2.06.2005 Warsztat reportera
O czym będziemy rozmawiać?
Józefa Hennelowa
Artykuł ks. Andrzeja Lutra przyjmuję jako prowokację. Udaną, przyznaję od razu, to znaczy zachęcającą do zabrania głosu. Ale i sprawiającą kłopot. Głównie ten, który wyraża się w tytułowym pytaniu do moich własnych uwag.
ukazał się w Magazynie Kulturalnym Tygodnika Powszechnego nr 5/6 (54/55), 3 czerwca 2001
Czy rozmawiać mamy o diagnozie postawionej przez ks. Lutra, czyli o "ginącej wolności słowa" i kraju, w którym już "nie można być uczciwym dziennikarzem"? Czy bardziej wąsko: o strukturalnej i organizacyjnej rzeczywistości najpotężniejszego medium, telewizji, i wynikających stąd fatalnych skutkach? Czy też bardzo generalnie: o prawdzie jako nadrzędnym dla dziennikarza nakazie moralnym i zawodowym - jak tę prawdę rozumiemy? A może wręcz o jednoznacznej wizji Jana Pawła II, który (cytat z artykułu) domaga się, aby "na wszystkich drogach świata", a więc i w mediach - "głoszone było zbawcze słowo Ewangelii"? To są przecież różne zagadnienia, nie do udźwignięcia w pojedynczym komentarzu. Tylko troska wspólna.
Wybieram metodę minimum: kilka replik na najbardziej gorące tezy autora.
Podzielam krytyczne uwagi o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Ale to nie z ustawy wynika jej upolitycznienie, lecz z nieprzytomnej chęci dosłownie wszystkich ugrupowań od lewa do prawa, by na telewizję mieć wpływ jak się da największy. Jako na narzędzie, rzecz jasna. Na nic się tu zda narzekanie, że teraz opanowała ją lewica. Czy to z ustawy wynika, że do KRRiTV nie jest nigdy wybierany człowiek fachowy i doświadczony, prawdziwie niezależny? Choćby ostatnio: co przeszkadzało prawicy w Sejmie i w Senacie w takich właśnie wyborach? Kto jej kazał odrzucać znakomite autorytety, a sięgać po nazwiska ściśle polityczne, stanowiące pieniądz przetargowy?
Zgadzam się ze sztandarowym zawołaniem ks. Lutra: ,,W zawodzie dziennikarskim trzeba stawiać na prawdę. Za wszelką cenę. (...) Dziennikarstwo, które nie służy prawdzie, nie ma żadnego sensu". Tylko że najbardziej odstręczające przykłady zaprzeczenia karcie etycznej mediów pojawiają się niestety tam, gdzie dziennikarze będą przysięgali, że właśnie hasło o "stawianiu na prawdę" realizują.
Nie trzeba ciągle pocieszać się i gromić przeciwnika przykładami Charkowa i Sławińskiego. Prawicowe dziennikarstwo już teraz popełnia grzechy bardzo podobne, a gdy uzyska większe możliwości, będzie skłonne robić to w jeszcze szerszym zakresie. Będzie tak samo dobierać wiadomości, które "pójdą" i które "nie pójdą", będzie je szeregować, będzie przykrawało cytaty, będzie odmawiało druku polemik, będzie się starało, by przeciwnik na wizji czy w wywiadzie broń Boże nie wypadł korzystniej niż bliski ideowo gość, będzie ze wszystkich sił chroniło autorytety ocenione jako niezbędne itd. Na przykłady brak miejsca, ale każdy ma ich przecież tuziny.
I jeszcze sprawa bardzo ważna: owa solidarność zawodowa, owo występowanie ramię w ramię, a to w obronie kolegi, a to przeciw manipulacjom, a to w generalnym proteście przeciw deprawowaniu mediów. Dziennikarze wołają, że głosów takich nie słychać. Ks. Luter pyta: gdzie są "autorytety moralne"? Ktoś się zastanawia, dlaczego u nas nie udałby się strajk praski. To może pora na dziennikarzy z mediów niezależnych, zakładanych pod ideowymi sztandarami, nie obawiających się sankcji? Pora na Radio Plus i Telewizję Puls, na członków Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, na skrzyknięcie się piór i głosów niezależnych. Tutaj dalszego milczenia nie da się usprawiedliwić zakazem przełożonych czy ich szantażem materialnym. Milczenie jest tu niestety - chciałabym się mylić - głównie owocem skonfliktowania tych właśnie środowisk, tak mocnego, że każde z nich działa osobno, a większość wręcz przeciwko sobie. Jakże mają w czymkolwiek nadać nowy ton, pociągnąć inicjatywą, dobrym przykładem, nigdy dotąd o sobie nawzajem dobrze nie pisząc ani nie mówiąc?
A cichutki głosik Rady Etyki Mediów, nie pretendującej bynajmniej do nadrzędnego autorytetu, ale usiłującej wytrwale od sześciu już lat upominać się o sprawy etyki i ładu w mediach, zazwyczaj nie potrafi przebić się nawet na łamy mojego własnego "Tygodnika Powszechnego".
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Paragraf 23
Katarzyna Kolenda-Zaleska
My, dziennikarze, nie sprawdziliśmy się w wolnej Polsce, bo nie umieliśmy pomóc ludziom w zrozumieniu istoty demokracji. [Źródło: Tygodnik Powszechny]
Trochę sztuki w newsie?
Grzegorz Korzeniowski
Jak pisać? Muskając każde słowo, metaforyzując, bawiąc się słowami i z nimi, czy też prosto, odstawiając formę na dalszy plan, dbając jedynie o to, aby przekaz był dla każdego zrozumiały?
Prawo Betteridge'a. Czy każdy tytuł ze znakiem zapytania to ściema?
Krzysztof Fiedorek
Prawo Betteridge'a to hipoteza dziennikarstwa, według której na każdy tytuł i nagłówek prasowy, kończący się znakiem zapytania można odpowiedzieć „nie”. Zasada ma zastosowanie do pytań zamkniętych. Wcale nie wymyślił jej Ian Betteridge i... w większości przypadków jest nieprawdziwa.
Jak zarządzać czasem by znaleźć czas na wszystko?
WhP
Zarządzanie czasem to obszar naszego życia, który możemy udoskonalać przez cały czas. Niektórzy już teraz świetnie sobie radzą z terminowym wywiązywaniem się z wszystkich obowiązków. Wiele osób jednak wciąż ma ogromny problem związany z tym, że masa czasu ucieka nam przez palce, a my nawet nie wiemy, w jaki sposób ten czas spędziliśmy.
Język w mediach elektronicznych
Jerzy Podracki
Czytelnik znajdzie w książce jedenaście artykułów poruszających różne zagadnienia z zakresu komunikowania (się) w mediach elektronicznych, głównie w radiu, telewizji, internecie, telefonii i filmie.
Prawie jak kicz... prawie robi...
Daniel Stenzel
Być może dzisiejsze programy informacyjne przypominają wielki show. Ale ja wolę wielki show, od nudnego pseudoserwisu, który zrozumie wybrana garstka polityków i ekonomistów.
Bliżej reportażu
Katarzyna Bocheńska
Co to takiego reportaż? Teoretycy utrzymują, że: reportaż jest gatunkiem z pogranicza dziennikarstwa i prozy.