12.10.2020 Historia mediów
La Libre Belgique. Historia belgijskiego dziennika z własnym hymnem
Małgorzata Dwornik
Nakład pierwszego, czterostronicowego numeru z dnia 1 lutego 1915 roku wynosił 2000 sztuk a motto gazety brzmiało: Nie podlega żadnej cenzurze. Gazeta jako, chyba jedyna w Europie, ma swój hymn autorstwa Theophile Dronchata z 1924 roku i jest bohaterem dwóch filmów. Niemych. Z 1920 i 1921 roku
Skąd pochodzą: frytki, komiksy i nadziewana czekolada? Gdzie można napić się 800 gatunków piwa? Autostrady jakiego kraju widać z księżyca? Odpowiedź jest jedna - Belgia. Kraj w którym nie porozmawiamy po belgijsku, bo takiego języka nie ma. Kraj, który oficjalnie istnieje od 1830 roku. Wcześniej ziemie dzisiejszej Belgii należały do Francji, Austrii, Hiszpanii i Holandii a swoją nazwę zawdzięczają Rzymianom. Była to część prowincji Galia czyli Gallia Belgica.
Dopiero pod koniec XVIII wieku zaczęła kształtować się świadomość narodowa Belgów a jej pierwszym przejawem był “przewrót brabancki” w 1789 roku. Przez kolejne 50 lat mieszkańcy Brugii, Antwerpii czy Brukseli walczyli o swoją niepodległość, którą otrzymali w 1830 roku a dziewięć lat później, w Londynie ustalono granice kraju i oficjalnie ogłoszono neutralność Belgii. Młody kraj miał wielkie ambicje a ludzie pragnęli dobrobytu i spokoju.
W 1879 roku, w Brukseli, dwaj bracia: Victor i Louis Jourdain założyli rodzinny interes Société des panoramas de Londres. Finansowali tworzenie bardzo popularnych w tym czasie panoram bitew. Do ścisłego grona ich współpracowników należał malarz Charles Castellani, jedyny “fachowiec” w firmie, który z czasem stał się udziałowcem. Victor był maklerem giełdowym a Louis inżynierem. Sztukę lubili a pieniądze “robili”. W 1880 roku bracia zmienili nazwę firmy na Société Générale des Panoramas i korzystali z wielkich profitów jakie interes przynosił.
Rok 1883 minął panom Jourdain pod kątem wydarzeń kulturalno religijnych. W czerwcu, w Liège odbył się trzeci Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny a w październiku spotkanie założycielskie stowarzyszenia artystycznego Les XX i otwarcie Palais de Justice w Brukseli, największego europejskiego obiektu w XIX wieku. Jako prawi obywatele i katolicy mieli niedosyt zapisywania współczesnej im historii. Uwieczniali na płótnach historyczne bitwy a wokół nich działa się inna, codzienna i znacząca historia ich kraju. Postanowili wziąć czynny udział w życiu Belgii i Belgów. 1 stycznia 1884 roku oddali w ręce rodaków pierwszy numer gazety Le Patriote. Zarówno wtedy jak i dziś Belgia posługiwała się trzema językami: francuskim, niderlandzki (wtedy flamandzkim) i niemieckim. Patriota ‘mówił” po francusku. Jego mottem było:
Minimum rządów, minimum zobowiązań, a co za tym idzie, minimum składek. Maksymalna swoboda.
Ową swobodę doceniło pierwszych 6300 subskrybentów. Victor Jourdain, który był głównodowodzącym dbał aby przesłanie działało i aby żadna ze stron czy polityczna czy kościelna nie miała możliwości nacisku, mimo że uchodził Patriota za prasę katolicką. Jeszcze tego samego roku gazeta i jej redaktorzy mogli udowodnić swoją niezależność. W czerwcu i w lipcu odbyły się wybory parlamentarne i wybuchła tak zwana “wojna szkolna” pomiędzy Partią Katolicką a świecką Partią Liberalną. Poszło o reformy rządu w kwestii edukacji, na które nie chcieli zgodzić się katolicy. Spór ustał dopiero w grudniu a do tego czasu Patriota donosił o krokach zarówno jednej jaki drugiej parti nie stając po żadnej stronie.
Przez kolejne lata bracia Jourdain informowali swoich czytelników o: Światowej Wystawie w Antwerpii w 1885 roku, zamieszkach i strajkach w Walonii w marcu i o strzelaniu do protestujących w Roux 10 kwietnia 1886 roku. Ważnym wydarzeniem było otwarcie Królewskiej Flamandzkiej Akademii Języka i Literatury w Gandawie w lipcu 1886 roku. Aby wszystko było wiarygodne w 1885 roku do codziennego wydania Patrioty co tydzień dołączano ilustrowany dodatek Le Patriote Illustre. Jako, że fotografia była już w tym czasie dostępna w prasie, cały dodatek zawierał duże, dobrej jakości zdjęcia. ów tygodnik funkcjonował do 1914 roku i przynosił udokumentowane zdjęciami relacje z całego tygodnia. Bracia Jourdain stali się znaczącymi historykami dnia codziennego Belgów a ich Le Patriote wchodził w XX wiek z nakładem 150000 egzemplarzy.
Victor prowadził gazetę przez 30 lat, do sierpnia 1914 roku, kiedy to Niemcy wkroczyli do Belgii. Trwała I wojna światowa. Okupant zakazał druku wszystkich gazet, pozostawiając jedynie swojego przedstawiciela La Belgique. Bracia Jourdain byli w tym czasie wiekowymi gentelmenami, Victor miał 74 lata. Nie godzili się na zaistniały stan rzeczy ale też nie bardzo wiedzieli jak z nim walczyć nie narażając swoich rodzin.
Wszystko zmieniło się latem 1915 roku. Za namową swojego zięcia Eugène Van Dorena, Victor Jourdain reaktywował Le Patriote ale w podziemiu i nie legalnie. Dla “zmylania przeciwnika” zmieniono nazwę gazety. W opozycji do zdradliwej La Belgique dawny Patriota otrzymał nazwę La Libre Belgique (Wolna Belgia) a wszyscy w kraju wiedzieli kto za tym stoi.
Do rodzinnego duetu Jourdain-Doren dołączył ojciec De Moor, który podjął się też dystrybucji przy pomocy kanonika Jeana Cassarta oraz jezuita, ojciec Dubar, który zbierał wszystkie wywrotowe nowinki a także drukarze bracia Allaer.
Grupa założycielska 1 lutego 1915 roku wydał pierwszy numer “narodowej gazety”. W stopce redakcyjnej zamieszczono podstawowe wiadomości:
- Gazeta wydawana będzie “regularnie nieregularne”.
- Cena gazety będzie „elastyczna od zera do nieskończoności (sprzedawcy proszeni są o nieprzekraczanie tego limitu)”.
- Adres do korespondencji brzmiał: KOMMANDANTUR BRUXELLES.
- Redakcja mieściła się w „piwnicy samochodowej”.
Nakład pierwszego, czterostronicowego numeru wynosił 2000 sztuk a motto gazety brzmiało:Ne se soumettant à aucune censure(nie podlega żadnej cenzurze). Artykuł redakcyjny napisał senior rodu Victor, obiecując władzy, że redaktorzy choć patrioci nie będą agresywni i …. nie dotrzymał słowa. Ale tego danego Belgom nigdy nie złamał:
La Libre Belgique będzie mieszkać w jaskini i będzie się propagować, podobnie jak katolicyzm, w katakumbach. Będzie żyła pomimo prześladowań i oficjalnego potępienia, bo będzie mówić prawdę, ponieważ jest coś silniejszego niż potęga, silniejszego niż kultura, coś silniejszego niż Niemcy - prawda! A Belgia to gleba prawdy i wolności.
Kolejne numery ukazywały się w miarę regularnie co tydzień. Ludzie wyrywali je sobie z rąk. Szacuje się, że przez pierwsze miesiące, każde 2000 egzemplarzy czytało blisko 300000 ludzi a Niemcy nie mogąc namierzyć tajnej drukarni wprowadzali coraz to nowe restrykcje. W krótkim czasie nakład “podziemnej gazety” osiągnął blisko 20000 sztuk.
Popularność La Libre Belgique rosła z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień. Niosła ludziom nadzieję i otuchę. Na jej łamach informowano o bieżących wydarzeniach, drukowano poezję i prozę patriotyczną, zamieszczano zdjęcia ważnych osobistości nierzadko z gazetą w ręku. Nie brakowało dowcipnych rysunków kpiących z okupanta. Rosła liczba nie tylko czytelników ale i kolporterów. Od “dzieci ulicy po księży i ludzi ze świeczników”. Nawet Eugène Van Dooren i jego żona osobiście dostarczyli kopie LLB (popularny skrót gazety) do chętnych. Niemcy powołali specjalną grupę śledczą ale kiedy aresztowali jednego kolportera na jego miejsce zjawiało się trzech nowych. Nie pomagały groźby ani nagrody dla denuncjatorów. Przez cztery lata wojny blisko 500 osób działało na rzecz i dla La Libre Belgique. Połowa z nich została aresztowana, niektórzy stracili życie.
Jedną z pierwszych ofiar okupanta stał się architekt Philippe Baucq. Pomagał potrzebującym w ucieczkach do neutralnej Holandii, dostarczał belgijskim żołnierzom listy od rodzin. Potrafił przemycić jednorazowo nawet 5 tysięcy sztuk nielegalnej gazety. Kiedy Niemcy zakazali używania rowerów, do celu zmierzał piechotą, co czasami trwało i dwa dni bez przerwy. Wpadł 31 lipca 1915 roku. Oskarżony o szpiegostwo został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 12 października 1915 roku.
Tak jak pisano na pierwszej stronie gazeta ukazywała się regularnie nieregularnie. Już w pierwszych miesiącach trzeba było dwa razy przenosić drukarnię. Eugène Van Doren doszedł do wprawy w tej kwestii. Potrafił drukować nawet pod nosem niemieckiego posterunku obrony przeciwlotniczej. Od frontu był fryzjer a na zapleczu, w łazience drukarnia. Mimo trudnej sytuacji inwestował w nowe maszyny drukarskie. W lipcu 1916 roku Niemcy nasilili swoje działania do tego stopnia, że pracownicy gazety zmuszeni byli do ucieczki i ukrywania się. Van Doren oddał wtedy pałeczkę Albertowi Lerouxa ten rok później ojcu Van den Hout. Działając w głębokim podziemiu gazeta nadal dostarczana była rodakom.
Do głównych dziennikarzy LLB należał prawnik Albert van de Kerckhove ukrywający się pod pseudonimem Fidelis. Za jego głowę Niemcy wyznaczyli nagrodę 100000 marek. Jak głęboko byli dziennikarze zakamuflowani może świadczyć fakt, że kiedy Fidelis został aresztowany w 1917 roku za jakieś drobne przewinienie, prześladowcy skazali go na dwa miesiące więzienia i 3000 marek grzywny nie mając pojęcia kto wpadł im w ręce. Będąc za kratkami, dziennikarz nadal pisał artykuły atakujące ciemiężców i głoszące zwycięstwo.
Informacji co dzieje się na zewnątrz dostarczały mu żona i córka a on pisał i przemycał teksty do gazety co tydzień. Kilka miesięcy później, 29 stycznia 1918 roku, zdradzony, został aresztowany, skazany na 15 lat i osadzony w obozie wVilvoorde. I tu znalazł sposób na dostarczanie swojego kunsztu dziennikarskiego do gazety. Na cieniutkich pergaminowych karteczkach pisał teksty a nieświadomy niczego strażnik przemycał je w pudełkach z truskawkami. Jeszcze tego samego dnia, kiedy obóz został wyzwolony - 11 listopada 1918 roku, Fidelis napisał artykuł o zwycięstwie króla Alberta I i narodu belgijskiego. Ten numer wydrukowano w ilości 200000 sztuk i wszystkie egzemplarze rozeszły się w kilka minut. Dziennikarz w książce z 1919 roku, La « Libre Belgique » pendant l’occupation allemande - Histoire d’un journal clandestin, (Wolna Belgia podczas niemieckiej okupacji-historia podziemnego dziennika) wspomina ten moment tak:
Wszystkie ręce były wyciągnięte w kierunku tego biednego kawałka papieru, który zawsze podtrzymywał morale uciskanego ludu. Cierpiąc był w centrum uwagi. Jego patriotyczne zadanie zostało wykonane.
Dzięki niestrudzonym kolporterom La Libre Belgique trafiała też za granicę. Czytano ją w Anglii, Francji a nawet w Chinach i Kongo. Popłynęła także do Ameryki. Tu przemycił ją ksiądz Jean Baptiste De Ville. Nie był to jeden numer ale 115, wszystkie od 1915 roku do pierwszych miesięcy 1917 roku, kiedy to ojciec De Ville ruszył w podróż. Artykuł pióra Richarda Barry, o podziemnej i niedostępnej dla Niemców gazecie ukazał się 10 marca 1918 roku w The New York Times.
Wszystkich numerów LLB przez lata I wojny było 171. Może to i nie tak wiele ale wystarczyło, żeby zjednoczyć Belgów w walce o swoją wolność i stać się przykładem belgijskiego oporu, którego mottem było:
Belgia mogła zostać najechana, ale podbita, nigdy!
Zanim nastąpiło zawieszenie broni w listopadzie 1918 roku, miesiąc wcześniej, 7 października zmarł Victor Jourdain a trzy tygodnie później odszedł Louis. Życzeniem obu braci było aby gazeta powróciła do nazwy Le Patriote. Joseph i Paul Jourdain, synowie Victora, którzy przejęli schedę po ojcu poinformowali o tym czytelników. W ostatnim “nielegalnym” numerze z 12 listopada 1918 roku , w artykule Notre dernier numéro (nasz ostatni numer) redakcja pożegnała się z czytelnikami dziękując im za wsparcie i lojalność przez lata wojny. Podziękowała wszystkim pracownikom i towarzyszom niedoli za trud włożony w nierówną walkę z okupantem i za niejedno oddane życie. Pożegnała się też z tytułem.
Jednak za namową kardynała Josepha Mercier i nacisku wielu osób, panowie Jourdain zmuszeni byli ustąpić i pozostać przy nazwie La Libre Belgique a odnośniki patriotyczne umieszczono zaraz koło nagłówka.
Przez kolejne dwie dekady gazeta prowadzona była przez Paula Jourdain. Właściciel i głównodowodzący nie używał określenia “redaktor naczelny”. Tak było od początku, kiedy powstawał Patriota i tak było aż po lata pięćdziesiąte XX wieku. Redakcja była jedną wielką zgodną rodziną.
Okres międzywojenny obfitował w wiele różnorodnych wydarzeń zarówno na świecie jak i w samej Belgii; wybory parlamentarne w 1919 roku czy te dziesięć lat później, Letnia Olimpiada w Antwerpii w 1920 roku i powstanie narodowych linii lotniczych Sabena w 1923 roku. W 1926 roku cała Belgia przeżywała ślub księcia Leopolda ze szwedzką księżniczką Astrid ale też dziesięć tygodni strajków w 1932 roku w Borinage a także rozpad koalicji rządzącej w 1938 roku.
Aby krajanie otrzymywali rzetelne informacje pracowali ciężko dziennikarze tacy jak Paul Victor Antoine Struye, Édouard Ned czy Fernand Passelecq. Jednym, jak Struye, bliżej było do polityki czy prawa a innym do spraw kościoła i wiary. Bo choć La Libre Belgique nie omijała żadnego tematu i problemu to była gazetą o mocnych korzeniach katolickich i takich miała w większości redaktorów, w koloratkach. Może też i z tego powodu pojawił się w tamtych latach na rynku silny konkurent - Le Soir(wieczór). Choć rywal był niewiele młodszy od LLB bo powstał w 1887 roku, to przez pierwsze lata był bezpłatną gazetą reklamową a następnie choć zamieszczał agresywne artykuły to pozostawał w tyle za gazetą braciJourdain. Jednak po wojnie pod zarządem Francuza Auguste Cauvin posługującego się pseudonimem D`Arsac, wypłynął na szerokie wody medialne i stał się renomowaną brukselską pozycją.
Nowi właściciele La Libre Belgique pomni wojennych blizn i obietnic starali się utrzymać w czołówce i to wychodziło im bardzo skutecznie. Jedną z wielu zasług wpływającą na popularność gazety były pracujące tam panie. Tak jak wszędzie, kobiety nie miały łatwego startu w tej dziedzinie życia. Pionierką, przecierającą szlaki w redakcji LLB była Lydie Desprechins - Herment używająca często skrótu LDH lub pseudonimu Hermendes. Wszystko po to aby nie kojarzono ją z mężemEmile Desprechins , pisarzem i dziennikarzem, z którym pracowała biurko w biurko. Emil był krytykiem sztuki a Lydie zajmowała się kolumną mody. Po II wojnie światowej przejęła kolumnę kulturalną po mężu, który zmarł w 1950 roku(był starszy od niej o 24 lata) i prowadziła ją do 1971 roku. Była również korespondentką paryskiego miesięcznika L`Amateur d`Art. Wyszła ponownie za mąż za Emesta Strocka, redaktora politycznego w La Libre Belgique. Po latach schedę po rodzicach, w sekcji kulturalnej objął syn Lydie i Emile, Albert Desprechins, dziennikarz i twórca komiksów.
Drugą ważną postacią płci żeńskiej tamtych lat była Yvonne Laeufer. Używała pseudonimu Miss Grinchette. Pracowała w dziale kulturalnym. Zasłynęła z bardzo krytycznych artykułów na temat sztuki. W trakcie wojny była korespondentką w Egipcie. Współpracowała z miłośnikiem kina i sztuk teatralnych, krytykiem Ludo Patrisem. Tworzyli bardzo drapieżny duet.
Rok 1939 dla Europy nie był dobry. W Belgii też wrzało. 25 sierpnia rozpoczęła się mobilizacja belgijskich sił zbrojnych. 1 września wybucha II wojna światowa a 3 września powstał w Brukseli rząd jedności narodowej. W maju 1940 roku po 26 latach Niemcy ponownie “rozgościli się” w Belgii.
Natychmiast pojawiło się podziemie. Belgowie nie mieli zamiaru poddać się niemieckiej nawałnicy. Choć okupant pozamykał wszystkie redakcje gazet, dziennikarze nie zamierzali siedzieć z założonymi rękami. W krótkim czasie narodziła się prasa podziemna i kiedy w poprzedniej wojnie liczba pozycji wynosiła około 80 tytułów tym razem było ich ponad 600. Jednak Belgowie czekali na tę najważniejszą. Przez pierwsze miesiące pojawiło się kilka broszur i gazet o nazwie La Libre Belgique ale podbity naród czekał na tę jedną.
15 sierpnia 1940 roku z inicjatywy dwóch prawników(byłych pracowników) Roberta Logelaina i Paula Struye pojawił się pierwszy, podziemny numer La Libre Belgique i w odróżnieniu od innych miał podtytuł Nouvelle série de guerre(nowa seria wojenna). Później nazywana była też Piotruś Pan. Takie nazwisko nosił bowiem fikcyjny główny redaktor gazety a Paul Struye, przyjął pseudonim-Scypion Afrykański.
Pierwszy numer napisany został na maszynie do pisania, na firmowym papierze Oberfeldkommandantur w Brukseli i taki też był adres redakcji. Powielony trafił do rąk Belgów i rozmnażał się w cudowny sposób. Na czterech stronach pojawiły się teksty nawiązujące do lat pierwszej wojny i tamtej gazety:
- PRESENTATION - tekst zakończony słowami “Vive le Roi”(niech żyje król) mówił o patriotyzmie sprzed 25 lat i pożyczeniu sobie tytułu od właścicieli jako symbolu.
- L`OKUPANT ET NOUS (okupant i my) - przytoczone przykłady działalności zaledwie dwumiesięcznej okupacji: Nasz kraj jest zrujnowany, zdewastowany, splądrowany, zraniony, bo popełnił jedyną zbrodnię - wypełnił swój obowiązek.
- POWIEDZIAŁ KARDYNAŁ MERCIER, tekst Scypiona Afrykańskiego, który cytuje słowa nieżyjącego kardynała wypowiedziane w 1914 roku w odniesieniu do agresji Niemiec z 1940 roku.
- CHRONIQUE JURIDIQUE (kronika prawna) zakazy i nakazy wprowadzone przez Niemców.
- MONDANITES (na całym świecie) Prezydent Flandrii z wizytą u okupanta
- CHRONIQUE MILITAIRE (kronika wojskowa). Hitler na temat wojny
- CHRONIQUE SCIENTIFIQUE(kronika naukowa)poglądy pana Horace Von Offel z Le Soir,
- CHRONIQUE ÉCONOMIQUE (kronika gospodarcza)sprawy dotyczące reglamentacji żywności
- NOS LECTEURS (nasi czytelnicy) apel do czytelników o powielanie i udostępnianie broszury
Wszystkie kroniki były w tonie prześmiewczym i kpiącym. W tej formie, La Libre Belgique pisana na maszynie i powielana, raz na czterech a innym razem na sześciu stronach, ukazywała się raz w miesiącu. Do kwietnia 1941 roku wydano 8 numerów. W tym czasie do dwójki redaktorów dołączyła kolejna para:Michel Goffart i Marie-Louise Hénin. Obydwoje byli lekarzami i działaczami podziemia.
Jednocześnie z podstawowym wydaniem była drukowana wersja dla prowincji. Już drugi numer miał nowe tematy łącznie z kursem walut, programem radiowym(oczywiście zakazanym) i zakresami fal na których można go posłuchać. Czytelnicy informowani byli o tym co dzieje się w kraju, na froncie ale też o narodzinach kolejnych nielegalnych gazet. O swoich problemach mówiono poważnie, z agresora kpiono.
Bardzo podniośle było w numerze 4, listopadowym. Zakończenie I wojny światowej dla Belgów po dziś dzień jest wielkim wydarzeniem i świętem. To o tamtej wojnie mówią Wielka. Skromna i pisana na maszynie gazeta zmieniła swoje oblicze w 1941 roku, w kwietniu.
Od pierwszych miesięcy swojego nielegalnego istnienia gazeta współpracowała z Fernandem Kerkhofs, szefem serwisu informacyjnego Brufina, finansowej spółki holdingowej Banku Brukselskiego ale też twórcą podziemnej organizacji szpiegowskiej ZERO. Kiedy obie strony “okrzepły”, połączyły siły. W szeregach Zero było wielu dziennikarzy, którzy podjęli pracę w gazecie.
9 numer La Libre Belgique wydrukowany został na prasie bankowej, tam też swoje tajne biuro miał Kerkhofs. Ulica przy której stał bank, Rue de la Régence, była pod samym nosem Niemców. Nagłówek i informacje redakcyjne za wyjątkiem daty i głównego redaktora były takie jak 25 lat temu:
LA LIBRE BELGIQUE
- NOUVELLE SERIE DE GUERRE
- FONDEE LE 15 AOUT 1940
- REDACTION ET ADMINISTRATION : OBERFELDKOMMANDANTUR, 1, PLACE DU TRONE. BRUXELLES
- EDITEUR RESPONSABLE : PETER PAN, JARDIN D`EOMONT, BRUXELLES
Wolna Belgia. Nowa seria wojenna. Założona 15 sierpnia 1940. Redakcja i administracja: Oberfeldkommandantur, Plac Tronu 1, Bruksela. Odpowiedzialny redaktor: Piotruś Pan, Ogród D’eomont, Bruksela
Poniżej zamieszczono cytaty z wypowiedzi: księcia Leopolda, kardynała Mercier, Frédérica Josepha Van de Meulebroek ówczesnego burmistrza Brukseli, kardynała Van Roey, Adolfa Maxa, byłego burmistrza Brukseli i króla Alberta, który powiedział:
Wierzę w nasze przeznaczenie. Kraj, który się broni, wymaga od wszystkich szacunku. Ten kraj nie zginie! Bóg będzie z nami w tej słusznej sprawie.
Te wypowiedzi pojawiały się w kolejnych wydaniach i numerach specjalnych. Były jak motto gazety. Nad nagłówkiem widniał napis: Priere de faire circuler ce journal (przekaż dalej).
Numer 9 miał cztery strony, na każdej dwie kolumny, zróżnicowaną czcionkę i pięć tematów:
- Double Mise au Point (dwa punkty widzenia)
- Le Problème du ravitaillement (problemy z zaopatrzeniem)
- Belge (belgijski)
- Pour la Patrie (za ojczyznę)
- L`Inflation (inflacja)
- La libération de nos Prisonniers (uwolnienie naszych więźniów)
Główne artykuły(w późniejszych numerach również) podpisane były: Il n`y a que la Libre Belgique, celle de Peter Pan et d Scipion l’Africain(Jest tylko Libre Belgique, ta Piotra Pana i Afrykańczyka Scypiona). Nie zabrakło też dowcipów rysunkowych. W późniejszych numerach często gościły fotografie belgijskich osobistości i fotoreportaże z różnych krajowych wydarzeń.
Majowy 10 numer miał 8 stron. Potem w zależności od potrzeb było od 4 do 8 stron. Gazeta ukazywała się co dwa tygodnie. Redakcja rozrastała się. Oprócz miejscowych dziennikarzy i korespondentów, “donosili” ci z zagranicy i z frontu.
Agenci Zero współpracujący z brytyjskim SOE (brytyjskie tajne służby), organizowali sabotaże, ucieczki więźniów, przeprowadzali egzekucje na zdrajcach takich jak Prosper de Zitter, niemiecki agent kontrwywiadu. Wszystkie akcje bardzo szczegółowo opisywane były w LLB ku radości czytelników i wściekłości Niemców.
Okupant w szczególny sposób tropił komórki Zero a przez to i dziennikarzy. Na usługach belgijskiego wywiadu było 400 pracowników i 4000 współpracowników rozrzuconych po całym kraju. Pierwsze spektakularne aresztowania miały miejsce w listopadzie 1941 roku. W ręce Niemców wpadli: Robert Logelain, Michel Goffart i Marie-Louise Hénin, która już nie opuściła niemieckich więzień. Stracono ją przez ścięcie 9 czerwca 1944 roku.
Wściekli Niemcy wytropili wreszcie drukarnię LLB ale pracownicy zdążyli ją ewakuować. Przeniesiono ją z banku do firmy braci Roberta i Léona Lielens do Molenbeek. Tu pracowała do maja 1942 roku.
Po aresztowaniu trójki z głównej redakcji Fernand Kerkhofs zmuszony był uciekać za granicę. Zostawił cały “kram” w rękach prawnika i katolickiego dziennikarza Williama Ugeux.
Ugeux, dziennikarz Le Vingtième Siècle, gazety zamkniętej w 1940 roku i doktor prawa prowadził La Libre Belgique i siatkę szpiegowską przy dużym wsparciuLouise de Landsheere, której ojciec był informatorem politycznym gazety. Jej zadaniem była praca logistyczna i kontakty z drukarnią. Wkrótce awansowała na asystentkę Ugeuxa. Aresztowano ją 5 maja 1942 roku. Po bytności w kilku więzieniach osadzono ją w obozie w Dachau. Razem z Landsheere aresztowano kilku drukarzy więc drukarnię ponownie przeniesiono, tym razem do pary małżeńskiej Alberta and Marguerite Charlier`s w Jambes.
Mimo kłopotów z przenosinami starano się aby gazeta ukazywała się regularnie. Grono młodych dziennikarzy wspierało starszych kolegów dbając aby czytelnicy nie tylko otrzymywali informacje z pola polityki ale też i te z zakresu kultury. Duże zasługi na tym polu położył Mathieu de Jonge, pseudonim Nicodème, który w 1942 roku zastąpił Williama Ugeux, mocno wspierany przez żonę Marie-José Giele (Majo). Prowadzili “placówkę” do 1943 roku. Po latach z redakcją LLB wypracował ich wnuk, prawnik Vincent Macq
Od marca do maja 1943 roku gazetą i konspiracją dowodził duet prawników Michel De Brabandère i André Rostenne. O maja do końca okupacji na polu bitwy został sam Brabandère, który na wiosnę 1944 roku ponownie przeniósł drukarnię, tym razem do Alberta Walhin, do Liège.
Przez cały okres okupacji niemieckiej, w LLB dominowali prawnicy. Byli dziennikarzami znającymi prawo i nawet w tych ciężkich czasach starali się go przestrzegać. W imię litery prawa atakowali na przykład tchórzostwo Sądu Kasacyjnego, w którym akredytowany był jeden z dziennikarzy-prawników.
Swoje poglądy na ten temat wyraził w artykule De certains juristes et du Pouvoir occupant w 68 numerze z października 1943 roku.
Obok prawników “zasiadali” w redakcji intelektualiści i ludzie pióra, których kultura osobista i słownictwo czasami bardziej raniło okupanta niż ostre ataki. Przykładem tego może być opis prasy podziemnej zamieszczony w numerze 43 z 15 września 1942 roku:
Ten mały robaczek podstępny i cichy gryzie sumienia naszych ciemiężców, co udowadnia, że jeśli Ojczyzna zostanie pokonana, to nasza dusza może zostać rozstrzelana.
Niejednokrotnie “dusza” zajmowała centralne miejsce w LLB. Czy prawnicy czy pisarze wszyscy byli chrześcijanami i często przypominali że. . . Wolni ludzie są posłuszni tylko Bogu i swojemu sumieniu.
Wiele miejsca poświęcali redaktorzy prześladowaniom Żydów. 1 sierpnia 1942 roku, w 26 numerze pojawił się apel:
Pozdrów ich [Żydów], kiedy mijasz! Daj im miejsce w tramwaju! Zaprotestuj przeciwko barbarzyńskim środkom podjętym przeciwko nim. To rozwścieczy Szwabów!”
W późniejszych numerach wraca się do tej kwestii:dziś Żydzi, jutro masoni, pojutrze chrześcijanie.
Dzięki współpracy z działaczami Zero do gazety napływały coraz nowe zdjęcia ze wszystkich frontów walki i tych wojskowych i tych cywilnych. Od 1941 roku nie brakuje też i tych z ZSRR. Już nie tylko słowo ale i obraz mocno trafiał do czytelnika. Zbombardowany Londyn, odrodzenie armii belgijskiej czy kapitulacja wojsk włoskich na Sycylii wzbudzały wielkie emocje.
Mimo wojny Belgowie zawsze świętowali 18 listopada(zakończenie I wojny) i 10 maj(agresja w 1940) ale ta najważniejsza data to 21 lipiec (pierwsza narodowa konstytucja). I to z tej przyczyny w La Libre Belgique pojawiał się kolor a właściwie trzy kolory: czarny, żółty i czerwony, barwy flagi narodowej. Tak było w lipcu 1915 roku kiedy to rama obrazu Vers la Gloire autorstwa Jeana Francois Portaels, na pierwszej stronie numeru 83, była trójkolorową wstążką. Tak też było 21 lipca 1942 roku. Na czołowej stronie widniała belgijska flaga narodowa. W tych samych kolorach była rycina przedstawiająca królewskiego lwa z mieczem w łapie, oplecionego szarfą w kolorach narodowych, depczącego i niszczącego swastykę, zajmująca pierwszą stronę numeru 82 z datą 15-21 lipiec 1944. Tego dnia był tylko jeden artykuł - Juillet du combattant i zajmował trzy strony. Kończył się słowami Vive la Belgique Libre.
Od 15 sierpnia 1940 roku do wyzwolenia ukazało się 85 numerów nielegalnej La Libre Belgique. Nakład w zależności od numeru sięgał od 10000 do 30000 egzemplarzy.
Ostatni numer LLB ujrzał światło dzienne 3 września 1944 roku. Tego dnia alianci wyzwolili Brukselę. Cały 85 numer poświęcony był temu radosnemu wydarzeniu. Na czterech stronach mieściły się podziękowania dla wyzwolicieli, członków podziemia a na ostatniej stronie znalazły się dowcipne anonse typu:
Młoda Niemka, nie wierząc już, że V oznacza niemieckie zwycięstwo, sprzedałaby swoją odznakę młodej Angielce albo Wymienię pięć tysięcy zdjęć Goebbelsa na pięć Churchilla.
W następnych dniach ukazał się jeszcze dwustronicowy numer specjalny a w nim między innymi takie komunikaty i informacje:
- Przed opuszczeniem nas barbarzyńcy chcieli nam dać ostatnie świadectwo ich bestialstwa. Z zimną krwią, złośliwie, bez wojskowego powodu przy pomocy materiałów wybuchowych zniszczyli najważniejsze drogi dojazdowe do miasta
- Po Brukseli, Louvain, Namur, Liège jest wolne. Trzy słowa, które brzmią jak dzwonki. Chcielibyśmy napisać je złotem. Rozbrzmiewają w naszych sercach jak niebiańska muzyka. Liège jest wolne.
- Ten numer jest sprzedawany za 1 franka na rzecz rodzin patriotów, którzy zginęli za Ojczyznę
Zaraz po emisji ostatniego numeru podziemnej i nielegalnej La Libre Belgique Michel De Brabandère zwrócił tytuł prawowitym właścicielom, rodzinie Jourdain. Powojenne legalne, pierwsze wydanie ukazało się już 6 września 1944 roku.
Przywództwo w powojennej LLB ponownie objął Paul Jourdain. Redakcja, której siedziba mieściła się przy ulicy Montagne aux Herbes Potageres 12, wróciła do wyglądu gazety z okresu przedwojennego zaznaczając, że jest to wydawnictwo Patriote, wydanie jak na razie raz dziennie za 1 franka i że niedługo pojawi się ponownie Patriote Illustre. Wydania miały od 4 do 6 stron, teksty podzielono na pięć kolumn.
Do końca wojny na pierwszym miejscu były relacje z frontów, głównie zachodniego -Les operations militaires, o które dbali korespondenci tacy jak Robert Delmarcelle. O tym co dzieje się w kraju artykuły pisał już oficjalnie Paul Struye a o gospodarce, ekonomi i przemyśle profesor uniwersytetu w Louvain Fernand Baudhuin. Do współpracy namówiono też Adolpha Hardy poetę i dziennikarza. Donosił o nowinkach w stolicy. Pojawiły się stałe rubryki jak Les Sports czy La Journee, kolumna spraw codziennych. Ostatnia strona należała do reklam. Nie zabrakło repertuaru kin i teatrów oraz dowcipów rysunkowych grafika podpisującego się Geve.
Pod koniec kwietnia 1945 roku wszystkie artykuły, wiadomości i doniesienia mówiły o końcu wojny i upadku III Rzeszy. Numer 129-130 z datą 9-10-11 maja 1945 roku obwieścił tę radosną nowinę. Król Leopold III i jego rodzina zostali uwolnieni przez wojska amerykańskie co również Belgowie hucznie świętowali. Przez kolejne numery maja wszystkie wiadomości o rodzinie królewskiej były zawarte w specjalnej kolumnie Leo-pold! Leo-pold! a doniesienia z powojennych działań zwycięskich państw drukowano pod wspólnym tytułem Le jour “V”(dzień V).
Do końca lat czterdziestych sytuacja w redakcji unormowała się. Wrócili starzy pracownicy, inni odeszli do konkurencji ale pojawili się też nowi.
Pod skrzydłami Paula Jourdaina pracowali:
- Jean-Marie van der Dussen de Kestergat znany jako Jean Kestergat lub JK, dziennikarz, pisarz prozaik, przepracował w gazecie 40 lat
- Robert Delmarcelle, były korespondent wojenny zajmował się rodziną królewską i sprawami bieżącymi.
- Robert Moulinasse zawsze czujny jeśli chodziło o parlament
- E. Désirant, główny znawca spraw rolniczych
- Jean Daloze, dział gospodarczy i rynki zagraniczne
- Victor Zeegers, bratanek Paula Jourdain, dziennikarz, w krótkim czasie stał się prawą ręką wiekowego wuja.
- Paul Struye, wieloletni współpracownik, twórca wersji podziemnej, felietonista polityczny.
- Marcel de Corte, felietonista spraw bieżących, religijnych i społecznych.
Z czasem na rynek powrócił cotygodniowy dodatek Patriote Illustre ale większym wydarzeniem było ukazanie się 7 grudnia 1950 roku dodatku La Libre junior. Tygodnik przeznaczony był dla najmłodszych odbiorców i zawierał to co Belgowie kochają najbardziej obok czekolady - komiksy. To tu narodziła się serie Jehan Pistolet i Luc Junior autorstwa Alberta Uderzo i René Goscinny, Fifi stworzona przez Victora Hubinon czy Tiger Joe Victora Hubinona i Jean-Michela Charliera.
Kiedy w sierpniu 1945 roku powstała Chrześcijańska Partia Społeczna (Parti Social Chrétien - Christelijke Volkspartij) zastępując Partię Katolicką, cała redakcja LLB natychmiast ją poparła. Wspólnie pracowali i wspierali się do 1954 roku kiedy to zmarł Paul Jourdain a jego miejsce zajął Victor Zeegers.
Zeegers był nie tylko blisko spokrewniony z Paulem Jourdain ale też z Victorem, założycielem Le Patriot, który był jego dziadkiem. A zatem do gry weszło trzecie pokolenie rodziny Jourdain.
Lata powojenne i początek lat pięćdziesiątych to dla Belgów ciągła huśtawka w rządzie, Traktat Brukselski (17 marca 1948), wspólny tron dla Leopolda III i księcia Karola jako regenta a także abdykacja tego pierwszego w 1951 roku. Śluby królewskie, tragedie robotnicze(w Seraing, w kopalni zginęło 26 górników) i powstanie telewizji, tym żyła Belgia. Kiedy Zeegers objął przywództwo LLB powtórzyła się historia z 1884 roku. Tak jak jego dziad, 70 lat wcześniej opisywał “wojnę szkolną” tak jemu przyszło relacjonować spór o reformy w szkolnictwie. Zaczęło się zwolnieniem 110 nauczycieli ze szkół katolickich w sierpniu 1954 roku. Potem były strajki od marca do lipca 1955 roku zakończone ustawą wprowadzoną w lipcu. Belgowie bardzo mocno reagowali na sprawy nauki i wychowania zwłaszcza jeśli tyczyło to szkół katolickich.
Zeegers był monarchistą, zwolennikiem wolnego biznesu i szkół katolickich ale miał szacunek do instytucji demokratycznych i prawa człowieka. Widać było to na łamach LLG. Młodzi dziennikarze cenili sobie “pierwszego redaktora naczelnego” w historii gazety, bo za takiego uchodził (był też właścicielem) i starali się usilnie o posady w dzienniku. Wspomina o tym Jacques Franck, który przyjęty do pracy w 1957 roku przepracował w gazecie 40 lat a w latach osiemdziesiątych był jej redaktorem naczelnym:
Zgodziłem się zająć wszystkim, co mi zaproponowano: wiadomościami z Europy, sądowymi, teatralnymi itp. Interesowało mnie wszystko. Dzięki gazecie miałem też szczególne ambicje. Mogłem przyczynić się do jej ewolucji merytorycznej i formalnej.
Rok 1958 przyniósł Belgom ogrom wydarzeń. Wystawa światowa EXPO w Brukseli, katastrofa lotnicza z 65 ofiarami, Pokojowa nagroda Nobla dla Dominique Pire, podpisanie Unii Gospodarczej Beneluksu, szereg wydarzeń sportowych i kulturalnych a wszystko zrelacjonowane na łamach La Libre Belgique. Wydarzenia i fachowe dziennikarstwo spowodowały tak wielkie zainteresowanie dziennikiem, że LLB w 1959 rok weszła z rekordowym nakładem 190000 egzemplarzy.
Już od połowy lat pięćdziesiątych dziennik zmienił swój wygląd. Duże nagłówki i spore, dobrej jakości zdjęcia sprawiały, że gazeta przyciągała wzrok. Od czasu do czasu pojawiał się kolor, zwłaszcza czerwony, który w tamtych latach był w codziennych gazetach ciekawostką. W 1960 roku, w styczniu i lutym, Belgowie towarzyszyli rozmowom przedstawicieli Konga i rządu, w sprawie niepodległości największej swojej kolonii. Do podpisania historycznego dokumentu doszło w czerwcu a La Libre Belgique rozpisywała się w tym temacie przez kilka dni.
Dekada lat sześćdziesiątych to czasy zimnej wojny i tej w Wietnamie zaś w LLB dużo miejsca poświęcało się sprawom społecznym i gospodarki kraju. Prym w tych kwestiach wiódł Jean Daloze. Przyjęty do redakcji w 1955 roku szybko wspiął się na szczyty. Jego postawa i zaangażowanie doprowadziły do zmiany podejścia gazety i redaktora naczelnego do tych ważnych dla wszystkich spraw. Analizował, obliczał i z zawrotną prędkością przedstawiał czytelnikowi jego prawa, możliwości i przywileje w zakresie prawa społecznego i ekonomi. Odbiorcy LLB byli zachwyceni i czekali na kolejne artykuły a Zeegers był pod coraz większym jego wpływem. Z poglądami Daloze zgadzała się większość czterdziestoosobowej redakcji i choć gazeta nadal była katolicka o zabarwieniu mocno centroprawicowym to już “lody zaczęły puszczać”.
Rok 1970 przyniósł wydawnictwu SNC Jourdain & Cie, które istniało od 1913 roku, na tyle wysokie dochody, że rodzina Jourdain kupiła pokrewne wydawnictwo La Derniere Heure z ich sztandarową gazetą o tym samym tytule. Może ten krok a może coraz bardziej rozwijająca się telewizja wpłynęły na spadek nakładu LLB, który w owym roku wynosił 170000 sztuk.
Kiedy 18 czerwca 1972 roku w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat zmarł nagle właściciel i redaktor naczelny La Libre Belgique - Victor Zeegers, belgijski świat medialny był przekonany, że schedę po ojcu przejmie syn Jacques. Ale tak się nie stało. Dziennikarze nie zgodzili się aby Jacques Zeegers objął stanowisko redaktora naczelnego. Chcieli większej swobody i możliwości przedstawiania wielu opcji. Opór pracowników trwał kilka miesięcy aż pod koniec roku rodzina ugięła się i na głównym fotelu zasiadł Jean Daloze. Był drugim w historii 88-letniej gazety redaktorem naczelnym a pierwszym niezwiązanym z właścicielami.
Aby uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji właściciele postanowili powołać komitet zarządzający. W jego skład weszli:
- Fredéric Jourdain,
- Michel De Visscher,
- ojciec Georges Valentin
- Jacques Zeegers
25 czerwca 1974 roku znowelizowano statut wydawnictwa i dokooptowano do zarządu trzy osoby: z rodziny Michela Zeegersa, redaktora naczelnego LLB w tym momencie był to Jean Daloze i przedstawiciela Society of Editors wydawnictwa , właściciela części akcji LLB - Augustina De Smedt. Jeden z punktów nowego statutu głosił:
Ciągłość duchowej, moralnej, politycznej i kulturalnej linii gazety La Libre Belgique - te terminy rozumiane w najszerszym znaczeniu i obejmujące różne aspekty orientacji redakcyjnej - jest określana i gwarantowana wyłącznie przez komitet ideologiczny złożony z 7 członków.
W 1975 roku powstała drukarnia Sodimco w celu przegrupowania środków produkcji i druku obu najważniejszych dzienników wydawnictwa. La Derniere Heure i La Libre Belgique współpracowały ze sobą jeszcze przed II wojną światową a w 1946 roku stworzyły wspólnie agencję reklamową Générale Publicité. Kiedy znalazły się w jednej firmie współpracowały nadal choć każda z gazet działała niezależnie od drugiej.
Rok później, w 1976 oddano do użytku nowy budynek przy Rue des Francs 47, do którego przeniesiono redakcje obu dzienników i Biuro Prasowe. Zakupiono także prasy rotacyjne. Niestety ten krok spowodował przekroczenie budżetu. Do tego spadek nakładu i. . . kłopoty finansowe gotowe. Wydawnictwo zwróciło się o pomoc do państwa. Stworzono plan restrukturyzacji na lata 1978–1979 i pomoc w wysokości 200 mln BF udzielona przez Société Générale de Banque, przyszła.
Tymczasem w redakcji Jean Daloze, zachowując ideologiczną ciągłość gazety i niezależność redakcji, pracował nad wizerunkiem LLB jako pozycji społecznej i przyjaznej czytelnikowi. Mówiono o nim:uczynił La Libre Belgique dziennikiem otwartym na nowe zainteresowania Belgów w dziedzinie zdrowia, wypoczynku, edukacji i kultury. Korzystając z “zamieszania” w roku 1979, mając 65 lat przeszedł na emeryturę ale nie zrezygnował ze współpracy z gazetą. Zmarł w 2005 roku mając 92 lata. W jego ślady dziennikarskie poszedł syn Guy.
Kiedy Jean Daloze opuścił redakcję na głównym fotelu usiadł, tym razem bez problemów, Jacques Zeegers. Właściciel i członek zarządu prowadził dziennik do 1984 roku. Na jego kadencję przypadł czas “huśtawki partyjnej” w 1980 roku, kiedy to koalicje rządzące zmieniały się “jak rękawiczki”, zamach bombowy w Antwerpii w październiku 1981 roku czy strzelanina na ulicach Wavre rok później. Dziennikarze, zwłaszcza ci z działu politycznego, mieli pełne ręce roboty a mimo to nakład ciągle spadał i wynosił 115000 sztuk. W tym czasie w La libre Belgique pracowało około 50 osób, w tym 41 zawodowych dziennikarzy. Cała redakcja podzielona była na 6 działów:
- Informacji (Lucem Herinckx)
- Polityczno-ekonomiczno-socjalny (Gay Daloze)
- Zagraniczny (Robert Verdussen)
- Krajowy (Roger Mosin)
- Sportowy i sekcja raportów i fotografii (Thierry De Gyns)
- Magazyn Kulturalny (Jacques Hislaire)
Poza Brukselą było w tym czasie pięcioosobowe biuro w Liège oraz wielu współpracowników i zagranicznych korespondentów.
Jacques Zeegers chcąc przyciągnąć nowych czytelników i przymilić się starym zmienił wygląd LLB. Przegrupował poszczególne sekcje, które ukazywały się w konkretne dni tygodnia. Wprowadził kolumny:Revue de presse (przegląd prasy), gdzie przytoczono artykuły z innych gazet i Point de vue (punkt widzenia) gdzie swoje opinie wyrażały osoby spoza gazety. Polecił dziennikarzom podpisywanie tekstów pełnym imieniem i nazwiskiem. Podtrzymał dotychczasowe deklaracje:
Jesteśmy gazetą katolicką, która zamierza bronić w Kościele i społeczeństwie wartości, które należą do cywilizacji chrześcijańskiej w szacunek dla ludzi i odrzucenie ekstremistów.
W 1984 roku Zeegers rozstał się z redakcją LLB. Jego następcą został Jacques Franck, dziennikarz z 27-letnim stażem. Pracę w gazecie rozpoczął 1957 roku i z wyjątkiem sekcji sportowej i finansów, przeszedł przez wszystkie działy. Otwarty na każdy temat i na młodzież dziennikarską, otworzył dziennikowi okno na świat.
O LLB mówiono Leopoldine, bo bardzo mocno przywiązana była do Leopolda III i jak niektórzy mówili zapatrzona w siebie. Franck, w trakcie swojej 12 letniej kadencji, zmienił poglądy gazety i na gazetę. Wprowadził dział opinii czytelników, co bardzo wzbogaciło wizerunek dziennika i sprawiło, że stał się: ludzki, odważny, bezczelny i niezależny. Nie bał się poruszać tematów tabu jak aborcja, sex czy narkotyki. Umiał dotrzeć do czytelnika w każdym wieku i każdej wiary. Jego teksty choć czasami dosadne to zawsze były kulturalne. Namawiał swoich dziennikarzy do wyrażania własnego zdania i poglądów.
Koledzy po fachu mówili o nim pióro bo w swoim dziennikarskim życiu napisał nieskończoną ilość artykułów, artykułów wstępnych, komentarzy, portretów i reportaży a jego jasny i bogaty styl stał się przykładem do naśladowania dla kolejnych pokoleń dziennikarzy. Mimo swojego wieku, miał w 1984 roku 54 lata, nie obawiał się nowinek technicznych i komputerów. W 1987 roku LLB pojawia się w Internecie co bardzo zafascynowało redaktora naczelnego. Sam jednak preferował słowo drukowane. Słuchał co ma do powiedzenia każdy w redakcji od sprzątaczki do swojego zastępcy. Doceniany nie tylko przez kolegów w 2003 roku otrzymał tytuł barona z rąk króla Alberta II.
W tym czasie La Libre Belgique zmieniła nie tylko swój kierunek ale też swój wygląd. Pod nagłówkiem na pierwszej stronie pojawiła się zielona , pełna nadziei kreska. Skrót wiadomości i zapowiedzi artykułów ze środka znalazły swoje miejsce po lewej stronie. Zwiększyła swoja objetość sekcja kulturalna. 8 kolumn i różnorodna czcionka było dopełnieniem całości.
Przez dwanaście lat swojej kadencji przeżywał Jacques Franck z gazetą i z czytelnikami chwile radości jak wizyta papieża Jana Pawła II w maju 1985 roku czy Oskar dla filmu krótkometrażowego w marcu 1987 roku. Były też chwile grozy: tragedia na stadionie Heysel w maju 1985 roku czy zabójstwo polityka André Coolsa w lipcu 1991 roku i jego zakulisowe historie. Były strajki, kolejne wybory parlamentarne a także pierwszy Belg w kosmosie i była otwarta na swiat La Libre Belgique. Jacques Franck odszedł z redakcji po 45 latach wiernej służby, w grudniu 1992 roku ale nie rozstał się z dziennikarstwem. Przesyłał swoje artykuły, przemyślenia i opinie a kolejny redaktor naczelny, Jean-Paul Duchâteau chętnie zamieszczał je na łamach brukselskiego dziennika.
Duchâteau objął redakcję, na początku 1993 roku, na kolejne 10 lat. Początki nie były łatwe. Po korytarzach redakcji chodziły plotki o sprzedaży gazety i wydawnictwa ale z drugiej strony w 1990 roku cała grupa przyniosła zysk 30 milionów BF. Jako, że w każdej plotce jest ziarenko prawdy, atmosfera była napięta bo sprzedaż równała się zwolnieniom.
Kiedy w styczniu 1993 roku porwano Ulrikę Bidegård, członka szwedzkiej narodowej drużyny jeździeckiej, żyjącej i mieszkającej pod Brukselą, na chwilę zapomniano o własnych problemach a zajęto się sensacyjnym wydarzeniem. Jeszcze bardziej absorbujący były ostatni dzien lipca, kiedy wszystkich zaskoczyła niespodziewana śmierć króla Baudouina. Belgia pogrążyła się w żałobie.
LLB 1 sierpnia ukazała się z flagą narodową w narożniku i jednym tematem : La vie de Baudouin seize pages historiques de La Libre Belgique (Życie Baudouina, szesnaście historycznych stron La Libre Belgique), zaś 9 sierpnia całą pierwsza stronę zajęło kolorowe zdjęcie nowej pary królewskiej: Albert et Paola a w środku relacja z koronacji Alberta II.
Duchâteau zdawał sobie sprawę, że drukowana gazeta przegrywa z technologią i komputeryzacją. Nakład ciągle spadał. W 1999 roku wynosił 68212 sztuk. Trzeba było podjąć konkretne kroki. Jeszcze w marcu 1998 roku przeprowadził redaktor naczelny zmiany merytoryczne a w 2002 roku LLB zmieniła format i stała się tabloidem. W 2001 roku powstała strona internetowa pełna koloru i fachowych opinii i artykułów. W XXI wiek La Libre Belgique wchodziła w nowym wydaniu i nastawiona na nowy kierunek działania. Choć nie wyrzekła się swojego pochodzenia to przestała uchodzić za gazetę katolicką. Za podstawowy kolor przyjęto purpurę( inni mówią że wiśnia). Główne słowa nagłówka to La Libre. Belgique też należy do tytułu ale jest pisana po niżej i mniejszą czcionką, 6 kolumn i jednorodna czcionka.
Jean-Paul Duchâteau, który podjął pracę w LLB w 1989 roku, oddał gazecie serce i zdrowie i to nie jest żadna przenośnia. Tak bardzo angażował się w wszelkiego rodzaju projekty że jego zdrowie zaczęło szwankować dlatego we wrześniu 2002 roku poprosił o zwolnienie go z funkcji redaktora naczelnego. Zarząd przychylił się do jego prośby. Pod koniec 2002 roku objął we władanie kolumnę Débats, którą prowadził do swojej niespodziewanej, nagłej śmierci w 2014 roku a w między czasie wspierał i pomagał swoim następcom. Przez chwilę w głównym fotelu redakcji usiadł Jean-Paul Marthoz ale jeszcze w październiku 2003 roku zajął go na kolejnych 6 lat Michel Konen.
Konen nie był pracownikiem LLB. Pracował w radiu i był redaktorem naczelnym wiadomości telewizyjnych. Aby poprowadzić brukselski dziennik wziął sześcioletni urlop z macierzystej firmy.
W czasie swojej kadencji w La Libre Belgique wprowadził kilka znacznych zmian i nowości. Przypisuje mu się projekt powstania notebooka La Libre 2 i kompaktowego Libre. W dzienniku zmienił pierwszą stronę wprowadzając wyłącznie politykę z jednym głównym tematem.
Niestety jego kierunek prowadzenia LLB nie podobał się kolektywowi. W maju 2009 roku zespół gazety zbuntował się i odmówił współpracy zarówno z Michelem Konenem jak i z jego zastępcą Patrickem Haumontem. Obydwaj panowie podziękowali za współpracę i odeszli z redakcji. Tymczasowe stery przejął Denis Pierrard i wszyscy czekali na nowego naczelnego co wcale nie było prostą sprawą bo załoga miała “coś do powiedzenia” dzięki Stowarzyszeniu Redaktorów. “Bezkrólewie” trwało do końca grudnia 2009 roku kiedy to na drodze głosowania załogi nominację z dniem 1 stycznia 2010 roku otrzymał duet Vincent Slits i Jean-Paul Duchâteau. Slits byłredaktorem działu ekonomicznego i objął stanowisko redaktora naczelnego a Duchâteau mając już doświadczenie w tej kwestii, został jego zastępcą.
Kiedy Slits obejmował redakcję nakład gazety wynosił 54 435 sztuk a subskrybentów internetowych było zaledwie 297. Dwa lata później choć ilość drukowanych egzemplarzy spadła na 50471 sztuk to płatnych internautów było już 1085 i liczba ta rosła. Postawiono zatem na technologię i fora społecznościowe. W 2012 roku, w listopadzie, po raz czwarty zmieniono wygląd LLB. Slits osobiście zwrócił się do czytelników:
Wraz z ewolucją społeczeństwa, gazeta również musi ewoluować. Nie zmieniać się ze względu modę czy kaprys. Nie, silnik „La Libre” nie jest tym. Nasza ambicja jest znacznie większa: lepiej spełniać Twoje oczekiwania, lepiej przewidywać główne trendy jutra, zyskać na przejrzystości.
Nowy wizerunek otrzymała LLB 28 listopada 2012 roku. Slits zapewniał czytelnika:
- gazeta jest wierna historii i wiarygodności w sferze informacji
- jest First Free
- dziennikarze reprezentują doświadczenie i fachowość w dziedzinach polityki, gospodarki czy kultury
- dziennik będzie bliżej czytelnika, który będzie miał bezpośredni wpływ na poruszane zagadnienia
- łatwość wyszukiwania tematów (zmiana układu sekcji)
- więcej relaksu ale i refleksji
Trzeba przyznać, że dziennik zyskał bardzo wizualnie na zmianach. Oprócz wiadomości, informacji czy wszelakich opinii dużą popularnością cieszy się grafika, dowcip i humor. Belgia słynie z komiksów i swoich rysowników. To tu urodziły się słynne na cały świat Smerfy. W LLB też nie brakowało zdolnych grafików. Dziś ta sekcja jest wspierana komputerowo ale i tak ma swoich miłośników. W gronie znanych grafików pracujących dla LLB są:
- Vincent Dubois
- Clou czyli Christian Louis
- Cécile Betrand
W 2013 roku pałeczkę redaktora naczelnego na kolejna kadencję przejął od Vincenta Slitsa Francis Van de Woestyne, dziennikarz sekcji politycznej.
Woestyne choć nie był przeciwnikiem nowoczesności to postawił na druk i czytelnika, zwłaszcza starszego, który bardziej wierzy dziennikarzowi z krwi i kości niż w sieć internetową. Jako autor felietonów wierzył i nadal wierzy w dobry temat i sposób jego przekazu. Swoje opinie i racje - tak ale bez narzucania ich czytelnikowi. Dobór słów i argumentów, kultura słowa i odpowiedni styl, to droga do której próbował przekonać młodsze pokolenie redaktor naczelny. Wierzy, że ludzie zawsze będą potrzebować zrozumiałych informacji, przeanalizowanych przez profesjonalnych dziennikarzy(. . . ) dlatego gazety drukowane nie znikną. Przez pięć lat swojej kadencji trzymał się wytrwale swoich poglądów i w tym kierunku prowadził LLB nie zapominając o innych dziedzinach życia ważnych dla wszystkich Belgów.
2 lutego 2015 roku ukazał się numer specjalny. Czterdziestostronicowy dodatek zawierający 100 nagłówków z życia codziennego i 100 najważniejszych wiadomości informował o stuleciu La Libre Belgique. Niektórzy twierdzą, że należało włączyć w taki jubileusz Le Patriot a wtedy urodziny przypadały na rok 1984. No cóż, są to urodziny tytułu więc: Pracowaliśmy nad grafiką, oprawą wizualną, obejmując 100 pierwszych stron La Libre od czasu powstania. Pomysł polegał na tym, aby przynieść czytelnikowi coś niezwykłego, co jednocześnie przypomina nam, że mamy 100 lat i śmiało patrzymy w naszą przyszłość. powiedział Gilles Milecan, zastępca redaktora naczelnego La Libre Belgique.
W listopadzie 2017 roku dotknęła Woestyne osobista tragedia( w tragicznych okolicznościach zginął jego syn, nastolatek). Był to główny powód dla którego poprosił o zwolnienie z pełnionej funkcji. Przyznał też , że i zawodowo będzie lepiej gdy odda stery młodszemu pokoleniu. W 406 numerze L’Appel, w wywiadzie z Géraldem Hayois powiedział:
La Libre Belgique przechodzi przez okres cyfrowej transformacji. Ten nowy sposób robienia i czytania informacji będzie nabierał coraz większego znaczenia. W porozumieniu z kierownictwem pomyślałem, że dobrze będzie powierzyć stery młodemu dziennikarzowi Dorianowi de Meeûs, który należy do pokolenia tej ewolucji technologicznej i sieci społecznościowych.
Tak też się stało 1 stycznia 2018 roku Dorian de Meeûs objął stanowisko dziesiątego w kolejności redaktora naczelnego.
Meeûs choć jest naczelnym od niedawna, zdążył w 2018 roku “zaliczyć” spięcie i sprawę w sądzie o prawa autorskie gazety z witryną Google i 10 września 2019 roku uruchomić kolejny dodatek, tym razem ekonomiczno-finansowy La Libre Eco. Musi też zadbać o sześć wydań regionalnych, wycieczki , usługi i wydarzenia organizowane dla czytelników pod egidą La Libre Belgique. Wspiera go Jonas Legge, który zawiaduje gazetą internetową www.lalibre.be
La Libre jest obecny na Facebooku, Twitterze i Instagramie, co daje gazecie blisko 400000 fanów, którzy codziennie śledzą wiadomości i informacje przekazywane przez dziennik. No i oczywiście ci co czytają wydanie drukowane w nakładzie 33600 sztuk. Gazeta jako, chyba jedyna w Europie, ma swój hymn autorstwa Theophile Dronchata z 1924 roku i jest bohaterem dwóch filmów (niemych) z 1920 i 1921 roku.
Kalendarium La Libre Belgique:
- 1884, 1 stycznia- 1914, 26 sierpnia - lata w których ukazywał się Le Patriote
- 1915, 1 lutego - pierwszy numer podziemnej i nielegalnej La Libre Belgique
- 1915, lipiec -pierwsze kolory (narodowe:czerwony, żółty, czarny) na pierwszej stronie
- 1918, 12 listopada - ostatni nielegalny numer LLB
- 1918, 13 listopada - pierwszy powojenny, legalny numer gazety
- 1924 - powstał hymn na cześć LLB
- 1940, 10 maja - ostatni międzywojenny, legalny numer LLB
- 1940, 15 sierpnia - pierwszy wojenny, nielegalny numer La Libre Belgique
- 1941, 9 kwietnia - 9 numer drukowany na maszynach drukarskich w kooperacji z organizacją Zero
- 1944, 3 września - ostatni nielegalny numer LLB
- 1944, 6 września - pierwszy legalny, powojenny numer
- 1950, 7 grudnia - pierwszy numer La Libre Junior, tygodnika dla dzieci
- 1972, czerwiec - pierwszy bunt na pokładzie LLB
- 1973, 1 stycznia - Jean Daloze pierwszym redaktorem naczelnym niepowiązanym z rodziną Jourdain - Zeegers
- 1974, 25 czerwca - znowelizowany statut wydawnictwa
- 1975 - rozruch drukarni Sodimco
- 1976 - nowe biurowce redakcyjne i Biuro Prasowe
- 1987 - pierwsze kroki LLB w Internecie
- 1998, marzec - pierwsze duże zmiany w wyglądzie gazety. Dominacja koloru wiśniowego
- 2001 - powstaje strona internetowa
- 2002 - zmiana formatu na tabloid
- 2009, maj - drugi bunt w redakcji
- 2012, 28 listopada - kolejna zmiana wizerunku gazety
- 2015, 2 lutego - numer specjalny z okazji 100-lecia gazety
- 2018 - proces sądowy z Google o prawa autorskie LLB
- 2019, 10 września - inauguracja dodatku ekonomiczno-finansowego La Libre Eco
źródła:
- http://archiv.eurotopics.net/pl/home/medienlandschaft/belgienmldschaft/
- http://panorama.alliance-journalistes.net/bdf/fr/media/media-33.html
- https://www.flickr.com/photos/132182368@N07/albums/72157655491676398/
- https://www.eurotopics.net/fr/148664/la-libre-belgique#
- https://fr.wikisource.org/wiki/La_%C2%AB_Libre_Belgique_%C2%BB_pendant_l%E2%80%99occupation_allemande_-_Histoire_d%E2%80%99un_journal_clandestin
- http://blognew.aruba.it/blog.giornaliditrincea.it/LA__LIBRE__BELGIQUE_____1915_87454.shtml
- http://www.commemorer14-18.be/index.php?id=11163
- https://www.lecho.be/dossier/130ans/naissance-des-geants-de-la-presse-belge/9064812.html
- http://panorama.alliNaissance des géants de la presse belgeance-journalistes.net/bdf/fr/media/media-33.html
- https://warpress.cegesoma.be/fr/node/8946
- http://sundaymagazine.org/2018/03/file-of-la-libre-belgique-now-in-new-york/
- https://www.lalibre.be/belgique/du-patriote-a-la-libre-belgique-53dbb5a835702004f7dac37d
- https://journals.openedition.org/textyles/107?gathStatIcon=true
- http://meta.lab-au.com/index.php?tag=La%20Libre%20Belgique
- https://nl.linkfang.org/wiki/La_Libre_Belgique
- https://warpress.cegesoma.be/en/node/42500
- https://www.lalibre.be/belgique/la-journee-51b8b4ade4b0de6db9b97c6b
- https://www.lalibre.be/culture/livres-bd/pour-thomas-owen-le-fantastique-etait-un-etat-d-ame-51b87756e4b0de6db9a6c861
- http://museedelaresistanceenligne.org/musee/doc/pdf/179.pdf
- https://warpress.cegesoma.be/en/node/42500
- https://warpress.cegesoma.be/en/node/42589
- https://books.openedition.org/pur/110903
- https://www.cairn.info/revue-courrier-hebdomadaire-du-crisp-1959-1-page-14.htm
- https://www.youtube.com/watch?v=xAO5i5UdZnk
- https://www.lalibre.be/belgique/jean-daloze-est-mort-a-92-ans-51b88cade4b0de6db9ad2b56
- https://www.lalibre.be/belgique/jean-daloze-est-mort-a-92-ans-51b88cade4b0de6db9ad2b56
- https://www.cairn.info/revue-courrier-hebdomadaire-du-crisp-1983-16-page-1.htm?try_download=1
- https://www.lalibre.be/archive/jacques-franckla-noblesse-de-la-plume-51b87ef3e4b0de6db9a8ebc4
- https://www.lalibre.be/archive/jacques-franckla-noblesse-de-la-plume-51b87ef3e4b0de6db9a8ebc4
- https://www.lalibre.be/culture/livres-bd/les-passions-de-jacques-franck-photos-5734a7eb35708ea2d56d0c83
- https://www.courrierinternational.com/notule-source/la-libre-belgique
- https://www.lalibre.be/belgique/jean-paul-duchateau-une-reference-un-exemple-53fb176035708a6d4d517d5d
- https://www.rtbf.be/info/societe/detail_michel-konen-quitte-la-libre-belgique-pour-retrouver-la-rtbf?id=5371753
- https://www.lalibre.be/culture/medias-tele/nouvelle-libre-vincent-slits-redacteur-en-chef-a-repondu-a-vos-questions-51b8f4a9e4b0de6db9c8ad6f#media_1
- https://www.rtbf.be/info/belgique/detail_la-libre-belgique-fete-ses-cent-ans-ce-lundi?id=8897072
- https://magazine-appel.be/Francis-VAN-DE-WOESTYNE-Je-suis-plus-dans-l-esperance-que-dans-la-certitude
- https://www.ipmgroup.be/marque/la-libre-belgique/
- http://panorama.alliance-journalistes.net/bdf/fr/media/media-33.html
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Historia De Standaard. Flamandzki dziennik po burzliwych przejściach
Małgorzata Dwornik
Pierwszy numer do rąk czytelników miał trafić 25 listopada 1914 roku. Plany pokrzyżował wybuch I Wojny Światowej. Dziennik zadebiutował dopiero 4 grudnia 1918 roku. Przetrwał kolejną wojnę, zakaz publikacji, bankructwo i cyfrową rewolucję. Po ponad 100 latach nadal trzyma się dobrze.
Cenzura w NRD
Bartosz Rychlak
Jako jeden z krajów stowarzyszonych z Sowietami, Niemiecka Republika Demokratyczna w latach 1949-1990 skutecznie wprowadzała cenzurę.
Pravda od stu lat. Historia najstarszej gazety ze Słowacji
Małgorzata Dwornik
Ponad ćwierć miliona czytelników wydania drukowanego i 2,5 miliona internautów, odwiedzających strony internetowe plasuje dziennik Pravda w ścisłej czołówce mediów w Słowacji. Na tę pozycję tytuł pracował równo sto lat. Jednak przez ten czas wiele razy musiał zmieniać twarz, poglądy, a czasem nawet nazwę.
The Guardian. Historia gazety, która relacje z frontu słała balonikami
Małgorzata Dwornik
Kiedy w lutym 1820 roku gazeta Manchester Observer zaczęła mieć kłopoty a jej dziennikarze oskarżeni zostali o wywrotową działalność, biznesmen, handlarz bawełny i dziennikarz John Edward Taylor zaczął myśleć o wydaniu swojej gazety. Gazety, która na start miała 1050 funtów i wywołała sensację. Tak zaczyna się historia dziennika The Guardian.
Historia i korzenie Public Relations
StudiumPR.pl
Droga PR od ateńskiej Agory i wyroczni w Delfach po Związek Firm Public Relations. Od zawsze ludziom zwykłym, politykom, osobom publicznym, władcom, instytucjom, przedsiębiorstwom, zależało na dobrej opinii. Przekonanie, że dobra opinia może być gwarantem wszelkiego powodzenia.
Cenzura na świecie - Korea Północna
Romuald Rzeszutko
Kwestia cenzury w przypadku Korei Północnej zdaje się być tylko skromnym dodatkiem do prawdziwych problemów trapiących to państwo.
The Fiji Times. Codziennie pierwsza gazeta na świecie
Małgorzata Dwornik
Od 152 lat są oczami, uszami i głosem tysięcy czytelników. The Fiji Times, pierwsza gazeta w historii tego wyspiarskiego kraju, nie stroni od polityki i potrafi sprzeciwić się każdej władzy. Nawet, jeśli grożą za to poważne konsekwencje.