menu szukaj
tygodnik internetowy ISSN 2544-5839
nowe artykuły w każdy poniedziałek
tytuł monitorowany przez IMM i PSMM
zamknij
REKLAMAVobis

20.06.2005 Warsztat reportera

Tendencja

Michał Chmielewski

Zero dwa, zero cztery, zero pięć bieżącego roku - data znana wszystkim. Wierzący, Ateiści, Masoni, Buddyści, Islamiści, wszyscy oni, mimo rażącej różnicy religijnej, wiedzą, co wydarzyło się tamtego dnia. Wiedzą to aż za dobrze.

Papież Jan Paweł Drugi był bez wątpienia jedną z najważniejszych osób, które stąpają po Ziemi - tak twierdzi większość. Ja rozumiem, że stan zdrowia Ojca Świętego parę dni przed jego odejściem był dla milionów bardzo ważny. Każdy, kto chciał wiedzieć, jakie miał ciśnienie itp., musiał tylko włączyć telewizor i czekać na najbliższe informacje lub zaopatrzyć się w gazetę codzienną i tam przeczytać o tym.
Kiedy stan papieża się pogorszył, świat dosłownie stanął w miejscu. W sensie metaforycznym. W gazetach, telewizji i radiu nie było o niczym innym mowy, wszyscy relacjonowali wydarzenia z Watykanu. Trochę to przykre, ponieważ wyglądało to jak lekcja umierania w rozszerzonym zakresie. Albo film z dobrze wyważonym stopniowaniem napięcia - stan krytyczny (ciśnienie skacze), polepsza się (opada), pogarsza się (znowu skacze), i "Papież jest coraz bliżej Boga" (szybsze bicie serca). Oczekiwany przez wszystkich (choć nie przez wszystkich chciany) punkt kulminacyjny nastąpił o godzinie 21:37.
Stacje rozpoczęły irytujący wyścig - która będzie miała większą oglądalność. Wszystkie, jak jeden mąż, wysłały do Watykanu prezenterów, by na bieżąco informowały o stanie rzeczy, niektóre puszczały filmy o życiu JPII, jeszcze inne organizowały specjalne wydania talk-show, do których zapraszano znanych ludzi, żeby mogli się wyżalić przed kamerami.
To samo tyczy się prasy.
Wszystkie strony gazet i czasopism były ozdobione podobizną Jana Pawła II, we wszystkich dziedzinach życia znajdował się Ojciec Święty - nawet w sporcie.
Jeszcze długo po drugim kwietnia prasa nie dostrzegała codziennego życia, kręcącego się świata. Po raz pierwszy bomby i zamachy w Iraku stały się błahe, afery w polskim rządzie przycichły, a "Fakt" tymczasowo zaprzestał drukowania półnagich, mających dużo do powiedzenia w różnych sprawach panienek.
Aż tu nagle na półki trafia nowe wydanie tygodnika "NIE". Jak na prawdziwych heretyków przystało, pojawiają się artykuły, które nie podzielają światowej żałoby, nie wyrażają żalu, tylko wskazują ujemne jego skutki. Jerzy Urban, który za "Obwoźne sado-maso" przypłacił niemałą kwotą, nie traci nic ze swojego animuszu i dalej wypowiada się o papieżu obojętnie, nieco krytycznie, ale nie z takim rozmachem, z jakim miał zwyczaj pisać (zapewne odczuł utratę dwudziesty tysięcy złotych). "NIE" pokazuje, jak polska młodzież - i nie tylko młodzież - opłakuje papieża, jak pod publiczkę i z czystej konieczności idzie do kościoła, stawia znicze, wypisuje w Internecie teksty w stylu "Kocham mojego misiaczka Jana Pawła II", a gdy spotyka krytykę swoich poczynań, odpowiada chamstwem, pogardą i czystą nienawiścią. Urban pokazał, jak bardzo żałoba jest pod publikę, jak ludzie żądni są pieniędzy i wykorzystują śmierć wielkiego człowieka, żeby upchać swoje portfele do granic wytrzymałości.
Jerzy Urban pokazał tak naprawdę, jak ludzie są próżni, jak wiele rzeczy robią pod publikę, "bo wypada". Naświetlił krępujące inne media sytuacje, o których wspomnienie w takiej chwili byłoby nie na miejscu. Nie uległ zbiorowej psychozie, jakiej uległy wszystkie inne pisma, nie poszedł z prądem wymuszonej żałoby, tylko, jak prawdziwy dziennikarz, trzeźwo ocenił sytuację.
I za to mu chwała.

W tamtym czasie media wykazały się bezmyślną tendencją - dawała ludziom to, czego oni chcieli, wychodzili ludziom naprzeciw ich oczekiwaniom. O ile mi wiadomo, nie na tym polega dziennikarstwo...

Udostępnij znajomym:

dodaj na Facebook prześlij przez Messenger dodaj na Twitter dodaj na LinkedIn

PRZERWA NA REKLAMĘ

Zobacz artykuły na podobny temat:

Nie jestem cyborgiem do czytania wiadomości. Beata Tadla o telewizji i telewidzach

Anna Frankowska, iWoman.pl
Na antenie potrafi rozpłakać się, albo wybuchnąć śmiechem. Bo uważa, że telewidz jest mądry. Porzuciła TVN dla TVP. Rozstała się z mężem. – W życiu to właśnie zmiany nas kształtują - mówi znana dziennikarka.

Dziennikarstwo obywatelskie czy oddolne?

Maciej Lewandowski, Robert Dorabiała
Poniższy artykuł jest subiektywną analizą zjawiska zwanego "dziennikarstwem oddolnym", próbą odgadnięcia drogi jego rozwoju i wskazania niebezpieczeństw nań czyhających.

Filozofia. Wykład IV

Krzysztof Dowgird
Wykłady Magisterskiego Zaocznego Studium Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.

Manipulacja w negocjacjach

Tomasz Urban
Rzecz jasna najlepszym sposobem jest rzeczowe skontaktowanie się w danej sprawie i dojście do kompromisu korzystnego dla obu stron, w praktyce jednak nie jest to takie proste.

Piszmy szybko, żyjmy długo!

Adam Degler
Czym może być pisanie? Sztuką prostoty. Czego potrzeba, żeby nią było? Uczciwości i odrobiny pokory. Bo zawsze będzie ktoś, kto od nas lepiej pisze lub pisał.

Motor napędowy terrorystów

Michał Chmielewski
Ataki terrorystyczne stają się niemal pospolite. Wszystkie są także polem bitwy dla massmediów. Każdy atak, każda chociażby groźba staje się sensacją, której spragnieni są dziennikarze.

Home office w czasie pandemii. Badanie Ricoh

Katarzyna Dawidowska
Brak dostępu do odpowiednich narzędzi usprawniających współpracę i zapewniających dostępność do kluczowych danych obniża efektywność, rodzi frustrację i źle wpływa na nastawienie do pracy. Praca w trybie home office oznacza nadgodziny dla 42% badanych - wynika z badania zrealizowanego na zlecenie firmy Ricoh.

więcej w dziale: Warsztat reportera

dołącz do nas

Facebook LinkedIn X Twitter Google RSS

praca w mediach

Wydawca, redaktor
praca stacjonarna i online Dziennikarz, reporter
oferty mediów lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich Więcej

reklama

rectangle Panasonic
Dwornik.pl • szkolenia • warsztaty • marketing internetowy

zarabiaj

Zarabiaj przez internet

więcej ofert



Reporterzy.info

Dla głodnych wiedzy

Nasze serwisy

Współpraca


© Dwornik.pl Bartłomiej Dwornik 2oo1-2o24