20.11.2017 Historia mediów
Joseph Pulitzer. Każdy reporter to nadzieja, redaktor to rozczarowanie
Małgorzata Dwornik
Jeden z najbardziej znanych dziennikarzy świata do Stanów Zjednoczonych trafił jako ochotnik do walki w Wojnie Secesyjnej. Pracował jako poganiacz mułów, kelner a nawet windykator. Pierwszy artykuł napisał o oszukańczym rekrutowaniu pracowników do plantacji cukru, którego sam padł ofiarą. Miał udział w budowie Statuy Wolności, przyłożył pióro do wybuchu wojny USA z Hiszpanią, a metody stosowane podczas osobistego konfliktu z Williamem Hearstem przeszły do historii dziennikarstwa.
Nad rzeką Maros, około 200 kilometrów od Budapesztu, wśród upraw cebuli i czosnku, leży miasteczko Makó. W połowie XIX wieku była tu prężna gmina żydowska. W takim otoczeniu 10 kwietnia 1847 roku przyszedł na świat, jako czwarte dziecko, syn Elize (Berger) i Fülöpa Pulitzera - Joseph.
Pan Fülöp był szanowanym kupcem i na tyle bogatym, aby przejść na wczesną emeryturę. W 1853 roku wraz z całą rodziną (siódemka dzieci) przeprowadził się do Pesztu. Tu rodzina powiększa się o kolejne rodzeństwo Josepha i liczy już dziesięcioro dzieci - pięć dziewczynek i pięciu chłopców. Dzieciarnia pobiera nauki u prywatnych nauczycieli. Uczy się języka niemieckiego i francuskiego. Niestety, w 1858 roku ojciec umiera, a jego firma bankrutuje. Rodzina zaczyna popadać w biedę.
Kierunek: Ameryka!
Młody Joseph nie miał zamiłowania do kupiectwa. Chciał zaciągnąć się do armii Napoleona lub Legii Cudzoziemskiej, ale jego słaby wzrok wykluczył takie poczynania. Pomysłowy Węgier pojechał do Hamburga w nadziei, że spotka tych, co rekrutują do armii amerykańskiej. Trwała przecież Wojna Secesyjna.
Tak też się stało. Nikt nie pytał siedemnastolatka o jego zdrowie, tylko zaokrętowano go na statek do Bostonu. Po zejściu na ląd udał się do Nowego Jorku i tam wstąpił do 1 Pułku Kawalerii Nowojorskiej pod dowództwem Philipa Henry`ego Sheridana. Wybrał tę jednostkę, gdyż było w niej dużo Niemców. A on nie mówił po angielsku.
Po wojnie, szukając swojego miejsca i pieniędzy, włóczył się to tu, to tam, sypiając w wagonach kolejowych. Nowy Jork, New Bedford w stanie Massachusetts i znów Nowy Jork, aż osiadł w St. Louis w stanie Missouri. Uznał, że tu jest jego ziemia obiecana. Mógł porozumiewać się po niemiecku, co ułatwiało życie. W miejskiej bibliotece szlifował zaś swój angielski. Imał się różnych prac, bo trzeba było jakoś żyć. Pewnego razu, w miejscowej gazecie Westliche Post zobaczył ogłoszenie. W Benton Barracks poszukują mulików, czyli poganiaczy mułów. Zatrudnił się, ale wytrzymał tylko dwa dni. Muły były bardzo kapryśne a jedzenie okropne. Dwudniowe wyczyny podsumował tak: ”Człowiek, który nie dbał o szesnaście mułów, nie wie, co to jest praca i kłopoty".
Próbował też swoich sił jako kelner. W słynnej restauracji Tony Faust przesiadywali członkowie Towarzystwa Filozoficznego w St. Louis, między innymi Henry C. Brockmeyer, tłumacz Hegla. Pulitzer był nim i jego pracami zafascynowany. Podawał mu napitki i precle z takim zaangażowaniem ,że pewnego razu zamówione piwo wylądowało na spodniach mistrza. Oczywiście został zwolniony, ale nie było to ostatnie jego spotkanie z filozofem.
Joseph Pulitzer był słabego zdrowia. Wszelkie ciężkie prace nie służyły mu, ale też duma i temperament nie szły w parze z kelnerowaniem czy poganianiem mułów. Pochłaniał za to książki, jedną po drugiej w miejskiej bibliotece. Zainteresowało go prawo. Pewnego razu wpadło mu w ręce kolejne ogłoszenie o pracy, tym razem na plantacji cukru w Luizjanie. On i kilkadziesiąt innych osób zapłacili po pięć dolarów rekrutującemu ich człowiekowi, wsiedli na statek i popłynęli. Na miejscu okazało się, że było to oszustwo i żadnej pracy nie ma. Po powrocie do St. Louis opisał całe wydarzenie ze szczegółami i zaniósł do Westliche Post, a oni to wydrukowali. Był to pierwszy artykuł młodego Pulitzera.
W tym samym budynku co gazeta Westliche Post mieściła się kancelaria adwokacka. William Patrick i Charles Phillip Johns nieraz pomagali młodemu dziennikarzowi w jego pracy, zwłaszcza pod kątem prawa. Widząc jego zaangażowanie i determinację w nauce, wygospodarowali miejsce na biurko w swoim biurze. 6 marca 1867 roku młody węgierski Żyd otrzymał obywatelstwo amerykańskie a rok później zdał egzaminy prawnicze. Choć nadal szlifował angielski, to bardzo go kaleczył, a że i ubierał się w specyficzny sposób, klienci kancelarii nie bardzo chcieli powierzać mu swoje sprawy. Zajmował się zatem przekładaniem papierów i ściąganiem długów. Za to zawzięte dyskusje i pisanie nie przynosiło mu żadnych problemów
Docenił to redaktor naczelny Westliche Post Carl Schurz i w 1868 roku zaproponował Josephowi pełny etat dziennikarza. Teraz jego kariera potoczyła się bardzo szybko. Pracował po 16 godzin dziennie. Wstąpił do Towarzystwa Filozoficznego, gdzie poznał wielu myślicieli tamtych lat. Zaprzyjaźnił się z Josephem Kepplerem i Thomasem Davidsonem. Prowadził dysputy ze swoim mistrzem Henrym Brockmeyerem, którego przed laty oblał piwem.
Jako, że był już Amerykaninem, zaczął udzielać się na polu polityki Stanów. Najbliższa jego poglądom była Partia Republikańska, toteż wstąpił w jej szeregi. Idąc na spotkanie partyjne 14 grudnia 1869 roku nie przypuszczał, że będzie to początek jego “politykowania”. Mimo że miał dopiero 22 lata, jego kandydatura do Zgromadzenia Stanowego Missouri została przyjęta jednogłośnie. Rzucił się w wir przedwyborczych spotkań i wieców. Włożył w te działania tyle energii, że zaowocowało to zwycięstwem 209 do 147 głosów.
Mimo iż nadal nazywano go "Joey the German" lub "Joey the Jew", to 5 stycznia 1870 roku, jako kongresmen bierze udział w sesji Zgromadzenia w Jefferson City. Mieszka tam blisko dwa lata. Nadal pracuje w gazecie. Pnie się po drabinie dziennikarstwa i zostaje redaktorem naczelnym Westliche Post. Pisze, drukuje, zarabia. W 1872 roku kupuje udziały swojej firmy za 3000 dolarów i sprzedaje je z zyskiem w następnym roku. Za zarobione pieniądze kupuje dwie gazety:
- St. Louis Dispatch
- i St. Louis Post.
Łączy je w jeden dziennik Post-Dispatch, który staje się codzienną gazetą St. Louis. Teraz jest sam sobie sterem i żeglarzem. Sprawy polityczne nie idą tak dobrze jak dziennikarstwo. Pulitzer, rozczarowany korupcją jaka panuje w jego partii, występuje z niej i przechodzi do Partii Demokratycznej. Od 1880 roku publikuje gościnnie na łamach wydawanego od niedawna w Waszyngtonie dziennika sympatyzującego z Demokratami. Ten dziennik to The Washington Post.
W 1884 roku został wybrany do Izby Reprezentantów USA z okręgu Nowego Jorku jako demokrata. Od 4 marca 1885 do 10 kwietnia 1886 roku dzieli swój czas na gazetę i politykę, z której jednak rezygnuje. Jako dziennikarz zwraca uwagę na więcej rzeczy niż ogół. Na łamach swojej nowo powstałej gazety deklaruje:
- walkę z niesprawiedliwością i korupcją,
- niezależność partyjną,
- przeciwstawianie się klasom uprzywilejowanym,
- pomoc biednym i ubogim w dążeniu do reform społecznych.
Joseph jako właściciel gazety nie spuścił z tonu. Nadal ciężko pracował. Ale nie przeszkadzało mu to w sprawach sercowych. Poznaje pięć lat młodszą od siebie Katarzynę “Kate” Davis, która pochodzi z wyższych sfer. Spokrewniona była z Jeffersonem Davisem, byłym prezydentem Skonfederowanych Stanów Ameryki. Pobrali się w 1878 roku. Mieli siedmioro dzieci, z czego piątka dożyła pełnoletności i pozakładała rodziny. Katarzyna prowadziła dom, wychowywała dzieci, nie mieszała się w sprawy męża chyba, że tyczyły działalności charytatywnej. Tak było z budową Statuy Wolności. Państwo Pulitzer bardzo się zaangażowali w jej budowę. Przeznaczyli nie tylko swoje środki ale przeprowadzili ogólnokrajowa zbiórkę na ten cel.
Sensacja i plotki sprzedają się lepiej
Pulitzer stał się bardzo szybko zamożnym człowiekiem. W 1883 roku kupuje druga gazetę - New York World. Zapłacił 346 000 dolarów, choć gazeta była nierentowna. Post-Dispatch nie miał kłopotów, prosperował całkiem dobrze. Właściciel nowego nabytku zastanawiał się jak podnieść jego nakład. Odkrył, że całkiem dobrze sprzedaje się sensacja i w tym kierunku prowadził gazetę. Zaczęły pojawiać się artykuły opisujące skandale, korupcję, pomówienia i plotki. Na łamach New York World pojawia się teksty krytykujące:
- oszustwa podatkowe,
- fiskalne uprzywilejowanie korporacji,
- brak reformy służby cywilnej,
- skorumpowanych urzędników,
- proceder kupowania głosów w wyborach i zmuszania pracowników do głosowania zgodnie z życzeniem pracodawcy,
- loterie i hazard.
Nakład gazety szybko wzrósł. Idąc za ciosem w 1885 roku Pulitzer zatrudnia Richarda F. Outcaulta, grafika i rysownika, który wprowadza serię rysunków tematycznych. Tak oto na łamach nowojorskiej gazety pojawia się komiks, a jego tematem jest życie w slumsach
W 1887 roku na łamach New York World zaczyna drukować sensacyjne artykuły Nellie Bly. Ta dziennikarka śledcza swoimi tekstami zamieszała w niejednym tyglu. Często pracowała "pod przykrywką", pisząc artykuły wcieleniowe o ubóstwie, złych warunkach pracy, walących się domach w których mieszkają ludzie. Udawała nawet obłąkaną, aby dostać się do zakładu na wyspie Blackwella i zobaczyć na własne oczy co tam się dzieje i jak żyją pensjonariusze. Jej mocne w treści artykuły na ten temat doprowadziły do potrzebnych reform w tej dziedzinie. Dziennikarka i właściciel przeprowadzili eksperyment pobicia rekordu z książki Juliusza Verne “W 80 dni dookoła świata”. Bly okrążyła świat w 72 dni, 6 godzin, 11 minut, 14 sekund. Po powrocie witały ją tłumy a gazeta miała świetną reklamę.
Na wiosnę 1893 roku Pulitzer kupuje czterokolorową drukarkę. Pojawia się kolorowy, niedzielny dodatek satyryczny. Kiedy do ekipy dołącza Richarda F. Outcaulta, satyra plus kolor zaczynają podbijać nie tylko Nowy Jork ale całe Stany. 16 września 1894 roku na stronach New York World pojawia się pełnostronicowy komiks "Ignorancja miasta wuja Ebena" o afroamerykanach i irlandzkich imigrantach ze slumsów miasteczka Possumville, oczywiscie wszystko w kolorze.
13 stycznia 1895 roku Outcault przedstawia światu łysego chłopaczka w sukience w serii rysunków Hogan`s Alley. Dziecku nadano imię Mickey Dugan ale kiedy sukienka chłopaczka staje się żółta on sam podbija serca czytelników i dostaje nowe imię: The Yellow Kid i staje się powodem wojny.
Wojna z Williamem Hearstem i żółte dziennikarstwo
W 1895 roku kalifornijski potentat srebra i miedzi oraz dziennikarz, William Randolph Hearst, kupuje New York Journal, gazetę należącą do brata Josepha, Alberta Pulitzera. Hearst pierwsze dziennikarskie doświadczenia zdobywał podczas wakacyjnych praktyk w gazecie Pulitzera, z którym po latach zdecydował się zmierzyć na rynku prasy.
Hearst zatrudnia najlepszych fachowców: dziennikarza Sama S. Chamberlaina i pisarza Ambrose Bierce. W ciągu roku stawia dziennik na nogi i podnosi jego nakład o 100%. Inwestuje też w zdjęcia. Podkupuje Pulitzerowi Outcaulta, który odchodząc zabiera ze sobą The Yellow Kida. Jego miejsce w New York World zajmuje Georg Luks i ma za zadanie kontynuować serię Hogan’s Alley i żółtego chłopca. I tak oto dwie nowojorskie gazety na swoich łamach mają tę samą postać.
Zaczyna się ostra konkurencja. Żaden z panów nie przebiera w środkach. Podkupują sobie pracowników, drukują niesprawdzone historie, byle była bardziej sensacyjna niż ta u przeciwnika. Ta medialna wojna okrzyknięta została żółtym dziennikarstwem (od The Yellow Kid) i trwała od października 1896 do wiosny 1898 roku. Apogeum był konflikt kubański. Kiedy Kubańczycy protestowali przeciwko rządom Hiszpanów obaj panowie prześcigali się w informacjach o tym co dzieje się na Kubie. A to obozy koncentracyjne, a to głodujące dzieci. Po pewnym czasie okazało się, że wszystkie informacje nie miały pokrycia w rzeczywistości ale nakład gazet wzrósł.
15 lutego w Hawanie stacjonujący tam krążownik USS Maine wyleciał w powietrze i zginęło 266 członków załogi. Podniosły się głosy o zamachu a obaj panowie zaczęli nawoływać do wojny z Hiszpanią. Szybko okazało się, że był to zwykły wypadek, co dwóm dziennikarzom w ogóle nie przeszkadzało. Dalej drukowali wymyślone sensacje. Pierwszy z tej przepychanki wycofał się Pulitzer, zwłaszcza, że doprowadziła ona do strajku gazeciarzy w 1899 roku.
Kiedy wojna z Hiszpanią jednak wybuchła, wiadomości napływały jedna za drugą. Zwiększył się nakład gazet a wielu wydawców podniosło wtedy ich cenę. Przodowali w tym oczywiście dwaj potentaci prasowi: Joseph Pulitzer i William Randolph Hearst. Dystrybucja odbywała się dzięki małoletnim gazeciarzom. Po wojnie zapotrzebowanie spadło, więc niektórzy wrócili do poprzednich cen i kosztów ale nie wojujący panowie. 21 lipca 1899 roku wybuchł strajk gazeciarzy. Okupowali Most Brookliński zatrzymując ruch i dystrybucję wiadomości dla wielu miast Nowej Anglii. Trwało to dwa tygodnie, do 2 sierpnia. Doprowadzili do obniżenia cen i podwyżek płac ale nakład New York World spadł z 360 000 do 125 000 egzemplarzy.
Pulitzer oddaje stery i funduje nagrodę dla dziennikarzy
Blisko 57-letni Joseph Pulitzer coraz bardziej odczuwał swoje dolegliwości zdrowotne. Ślepota, kłopoty z płucami i słuchem zmusiły go do wycofania się z prowadzenia gazet. W 1904 roku Frank I.Cobb zostaje redaktorem naczelnym Worlda. Nie ma łatwego życia, bo właściciel wtrąca się do wszystkiego. Domaga się raportów, decyduje co wydrukować a co nie, kto ma pisać. Cobb wije się jak piskorz, ale jakoś daje sobie radę. Tylko w kwestii poparcia Woodrowa Wilsona jako prezydenta umieli się porozumieć. Kiedy w kwietniu 1907 roku Pulitzer oficjalnie przekazuje dziedzictwo synowi Ralfowi, pisze komunikat o swojej decyzji. Wszystkie gazety nowojorskie wydrukowały słowa Josepha, tylko nie New York World. Potentat szalał ze złości ale Cobb dopiął swego. Właściciel spuścił z tonu, zaczął doceniać pracę redaktora naczelnego. Pozwolił mu działać. Frank I.Cobb dopiero po śmierci Pulitzera opublikował na łamach gazety jego rezygnację. Był wierny jego zasadom aż do ostatnich swoich dni.
Jeszcze w 1892 roku Joseph zaproponował rektorowi Columbia University zorganizowania szkoły dla młodych dziennikarzy. Chciał też ją sfinansować ale Seth Low odmówił. Udało się to dopiero w 1903 roku, przy poparciu Nicholasa Murray Butlera. W testamencie zapisał młodym adeptom dziennikarstwa 2 miliony dolarów. Bardzo już schorowany lubił przebywać na swoim jachcie Liberty. Tak też było 9 października 1911 roku. Jego niemiecki sekretarz czytał mu o królu Ludwiku XI. Kiedy skończył Joseph Pulitzer powiedział po niemiecku "Leise, ganz leise" (Cicho, całkiem cicho) i zmarł. Pochowany został w Nowym Jorku na cmentarzu Woodlawn w Bronksie.
Rok po jego śmierci na jego jachcie powstała Columbia School of Journalism, a pierwsze nagrody imienia Pulitzera Uniwersytet Columbia przyznał w 1917 roku. Choć fundator wyobrażał sobie, że nagrodę otrzymywać będą dziennikarze od dziennikarzy, to dziś 19-osobowa rada składa się z osób związanych z dziennikarstwem, ale niekoniecznie dziennikarzy. Przyznaje się ją w 21 kategoriach związanych z dziennikarstwem, literaturą piękną i muzyką.
Złotą myślą amerykańskich mediów do dziś są słowa Josepha Pulitzera, jakie paść miały w rozmowie z filozofem, prof. Thomasem Davidsonem: Każdy reporter to nadzieja, każdy redaktor to rozczarowanie.
Z czasów wojny z Williamem Randolphem Hearstem pochodzi jeszcze jedna maksyma: Nie drukuj nigdy tego, czego twoja służąca nie może zrozumieć.
*****
źródła:
- https://en.wikipedia.org/wiki/Joseph_Pulitzer
- http://www.pulitzer.org/page/biography-joseph-pulitzer
- https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1270721,Joseph-Pulitzer-%E2%80%93-tworca-nowoczesnego-dziennikarstwa
- http://spartacus-educational.com/Jpulitzer.htm
- https://en.wikipedia.org/wiki/New_York_World
- http://www.pulitzer.org/page/biography-joseph-pulitzer
PRZERWA NA REKLAMĘ
Zobacz artykuły na podobny temat:
Historia Title Case. Skąd Się Wzięły Wielkie Litery w Angielskich Tytułach?
Krzysztof Fiedorek
Title Case, styl zapisu tytułów, w którym większość wyrazów rozpoczyna się wielką literą, od wieków kształtował wygląd anglojęzycznych publikacji. Jego korzenie sięgają XVIII wieku, gdy rozwój prasy drukarskiej wpłynął na sposób prezentowania informacji.
Granma, czyli Babcia. Historia najbardziej komunistycznej gazety Kuby
Małgorzata Dwornik
Jak można przeczytać w hiszpańskiej Wikipedii słowo GRANMA pochodzi od nieformalnego, graficznego i fonetycznego wyrazu angielskiego - babcia (grandmother), co w argocie (slangu) amerykańskim oznacza „babkę”. Dla Kubańczyków z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych to jednak symbol wolności i rewolucji kubańskiej.
Historia prasy polskiej - lata 1945-1957
Krzysztof Dowgird
Periodyzacja pierwszego trzynastolecia prasy w PRL opiera się na kryteriach politycznych. Wykłady Magisterskiego Zaocznego Studium Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim.
USA Today. Historia gazety dla ludzi mobilnych
Małgorzata Dwornik
Pierwszy numer USA Today był kolorowy i skupiał się głównie na walorach wizualnych. Treści i ich forma bliższe były relacjom telewizyjnym a układ dostosowany do zainteresowań czytelnika. Krytycy nie zostawili suchej nitki na premierowym numerze nazywając go "Mc Paper", jednak czytelnikom odpowiadała forma gazety i dali temu dowód wykupując cały nakład. Podobnie było z kolejnymi numerami.
Corriere della Sera. Historia gazety, która miała przetrwać rok
Małgorzata Dwornik
1 sierpnia 1866 roku w Turynie, pojawia się w sprzedaży gazeta Corriere della Sera, stworzona przez młodego dziennikarza Giuseppe Rovelli. Nazajutrz pojawił się drugi numer i… na trzeci młodemu człowiekowi już nie starczyło pieniędzy. Gazeta upadła. Dziesięć lat później Eugenio Torelli Viollier z Mediolanu ponawia próbę. Tym razem grunt jest solidniejszy.
Alastair Burnet. Ikona stacji Independent Television News
Małgorzata Dwornik
"Oto stary księżyc - ten, na który skoczyła krowa, o którym pisali poeci i w którym kochają się kochankowie. Odtąd będzie to raczej inna historia" - ta relacja brytyjskiego dziennikarza z lądowania Apollo 11 na Księżycu cytowana jest do dzisiaj. Podobnie jak pytanie, które Burnet zadał księżnej Dianie i księciu Karolowi podczas pierwszego wywiadu, jakiego udzielili po ślubie.
Haaretz. Historia izraelskiej gazety, grającej Izraelowi na nerwach
Małgorzata Dwornik
Podziwiany przez wielu obcokrajowców i niewielu Izraelczyków. Przez wielu znienawidzony, głównie przez Izraelczyków. Czytany przez niewielu, przez wielu potępiany, jest to wysoce ideologiczna pozycja wysokiej jakości. Tak dziennikarze The New York Times piszą o swoich kolegach po fachu z najstarszego dziennika w Izraelu.