjaciele. Powinien czy nie powinien pomóc. Reporter bardzo te ataki przeżywał, uciekał w alkohol i narkotyki, popadał w depresję.
Bang-Bang Club i im podobni, stanęli murem za kolegą. Oni dobrze wiedzieli, co to znaczy dokumentować niesprawiedliwość, wojnę i głód i jakich moralnych wyborów trzeba szybko dokonać, w jednej chwili. Carter często zastanawiał się nad rolą reportera w przekazywaniu informacji. Kiedy opisywał strzelaninę mówił:
Muszę myśleć wizualnie. Zbliżam ciasne ujęcie martwego faceta i plamę czerwieni. Wchodzę w jego mundur khaki w kałuży krwi na piasku. Twarz martwego mężczyzny jest lekko szara. Tutaj tworzysz obraz. Ale w środku coś krzyczy: „Mój Boże”. Ale nadszedł czas na pracę. Resztą zajmiesz się później. Jeśli nie możesz tego zrobić, wyjdź z gry.
Nie wszyscy atakowali Cartera i jego kolegów po fachu. Wiele osób wyrażało podziw i doceniało poświęcenie wkładane w ten rodzaj pracy. Rok po upublicznieniu słynnego zdjęcia, w kwietniu 1994 roku Kevin Carter otrzymał Nagrodę Pulitzera za fotografię reportażową. To trochę uspokoiło jego nerwy i wyrzuty sumienia. Nagrodę odebrał 23 maja w rotundzie Low Memorial Library na Uniwersytecie Columbia. To najcenniejsza rzecz i najwyższe uznanie mojej pracy, jakie mogłem otrzymać - napisał do rodziców.
Ikoniczne zdjęcie, które mogło być jeszcze mocniejsze
Będąc w Nowym Jorku podpisał kontrakt z prestiżową agencją fotograficzną Sygma. Należało do niej w tamtych latach 200 najlepszych fotoreporterów na świecie. W tym samym roku świat ujrzał inne słynne dziś zdjęcie fotoreportera. Kończył się apartheid, trwały przygotowania do pierwszych wolnych wyborów.
11 marca 1994 roku Carter znalazł się w samym środku krwawej inwazji na zbuntowaną maleńką Republikę Bophuthatswany. Umundurowani członkowie AWB podczas zbrojnej inwazji na obszar Mmabatho/Mafikeng strzelali (jadąc samochodem) do nieuzbrojonych cywilów blokujących drogę, raniąc i zabijając wielu. W obronie swoich obywateli stanęli członkowie Bophuthatswana Defence Force (BDF) i miejscowa policja. Zatrzymali samochód i zaczęli go ostrzeliwać. Carter, któremu kule świstały nad głową, leżał na ziemi robił zdjęcia i jak sam potem wspominał:
Zastanawiałem się, w której milisekundzie umrę i nad nagraniem czegoś, co mogliby wykorzystać jako moje ostatnie zdjęcie.
Kiedy strzały umilkły, policjanci z Bophuthatswany pozwolili zrobić zdjęcia rannym oprawcom cywili. Potem jeden z nich podszedł blisko leżących i wykonał na nich egzekucję. Tego momentu jednak Carter nie uchwycił bo…skończył mu się film. Zanim założył nowy, było po wszystkim. Ze złości upił się, ale zdjecie rannych członków Afrykanerskiego Ruchu Oporu na chwilę przed śmiercią obiegło cały świat. Mówiło się o kolejnych nagrodach dla Cartera. Jednak los chciał inaczej.
Czarna seria
18 kwietnia 1994 roku, kilka dni po wiadomości o otrzymanej nagrodzie Pulitzera, Carter udzielał wywiadu. Pozostali członkowie Ban-Bang Club pojechali do Thokoza gdzie starły się Narodowe Siły Pokojowe z członkami Afrykańskiego Kongresu Narodowego. W wyniku ostrzału, prawdopodobnie od sojuszniczych kul, zginął Ken Oosterbroek a Greg Marinovich został ciężko ranny. Carter dowiedział się o tym z radiowej relacji. Był zdruzgotany. To był kolejny cios. Uważał, że to on powinien zginąć.
Nie układała się też po jego myśli praca z Sygmą. Nieudany wyjazd do Kapsztadu i odwołany wywiad z Mandelą z powodu biurokracji, a potem relacja wizyty prezydenta Francji z której biuro nie było zadowolone…bo za późno wysłana…. bo zdjęcia kiepskiej jakości. Carter był sfrustrowany, zaczął mówić o samobójstwie. Miał też kłopoty finansowe.
Kiedy w połowie lipca 1994 roku Time zaproponował mu relację z Mozambiku (pierwsze wolne wybory), chętnie się zgodził. Niestety, w drodze powrotnej nakręcony materiał zostawił w samolocie. Nie odzyskał go i to chyba była ta przysłowiowa kropka nad “i”.
27 lipca 1994 roku…
Około godziny 21 Kevin Carter cofnął swoją czerwoną ciężarówkę Nissan pickup pod niebieskie drzewo gumowe w Field and Study Center. Często bawił się tam jako mały chłopiec. Sandton Bird Club odbywał tam swoje miesięczne spotkanie, ale nikt nie widział Cartera, gdy za pomocą srebrnej taśmy klejącej przymocował wąż ogrodowy do rury wydechowej i poprowadził go do okna po stronie pasażera. Ubrany w nieprane dżinsy Lee i koszulkę Esquire, wsiadł i uruchomił silnik. Następnie włączył muzykę na swoim walkmanie i położył się na boku, używając plecaka jako poduszki.
(Scott Macleoda, https://www.lehigh.edu/~jl0d/J246-02/carter.html)
Bagaż emocji nie do udźwignięcia
Na siedzeniu pasażera leżał pożegnalny list: Naprawdę, naprawdę mi przykro. Ból życia przyćmiewa radość do tego stopnia, że radość nie istnieje. Przygnębiony, bez telefonu, pieniędzy na czynsz, pieniędzy na alimenty, pieniędzy na długi, pieniędzy!!! Nawiedzają mnie żywe wspomnienia zabójstw, trupów, gniewu i bólu... Głodujących lub rannych dzieci, szaleńców, często policjantów, morderców-katów. Dołączę do Kena, jeśli będę miał tyle szczęścia.
Kevin Carter miał zaledwie 33 lata i bagaż widzianych obrazów tak wielki, że trudno było go unieść. Nie pomógł alkohol ani narkotyki. Udręczonej duszy pomogła śmierć. Zostawił po sobie tysiące zdjęć, które po dziś dzień wywołują fale emocji. Nadal rozważa się problem etyki zawodu. Ale gdyby nie Carter i jemu podobni świat nie poznałby wielu brutalnych prawd. I jak mówi sudańskie przysłowie: Kto nie widział zła, nie docenia dobra.
Carter odszedł, Bang-Bang Club przestał istnieć, apartheid upadł ale pamięć o tamtych dniach pozostała. W 2000 roku Marinovich i Silva opublikowali książkę The Bang-Bang Club: Snapshots from a Hidden War na podstawie której w 2010 roku, Steven Sivera nakręcił film fabularny o tym samym tytule. W postać Kevina Cartera wcielił się kanadyjski aktor Taylor Kitsch.
W 2004 roku Dan Krauss nakręcił krótkometrażowy film The Death of Kevin Carter: Casualty of the Bang Bang Club, który dwa lata później został nominowany do nagrody filmowej Oscara. Carter został także bohaterem piosenek. Zespół Manic Street Preachers w swoim czwartym albumie umieścił utwór Kevin Carter a cały album Poets and Madmen zespołu Savatage opowiada o jego życiu.
Dziedzictwo Kevina Cartera jest ponadczasowe. Jego zdjęcia nadal poruszają ludzkie serca i umysły. O jego pamięć dba między innymi fundacja jego imienia założona po śmierci fotografa. Jej członkowie zapewniają wsparcie początkującym fotografom (również to psychiczne) , organizują warsztaty i wystawy.
Potrzeba było lat doświadczenia i zrozumienia, aby dojść do tego punktu, o którym nie należy zapominać. Jego fotografie uchwycają triumfy i tragedie ludzkiego doświadczenia z niezachwianą szczerością i empatią.
(Stephen Walton, 7 września 2023)
Kalendarium Kevina Cartera:
- 1960, 13 września - urodził się Kevin Carter
- 1977 - Carter wstąpił do Sił Powietrznych RPA
- 1980 - dezercja i podjęcie pracy jako JD
- 1981 - powrót do wojska
- 1983, maj - Carter został ranny w zamachu bombowym
- 1983, jesień - Kevin podjął pracę w sklepie z artykułami fotograficznymi i w Johannesburg Sunday Express (reporter weekendowy)
- 1984 - etat w The Star
- 1985 - Carter jako pierwszy udokumentował egzekucję zwaną “naszyjnikiem”
- 1990 - powstała grupa czterech reporterów którą w 1992 roku nazwano Bang-Bang Club
- 1993, marzec - Carter poleciał do Sudanu, zrobił słynne zdjęcie “Dziewczynki z sępem”
- 1993, 26 marca - The news York Time opublikował zdjęcie z sępem
- 1994, 11 marzec - Z tego dnia pochodzi drugie najsłynniejsze zdjęcie fotografa z egzekucji w Bophuthatswanie
- 1994, 12 kwietnia - Pulitzer dla Kevina Cartera
- 1994, 18 kwietnia - zginął Ken Oosterbroek, jeden z członków Bang-Bang Club, przyjaciel Cartera.
- 1994, 23 maja - uroczyste wręczenie nagrody Pulitzera w Nowym Jorku i podpisanie kontraktu z agencją Sygma
- 1994, 20 lipca - podróż do Mozambiku
- 1994, 27 lipca - Kevin Carter popełnił samobójstwo
Żródła:
- https://www.lehigh.edu/~jl0d/J246-02/carter.html
- https://time.com/archive/6725984/the-life-and-death-of-kevin-carter/
- https://allthatsinteresting.com/kevin-carter
- https://en.wikipedia.org/wiki/Kevin_Carter
- https://grochowska.pl/struggling-girl-kevin-carter/
- https://allthatsinteresting.com/kevin-carter
- https://www.elmundo.es/elmundo/2011/02/18/comunicacion/1298054483.html
- https://medium.com/@aftab4092/the-life-and-legacy-of-kevin-carter-truth-trauma-and-the-power-of-photography-071ac89a4a3c
- https://www.iphotography.com/blog/kevin-carter-photography/
- https://foto-info.pl/kevin-carter-1960-1994.html
- https://www.gettyimages.com/sets/xaYpPIV1rki84ky1mg-0qg/photographer-profile:-kevin-carter
- https://www.theguardian.com/media/2014/jul/30/kevin-carter-photojournalist-obituary-archive-1994
- https://www.lightrocket.com/blog/where-ethics-and-photography-meet-a-closer-look-at-kevin-carter
- https://www.thehindubusinessline.com/blink/watch/the-vulture-in-the-frame/article9901741.ece
- https://aboutphotography.blog/blog/the-haunting-legacy-of-kevin-carters-1993-sudan-famine-photograph
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Times of India. 180 lat historii gazety, która śledziła narodziny Bollywood
Małgorzata Dwornik
Trzecią co do wielkości gazetę w Indiach i pierwszą anglojęzyczną na świecie (poza Wielką Brytanią) czyta codziennie 7 643 000 osób. Z tego 32% stanowią kobiety. Przez 180 lat gazeta dwukrotnie znalazła się na znaczkach pocztowych, a jej historia naznaczona jest wieloma zawirowaniami.
Historia SMS-a. Zaczęło się od "Merry Christmas"
Grzegorz Dulnik
Autorem pierwszej w historii krótkiej wiadomości tekstowej, wysłanej 3 grudnia 1992 roku, był pracujący w Sema Group brytyjski inżynier Neil Papworth. Dziś to wciąż najbardziej rozpowszechniony na świecie komunikacyjny standard. Tylko w 2016 roku Polacy wysłali 50,2 mld wiadomości tekstowych.
Historia i korzenie Public Relations
StudiumPR.pl
Droga PR od ateńskiej Agory i wyroczni w Delfach po Związek Firm Public Relations. Od zawsze ludziom zwykłym, politykom, osobom publicznym, władcom, instytucjom, przedsiębiorstwom, zależało na dobrej opinii. Przekonanie, że dobra opinia może być gwarantem wszelkiego powodzenia.
Zmiany mediów elektronicznych w Polsce po 1989 roku
Krzysztof Dowgird
Zmiany w mediach elektronicznych po roku 1989 zaczęły się praktycznie w momencie wejścia w życie "Ustawy o radiofonii i telewizji", przyjętej 29 grudnia 1992 roku i obowiązującej od 1 marca 1993 roku.
TVR Televiziunea Română. Historia telewizji w Rumunii
Małgorzata Dwornik
Przez pierwsze dwa lata technologia pozwalała rumuńskiej telewizji nadawać jedynie filmy. Początki obfitowały w problemy techniczne i finansowe, jednak w 1968 roku to rumuńska TVR mogła pochwalić się najnowocześniejszymi studiami telewizyjnymi w ówczesnej Europie. Była to też jedna z nielicznych stacji na świecie, zdominowana przez kobiety.
Kontrola jest lepsza
Ignacio Ramonet
Najszlachetniejszym obowiązkiem ludzi mediów jest napiętnowanie przypadków pogwałcenia prawa. Za jego spełnianie musieli oni wielokrotnie drogo płacić. Jednak przez długi czas obywatele, przynajmniej w społeczeństwach demokratycznych, mogli w swej walce przeciw nadużyciom władzy zdać się na prasę i inne środki przekazu.
Historia Der Spiegel. Kontrowersyjny tygodnik z największym archiwum
Małgorzata Dwornik
Choć nakład według ostatnich danych wynosi nieco ponad 700 tysięcy egzemplarzy, to Der Spiegel dociera do blisko 5,5 miliona czytelników. Tygodnik był i nadal jest kontrowersyjny w swych opiniach. Miał i ma przeciwników we wszystkich społecznościach. Zawsze był jednak doceniany za swoją szczerość i uczciwość.